czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 18
„X”

            Przemierzając cuchnące ciszą korytarze organizacji co chwilę nieufnie zerkałam na swój cień, który niepokojąco rozrósł się po ścianach. Miałam wrażenie, że tylko czeka aż stracę czujność i wyciągnie w moją stronę długie, zabójcze łapska. Mimowolnie przyśpieszyłam kroku, by uciec od przesiąkającego z zewnątrz chłodu.
            Po długich błaganiach Akasuna pozwolił mi opuścić swój pokój i uleczyć Rimo. Nie krył jednak swojego niezadowolenia – wciąż byłam osłabiona i w jakimś stopniu zainfekowana tym cholerstwem, więc jakiekolwiek obciążenie mojego organizmu mogło się skończyć tragiczne. Ale w tamtej chwili miałam siebie naprawdę gdzieś. Przerażająca myśl, że kot był jedną łapą w grobie unicestwiała wszystkie egoistyczne pobudki.
            Razem z Kisame przenieśliśmy go do mojego pokoju. Pomieszczenie okazało się zimne i zakurzone, tak jakby nikt nie mieszkał w nim od miesięcy. Kot majaczył, zaciskał zęby i wydawał z siebie dźwięki, które boleśnie wbijały się w moją czaszkę, gwarantując trwałe wspomnienia. Po ciągnącej się wieczność godzinie jęki ustały, moje serce zwolniło szaleńczy rytm, a Rimo zasnął. Przez cały czas trząsł się jak osika, więc przykryłam go grubym kocem, który wygrzebałam z szafy. Przysiadłam obok zranionego zwierzęcia, nie mogąc powstrzymać łez wzbierających się w moich oczach. Łkałam kilka dobrych minut, dotykając resztek futra jak świętości. Gdy udało mi się opanować bezsilny szloch przetarłam piekące oczy, przenosząc wzrok na opierającego się o parapet Hoshigakiego.
            Patrzyliśmy na siebie w ciężkim, duszącym milczeniu, które bezczelnie wżerało się w każdą komórkę mojego ciała. Mężczyzna wyglądał okropnie – bez założonego płaszcza mogłam dostrzec każdą ranę na jego przedramionach; zadrapania ciągnęły ku opuszkom palców, przypominając wyrzeźbiony alfabet. Na porwanej koszulce widniało kilka plam krwi i chociaż wyglądało to zupełnie inaczej, byłam pewna, że to pamiątka po ofiarach rekina. Kiedy przeniósł zmęczone spojrzenie na swoje zaciśnięte dłonie, powoli wypuściłam więzione w płucach powietrze.
            - Wiesz, tak naprawdę poznaliśmy się dużo wcześniej – uśmiechnął się krzywo, jakby wspomnienie go bolało. – Ty i ja.
            Poczułam się jakby kopnął mnie prąd, momentalnie porażając i zamrażając każdą część mojego ciała. Zamarłam, pozwalając by słowa Kisame dotarły do mnie z pełną świadomością. Powoli przełknęłam ślinę.
            - Jak to – wyszeptałam, nie będąc w stanie opanować drżenia głosu. Czułam się przeraźliwie zmęczona, ale to był dopiero początek.
            Hoshigaki zacisnął zęby, najwidoczniej szukając odpowiednich słów do przekazania mi tej całej, popapranej historii, którą Rimo od zawsze przede mną ukrywał. Doskonale wiedziałam, że kot i Rekin spotkali się już wcześniej – moje pierwsze leczenie Itachiego okazało się tylko czystą zapłatą za coś, co zrobił w przeszłości Kisame. Rimo nie był chętny do wspomnień; być może wstydził się popełnionego błędu, tego, że faktycznie był komuś coś winien.
            - Na jednej z moich pierwszych, porządnych misji Akatsuki zginął mój partner – głos mężczyzny był ciężki, ale nie usłyszałam w nim ani trochę smutku czy tęsknoty. – Wcale nie było mi go szkoda. Był słaby, myślę, że Lider chciał po prostu tymczasowo zapełnić czyjeś miejsce. Pain kazał mi zrzucić jego ciało do jednej z głębszych przepaści na wypadek, gdyby shinobi z którejś Wioski chcieliby zbadać jego zwłoki.
Znajdowałem się wtedy w Kiri, więc jak zwykle wszędzie krzątała się ta cholerna mgła. Nic nie widziałem, ciągnąłem za sobą to przeklęte, tłuste cielsko. Zbliżał się ranek, kiedy zauważyłem porządne urwisko. Zrzuciłem trupa i już miałem wracać, kiedy nagle usłyszałem krzyk. Nie brzmiał przerażająco, był to raczej dziecięcy pisk. Po chwili wyłapałem też czyjeś kroki i ciężkie odgłosy dyszenia. Nie miałem zamiaru nikogo ratować, ale to zdarzyło tak szybko… W jednej chwili stoję sam, otoczony gęstą mgłą, a z następnej sekundzie wyłania się płaczące dziecko biegnące w stronę przepaści – pokręcił głową z czymś w rodzaju rozbawienia, wciąż nie odrywając wzroku od zniszczonych ciągłą walką dłoni. – Biegłaś tak szybko, zadziwiająco szybko jak na swój wzrost. Nie sięgałaś mi nawet kolan, ale kiedy cię złapałem walczyłaś jak lew. Gryzłaś, kopałaś, wrzeszczałaś jakbym to ja próbował wrzucić do tego pieprzonego urwiska, a ja tylko patrzyłem.
Nie mogłem zrozumieć co właśnie się stało, ale musiało to wyglądać przezabawnie. Ja - wielki, przerażający przestępca, trzymający malutką dziewczynkę wpatrującą się we mnie tymi ogromnymi, zielonymi oczami. Kiedy przestałaś płakać i wybudziłaś się z tego dziwnego transu, patrzyliśmy na siebie z takim samym zaskoczeniem. Nie miałem zielonego pojęcia co robić. Już miałem się odezwać, o coś zapytać, kiedy pojawił ten kocur – zerknął na pogrążonego w niespokojnym śnie Rimo, mrużąc srebrne oczy. – Wiedziałem o tej dziwacznej rasie. Gdy byłem dzieciakiem za jedną z moich koleżanek pałętał się dziwaczny kot, z takimi mądrymi, ludzkimi oczami. Potem powiedziała mi, że miewa przerażające halucynacje i sny, a on jej pomaga. Zorientowałem się, że to musiały być wasze początki, bo kocur był wyraźnie nieogarnięty w tej całej sytuacji. Przez chwilę wydawało się, jakby miał się na mnie rzucić, ale niespodziewanie wyrwałaś się z mojego uścisku i podbiegłaś to futrzaka – wzruszył ramionami, wreszcie skupiając się na mnie. – Rimo chyba domyślił się, że tak naprawdę cię uratowałem, bo wymamrotał: „Mam u ciebie dług”. A potem zniknęliście, a ja znów zostałem sam.
Mój żołądek wywrócił się kilka razy, znajdując wspólny rytm z szaleńczym sercem. A ja po prostu gapiłam się na Kisame jak małe, głupiutkie dziecko, najwyraźniej cofając się w czasie. Zawdzięczałam mu życie? Zawdzięczałam życie mężczyźnie, który bez skrupułów wymordował większą część mieszkańców Kirigakure, który odcinał głowy tracąc w tym rachubę, który traktował brutalność jak swoją siostrę?
Z drugiej strony, dlaczego miałby kłamać? Nie miał w tym żadnego interesu, a w tamtej chwili wyglądał jakby jego maska, którą budował całe życie, rozpadła się na tysiąc kawałeczków. Miałam wrażenie, że i ja się rozpadam.
- Wyjdzie z tego, zobaczysz – mruknął z przekonaniem, a ja zorientowałam się, że stał już przy drzwiach. – Silna z niego bestia. Z ciebie zresztą też, księżniczko – mrugnął do mnie ze zwyczajną nutką psotliwości, dodając jeszcze: - Itachi chciał się z tobą widzieć. Wspominał, że ma dla ciebie kilka istotnych informacji.
Zanim wyszedł, rzucił mi ostatnie, znaczące spojrzenie. Chwilę później zostałam sama, otoczona setkami niezadanych pytań i wątpliwości. Przymknęłam oczy, chcąc jak najszybciej cofnąć się kilka miesięcy wstecz, kiedy to wciąż mieszkaliśmy w małym, drewnianym domku, a naszym jedynym zadaniem było unikanie kłopotów. Z niespokojnym oddechem i hukami w głowie podniosłam się na nogi i nie oglądając się za siebie, opuściłam pokój.
I tak właśnie skręcałam już piąty raz, gubiąc się w rozwidleniach jak w labiryncie. Przystanęłam, biorąc głębszy oddech i starając się rozpoznać korytarz. Minęło kolejne dziesięć minut bezsensownej wędrówki, zanim stanęłam pod odpowiednimi drzwiami. Gdy mieszkaniec pokoju otworzył drzwi, uderzyło we mnie przyjemnie chłodne powietrze.
- Chciałeś ze mną porozmawiać, prawda?

***

- To niemożliwe.
Mój głos brzmiał pewnie, nie miałam najmniejszych wątpliwości. Nadzieja zdążyła już dawno wygasnąć, pozostawiając swoje miejsce bezlitosnej pustce. Przez tyle lat byłam pewna swoich racji – nikt nie zdołał ich tknąć, w jakikolwiek sposób osłabić. Krew – która mimo, że zmyta, to wciąż odczuwalna – na moich dłoniach stała się gorzkim dowodem popełnionej przeze mnie zbrodni. A teraz ktoś miał czelność podważać te wszystkie fakty, które zbudowały mnie od nowa. Już sama nie wiedziałam czy powinnam się śmiać, czy może lepiej płakać.
- To po prostu niemożliwe – powtórzyłam nieco ciszej, wbijając wzrok  w ciemnozieloną zasłonę. Na komodzie wciąż leżały książki.
Itachi przypatrywał się mnie oparty o biurko, dżentelmeńsko pozwalając mi zająć łóżko. Czułam się nieco niepewnie, mając świadomość, że dokładnie w tym miejscu śpi Uchiha, człowiek który wymordował cały swój klan – z drugiej strony powinnam się już przyzwyczaić, skoro spędziłam w tym pomieszczeniu tyle godzin, zajęta leczeniem oczu młodego ninja. Oczu, które w tamtym momencie wlepiały we mnie bezlitośnie intensywne spojrzenie.
- Nie przypominasz sobie żadnej ucieczki? – pokręciłam głową. – Być może gdy byłaś mała, może nie pamiętasz? Albo po prostu nie byłaś tego świadoma?
Westchnęłam ciężko, przeczesując palcami rozpuszczone włosy.
            - Klan Naito od zawsze trzymał się razem, Itachi – mruknęłam, przypominając sobie wspólne przesiadywania, ogniska czy samą naukę. – Nie było mowy o czymś takim jak odłączanie się.
            Uchiha streścił mi swoją ostatnią misję. Poszedł na nią sam, najwidoczniej uzgadniając to wcześniej z Liderem. Dlaczego Pain się zgodził? Nie miałam zielonego pojęcia. Być może mieli jakiś układ; może Itachi zwyczajnie go oszukał. Bo tak naprawdę, nawet po tych wszystkich miesiącach spędzonych w siedzibie Brzasku, wciąż  nie znałam członków Akatsuki. Mogłam zapamiętać ich słowa, wyraz twarzy i zachowanie – to wciąż dawało niewiele, zaledwie małą cząstkę tego, kim naprawdę byli.
            Czy mieli takie same zdanie o mnie?
            Itachi podsłuchał rozmowę dwóch shinobi z Suny, mówiących o niezwykle utalentowanym medyku. Mężczyzna zagościł w Sunie kilka dni temu, lecząc śmiertelnie chorego brata Kazekage. Zrobił to bezinteresownie, nie przyjmując zapłaty. Nad rankiem ulotnił się bez słowa i nie pozostał po nim żaden ślad.
            - Pomyśl, Kita – ciemnowłosy zaczął chodzić po pokoju, a kiedy oparł się o drzwi, kontynuował: - Ten człowiek posiadał ogromną wiedzę medyczną, ludzie opisywali go jako bladego bruneta z intensywnie zielonymi oczami. Czy nie tak wyglądała większość klanu Naito?
            Rzuciłam mu twarde spojrzenie.
            - Naito się nie odłączali – papugowałam samą siebie, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
            - Jeden się odłączył – odparł z takim samym przekonaniem, unosząc brwi.
            No tak. Przyjaciel ojca Itachiego, który w nocy chciał zabić jego żonę. A raczej nie miał wyboru, pociągany przez sznurki swojej własnej choroby. Czyżby nie miał swojego Masuulka? A może jego Opiekun nie był w stanie złagodzić psychozy?
            - Myślisz, że to może być on? – zapytałam, nie mogąc znieść dręczącej mnie niepewności.
            Uchiha westchnął cicho, wkładając dłonie do kieszeni czarnych spodni.
            - Niemożliwe – zamknął oczy, jakby chciał odgrodzić się od następnych słów. – Nad rankiem, tuż po ataku na moją matkę, ojciec go zabił.
            Sama nie wiedziałam, dlaczego te słowa tak mną wstrząsnęły. Nie mogłam wytłumaczyć trzęsących się dłoni, przyśpieszenia rytmu serca i rosnącej guli w gardle. Uchiha zabijali. Naito zabijali. Tak wyglądał brutalny świat ninja. Więc dlaczego, do cholery, nagle przebywanie w obecności Itachiego zabiło nędzne poczucie bezpieczeństwa?
            - Więc to niemożliwe – szepnęłam, próbując odzyskać pewność w głosie. Przełknęłam ślinę. - Skoro zabili jednego, nikt już nie odważyłby się samotnie opuścić naszej posiadłości. To może być po prostu zbieg okoliczności, wiesz, wygląd.
            - Mógłbym w to uwierzyć – mężczyzna odwrócił głowę w stronę okna, a poranne światło łagodnie oświetliło jego przystojną twarz. – Gdyby nie to, że z mężczyzną podróżował kot.
            Kot? A może jednak…?
            - Boże, nie – oparłam łokcie o drżące kolana, chowając twarz w dłoniach. Zbierało mi się na wymioty. – Nawet jeśli, co to zmienia? Miałeś znaleźć ludzi odpowiedzialnych za te psychozy, Itachi.
            Ale wtedy to do mnie dotarło. Przypomniałam sobie ostatni sen, ostatnie słowa Złego.
„Klan Naito był wyjątkowy nie tylko pod względem medycznym”.
Nikt nie kontrolował mojego klanu.
„Dzięki ich najgorszym koszmarom, które tworzyli Opiekunowie wasz klan przewidywał większe i mniejsze zagrożenia czy katastrofy.”
            Żaden człowiek, żadna technika ninja.
            „Dlaczego więc nie wybraliście innych sposobów? Łagodniejszych sugestii? Czy to musiały być koszmary?”.
            Nie było, nie ma i nie będzie nikogo do łapania. Nikt mnie nie kontrolował, poza moją własną świadomością.
            - Wiedziałeś? – uniosłam wzrok, czując się oszukana. A nie powinnam.
            - Przypuszczałem.
            Powoli wypuściłam przetrzymywane w płucach powietrze. Przez okno wślizgnął się cichy podmuch wiatru.
            - A więc po co…
            - Gdybyś odnalazła członka z twojego klanu, być może odpowiedziałby na twoje pytania – Itachi zmrużył oczy, w których nagle zagościł sharingan. – Wciąż nie wiadomo, jakim cudem zdołałaś wybić cały swój klan.
            Poczułam cień irytacji.
            - Ty zrobiłeś to samo – palnęłam bez zastanowienia.
            - Miałem czternaście lat. Ty siedem.
            Patrzyliśmy na siebie w ciężkim milczeniu. Miałam ochotę zakończyć tę rozmowę, chociaż okazała się ona wielkim krokiem naprzód. Po kilku minutach powoli skinęłam głową.
            - Jeśli udałoby ci się dowiedzieć, czy to naprawdę ktoś z mojego klanu – zamilkłam, zastanawiając się nad następnymi słowami. Z nadmiaru emocji kręciło mi się w głowie. – Może… Może mogłabym z nim porozmawiać.
            Uchiha pokiwał głową. Nieśpiesznie podniosłam się na nogi, podchodząc do mężczyzny. Nagle wydał mi się wyższy niż zwykle.
            - Co robisz? – mruknął niepewnie, kiedy opuszkami palców musnęłam jego lodowate skronie.
            - Wywiązuję się z mojej części umowy – odpowiedziałam obcym szeptem, aktywując chakrę. Delikatne światło oblało drzwi i część parapetu.
            - Nie – Itachi delikatnie chwycił moje nadgarstki, odsuwając moje dłonie. – Jesteś wykończona i nie powinnaś się przesilać.
            Cień wcześniejszej irytacji rozrósł się do granic możliwości.
            - Wszystko ze mną okej – niemal warknęłam, czując ostre zawroty głowy.
            Ciemnowłosy pomógł mi dotrzeć do łóżka, czekając, aż odzyskam pełnię świadomości. Starałam się brać pewne, głębokie oddechy. Kiedy bunt moich płuc zaczął gasnąć, spojrzałam prosto w zabójczą technikę Uchihy.
            - Muszę wrócić do Rimo – sapnęłam. – Pomożesz mi?
            Chwilę później wylegiwałam się obok śpiącego kota, delikatnie muskając jego niezdrowo gorącą skórę. Zasnęłam z myślą o wysokim, zielonookim mężczyźnie przemierzającym bezkresną pustynię razem z wytrwałym kotem.

***

            Następne cztery dni spędziłam na odzyskiwaniu utraconych sił, przesiadywaniu przy wciąż nieprzytomnym kocie i wieczornych przygotowywaniach nowych leków w pokoju Skorpiona. Obecność milczącego Akasuny działała na mnie dziwnie kojąco. Spokój i cisza okazały się najlepszym lekiem na moje stargane nerwy. Wydawało się nawet, że sam Sasori wolał mnie mieć na oku, na wypadek gdyby złośliwa trucizna okazała się jednak skuteczna. Oczywiste było, że robił to wszystko na polecenie Lidera.
            Sama wizyta w ciemnym gabinecie Paina nie miała jeszcze miejsca. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że Lider będzie chciał odbyć ze mną rozmowę w cztery oczy – nie widziałam się z nim od czasu misji z Braćmi Zombie, a jego reakcja na mój stan okazała się przerażająca. Być może musiał po prostu odreagować.
            Albo chciał coś przede mną ukryć. Obie perspektywy były paskudne.
            Tego spokojnego, czwartkowego wieczoru po skończonej pracy obserwowałam pracującego przy swoich marionetkach Skorpiona. Mężczyzna najwidoczniej nie miał nic przeciwko – pozwolił, bym przyglądała się jego starannej pracy, popijając zieloną herbatę i ciesząc się zapachem drewna. Niesforne, czerwone kosmyki włosów co chwilę opadały na zmrużone oczy Akasuny. Ciemnobrązowe spojrzenie wyłapywało każdy ruch ożywającej marionetki. Przymknęłam oczy, pozwalając, by moja głowa opadła na chłodną ścianę.
            Po dłuższej chwili mój odpoczynek zakłóciło mocne uderzenie w drzwi. Drgnęłam nerwowo, nie będąc przygotowana na gości. Sasori sięgnął po leżącą nieopodal drewnianą rękę marionetki.
            - Proszę – odezwał się zwykłym, beznamiętnym tonem. W tym samym momencie w drzwiach stanął zamaskowany Kakuzu.
            - Potrzebuję dziewczyny – poinformował, odgarniając przydługie, ciemnobrązowe kosmyki.
            Tym razem maska zasłaniała jedynie połowę jego twarzy; włosy opadały na szerokie, pozszywane ramiona. Ciemnoskóry zaciskał pięści, wbijając wzrok w moją zdezorientowaną twarz.
            - Idźcie – odparł niewzruszony Skorpion, tym samym zmuszając mnie do podróży z jednym z Nieśmiertelnych członków Akatsuki.
            Wędrowaliśmy w ciszy, która idealnie komponowała się z ciemnymi korytarzami siedziby. Kiedy po pewnym czasie zorientowałam się, że Kakuzu prowadzi mnie do podziemi, moje ciało momentalnie się spięło. Moja ochota na gwałtowną ucieczkę wzrosła w jednej sekundzie.
            - Po co mnie tam ciągniesz? – zapytałam, układając w głowie jakąś sensowną wymówkę na powrót do pokoju.
            - Dla mnie to bezsensowne, ale Kisame chce, żebyś coś zobaczyła – odparł, w tym samym momencie uchylając się przed jedną z kolumn.
            Niezdarnie powtórzyłam jego ruch, przeklinając pod nosem całe Akatsuki. Kakuzu rzucił mi chłodne spojrzenie, ale się nie odezwał.
            Gdy dotarliśmy pod znajomy głaz, przemykający przez korytarze chłód zdążył zadomowić się w moim ciele. Podczas gdy mężczyzna zmagał się z przejściem, ja z całych sił starałam się powstrzymać od żałosnego szczękania zębami. Zignorowałam także kolejne zawroty głowy. Jeżeli Hoshigaki chciał, żebym tam była, to musiało być coś ważnego.
            Tuż przed znajomymi, metalowymi drzwiami Kakuzu postanowił się zatrzymać. Przez chwilę wpatrywałam się w jego umięśnione plecy, zakryte zwykłym, czarnym płaszczem. Wydawało mi się, że przez czarny materiał przebija się coś, co pulsowało z każdym oddechem mężczyzny. Zanim zdążyłam nad tym pomyśleć, Nieśmiertelny się odwrócił. Zieleń spotkała się z zielenią w długim, niepokojącym spojrzeniu.
            - Wstrzymaj oddech, jeśli nie chcesz zemdleć – wyjął z kieszeni płaszcza czarną szmatkę, podając mi ją niedbałym ruchem. – Weź na wszelki wypadek.
            Krzywiąc się, przyjęłam drobną maskę. Materiał był nieprzyjemnie śliski.
            - Dam radę – mruknęłam cicho.
            - W tym stanie? – Kakuzu zlustrował moją zziębniętą, chorowitą postać. – Mam małe wątpliwości.
            Obserwowałam jak odchodzi, z głośnym westchnięciem podnosząc maskę do nosa. Chcąc nie chcąc, ciemnoskóry miał rację – mój stan nie był fenomenalny i nawet złośliwe zimno płynące ze ścian korytarzy potrafiło mnie zamroczyć. Po krótkiej chwili wahania ruszyłam za nim.
            W „pokoju tortur” cuchnęło jak diabli. Ponadto w powietrzu unosił się dziwny dym, który potrafił skutecznie zdezorientować człowieka. Ku mojemu zdziwieniu, Kakuzu nie miał z tym najmniejszego problemu. Ba, po jego pewnym spojrzeniu dało się wywnioskować, że czuł się jak ryba w wodzie.
            - Przyprowadziłem dziewczynę.
            Dziewczynę. Przebywałam w organizacji już kilka dobrych miesięcy, a niektórzy wciąż traktowali mnie tylko jako dziewczynę. Byłam ich medykiem, do cholery! Czy nie zasłużyłam na równe traktowanie z innymi?
            - Doskonale  - w pomieszczeniu rozbrzmiał znajomy głos Rekina, a gdy dym się ulotnił, natrafiłam na jego niepewny uśmieszek. – Podejdź no, księżniczko.
            Powoli podeszłam do Kisame, który obserwował mnie z góry wzrokiem pełnym obaw. Kiedy zauważyłam stojącego w kącie Deidarę, ochota na ucieczkę wzrosła do granic możliwości. Znów zakręciło mi się w głowie.
            - Chyba nie chcę… - jęknęłam cicho, kiedy gorąca dłoń Hoshigakiego zacisnęła się na moim nadgarstku. Zacisnęłam zęby.
            - To ważne – był śmiertelnie poważny. Kolejny raz zaczęłam myśleć o sobie jak o małej, bezbronnej dziewczynce.
            Ale nią nie jesteś, warknął głos w mojej głowie, jesteś poszukiwanym ninja, potrafisz walczyć i się bronić. Przestań się nad sobą użalać, idiotko.
            Biorąc głęboki wdech, pokiwałam głową. Czułam, że wzrok Deidary mógłby wyłapać każdą z miliona moich wątpliwości. Kisame delikatnie pociągnął mnie do przodu. Moim oczom ukazała się nieprzytomna, ciemnoskóra kobieta. Z wieloma zadrapaniami, poplamionym ubraniem i powyrywanymi włosami wyglądała na martwą, ale nią nie była. Jej wyczerpane torturami ciało chwilowo dało sobie odpocząć.
            - Spójrz na jej plecy – mruknął Rekin, a ja mimowolnie okrążyłam niepewne krzesło.
            Tył jej koszuli był kompletnie zniszczony, a plecy oznaczone obrzydliwymi cięciami. Były tak głębokie, że nie miałam pojęcia, jakim cudem się jeszcze nie wykrwawiła. Ale pomijając te wszystkie paskudne rany, było coś jeszcze. Między niezdrowo wystającymi łopatkami zauważyłam przedstawiający czarny pentagram tatuaż. W środku pentagramu umieszczono zielony znak „X”.
            - Dawny symbol medyków – szepnęłam, bijąc się z ochotą muśnięcia go palcami. – Kiedyś tatuowano każdego medycznego ninja na plecach, aby potencjalne ofiary mogły go wykorzystać.
            - Stare czasy, kiedy medycy byli po prostu wykorzystywani przez innych shinobi – dopowiedział wpatrzony w kobietę Kakuzu, jakby dzięki tym słowom wracał w przeszłość.
            Zmarszczyłam brwi. Uczyłam się o tamtych czasach jako dziecko, a moja matka zawsze powtarzała, abym nikomu o tym nie mówiła. To była stara tajemnica, a wszyscy żyjący w tamtych czasach już dawno odeszli. Więc ile, do cholery, Kakuzu mógł mieć lat?
            - Teraz już nikt nie używa tych znaków – przeczesałam palcami włosy. – Nikt nie powinien ich znać.
            - Mam wrażenie, że gdzieś to już widziałem.
            Wszyscy spojrzeli na zamyślonego blondyna, który leniwym krokiem zmierzał ku więźniowi. Błękitne oczy Deidary zmrużyły się w irytacji, jakby nie mógł poskładać własnych myśli. Bandaż oplatający jego czoło zniknął; pozostała jedynie blada blizna.
            - Ja też – przygryzłam wargę, kiedy nasze oczy się spotkały. Zobaczyłam w nich blask zrozumienia.
            Staliśmy kilka minut w przytłaczającej ciszy, załamani nierozwiązanymi zagadkami i tajemnicami. Nagle uderzyła mnie pewna myśl.
            - Czy Lider nie powinien tego obejrzeć?
            - Już to widział – odpowiedział sfrustrowany Kisame.
            - I?
            - Odszedł bez słowa.
            Zanim zdążyłam mrugnąć, Kakuzu zrobił krok do przodu.
            - Trzeba się jej pozbyć – oznajmił beznamiętnie, poprawiając maskę.
            - Co? – poczułam, jak krew w moich żyłach zaczyna zamarzać.
            - Racja – Kisame szarpnął mnie w swoją stronę, zaciskając rękę na moim przedramieniu. – Deidara, zajmij się tym.
            - Nie, nie, nie! Chwila! – zaczęłam się szarpać, gotowa walczyć z trzymającym mnie Hoshigakim, ale jego uścisk był cholernie mocny.
            Pociągnął mnie w stronę drzwi i zatrzymując się tuż przy nich, uparcie ignorował moje błagania i krzyki. Czy nie tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie? Wrzeszczałam jak zarzynany człowiek, mając tą okropną świadomość, że śmierć tej kobiety oznacza śmierć dla odpowiedzi na moje pytania.
            Znała mój klan. Wiedziała o mnie. Szukała mnie. Posiadała zakazany znak. A oni po prostu chcieli to wszystko skreślić i udawać, że była po prostu bezużytecznym więźniem. W tamtym momencie nienawidziłam trzymającego mnie Kisame, milczącego Kakuzu i przygotowującego gliniane bomby Deidary. Nienawidziłam niezainteresowanego Lidera, wciąż osłabionej Konan i nieprzytomnej Temko. Nienawidziłam przebywającego na misji Hidana, szukającego odpowiedzi Uchihy, krzątającego się po korytarzach Tobiego i pozbawionego człowieczeństwa Akasuny.
            Znienawidziłam ten moment, kiedy mimo moich żałosnych błagać i płaczu blondyn nieśpiesznie układał śmiercionośną broń na ciele ciemnoskórej kobiety. Znienawidziłam także moją codzienną, przerażająco okrutną bezsilność, która ciągnęła mnie za sobą na smyczy jak poniżane zwierzę.
            Kiedy z mojego jedynego źródła odpowiedzi pozostało jedynie zniszczone ciało i oblepiające wszystkie ściany wnętrzności, zaczęłam krztusić się obrzydliwym dymem. Płuca odmawiały mi posłuszeństwa nawet kiedy Rekin wziął mnie na ręce i spokojnie wyniósł na korytarz. Wrócił do środka bez jakiegokolwiek słowa, trzaskając drzwiami. Kaszląc i przegrywając z ośmieszającymi łzami, opadłam na miękki dywan. Dzięki resztkom świadomości wyjęłam maskę Kakuzu, chroniąc mój organizm zarówno przed odorem śmierci, jak i gazem usypiającym.
            Nie miałam pojęcia ile czasu minęło. Całą swoją uwagę skupiłam na niewielkiej, szpecącej ścianę plamce, która burzyła obraz tego idealnego pomieszczenia. Po kilku minutach czy godzinach zaczęły ze mną pogrywać silne dreszcze. Granatowa koszulka przesiąkła dymem i potem.
            Kątem oka zauważyłam, że obok mnie przesnuli się Kisame wraz z Kakuzu. Żaden z nich nie zareagował, po prostu przekroczyli moje wyciągnięte nogi jak upierdliwą kłodę. Ścisk z gardle zaczął się zmagać, gdy nie odrywałam wzroku od ciemnozielonej plamy. Gdy ich ciężkie kroki ucichły, z pomieszczenia wydostała się ostatnia osoba. Moje serce stanęło, jakby desperacko czekało na jakąkolwiek formę pocieszenia. Głupie znów zaczęło galopować, kiedy blondyn zignorował mnie tak samo jak reszta. Nagle poczułam ogarniającą mnie złość.
            - Więc tak po prostu odchodzicie? – warknęłam, a nagle cała rozpacz wyparowała. Pozostała tylko paląca złość. – Tchórze.
            Usłyszałam, jak Deidara się zatrzymuje i gwałtownie wciąga powietrze. Zacisnęłam pięści.
            - To była moja jedyna szansa, a wy doskonale wiedzieliście – poderwałam się do góry, starając się zapanować nad nagłym zamroczeniem. Mrugając jak opętana, wpatrywałam się w napięte plecy blondyna. – To nie robi na was żadnego wrażenia, prawda? Piski, krzyki, błagania, po prostu robicie swoje jak żałosne marionetki.
            Gdybym mogła, w tamtym momencie plułabym jadem. Gorąc zaatakował moje policzki, przypominając o wrzącej we mnie frustracji.
            - Możliwe, że ta kobieta była kluczem do wszystkiego. Ale teraz już jej nie ma, bo wy… Bo ty…
            - A dlaczego to miałoby mnie kurwa obchodzić?! – nagły wybuch Deidary sprawił, że aż się cofnęłam. W jego błękitnych oczach błyszczała chęć mordu. – Jesteś tylko drobną, roztrzęsioną dziewczynką, która nie ma pojęcia o tym jak tu jest naprawdę!
            Zaczął się zbliżać tym wolnym, niepokojącym krokiem, a ja – mimowolnie – cofać.
            - Zapominasz, że właśnie w tym momencie przebywasz z jednym z najokrutniejszych, najbardziej szalonych i nieprzewidywalnych przestępców na świecie? – uśmiechnął się z czystym szaleństwem, a ja, nie przestając się cofać, zadrżałam. – Zapominasz, że pozbawiłem życia tysiąca ludzi, z zamiłowaniem artysty oglądając jak ich żałosny, przemijający żywot kończy się w śmierci pełnej agonii? Nie pamiętasz tych wszystkich opowieści o blondwłosym terroryście, który wkładał swoim ofiarom do ust bomby, przyglądając się jak krztuszą się własną pozostałością swojego ciała, jak ich oczy wwiercają się w głąb roztrzaskanej czaszki?
            Przerażenie, które odczuwałam było większe od pamiętnej akcji w lesie, podczas spotkania z Ikuko. Jeśli wtedy uważałam, że Deidara miał ochotę mnie uderzyć, teraz miałam wrażenie, że chciałby mnie zabić.
            - Przypomnij sobie te wszystkie pozbawione rodziców dzieci, wysadzone miasta, ludzi pozbawionych nóg czy rąk – podczas zderzenia ze ścianą wstrzymałam oddech. Chłopak prostując ramię, oparł dłoń tuż obok mojej przyciśniętej do muru głowy. Na jego policzku zauważyłam zaschniętą krew. – Za te wszystkie tragedie odpowiadam ja, Kita. Więc proszę cię, nie zapominaj, że mógłbym cię zabić jednym, bezlitosnym ruchem.
            Złość i strach zaczęły przemijać, kiedy zamknęłam oczy. Dopiero wtedy zrozumiałam, że byłam po prostu zmęczona. Tak cholernie wykończona…
            - A czy ty zapomniałeś o mojej historii? – szepnęłam, otwierając oczy. Resztkami sił odepchnęłam się od ściany, uświadamiając sobie, że nasze twarze dzielą centymetry. Mimo to, kontynuowałam. – Ta drobna, roztrzęsiona dziewczyna, która nie ma pojęcia o życiu zamordowała cały swój klan, włócząc się po świecie z nieporadnym kociskiem – mój głos zawiódł, nabierając łagodniejszego tonu. – Nie zapominam o tych wszystkich rzeczach, Deidara. Ale pamiętam też historię małego, wykorzystywanego chłopca, który po prostu nagle stracił rodzinę i swoje dzieciństwo. Pamiętam opowieść o młodym chłopaku, który uciekł z wioski i został mimowolnie wcielony w szeregi przestępczej organizacji – przełknęłam ślinę, zerkając na jego miękkie usta. – Nie zapominam o zabawnym, nieco aroganckim dupku, który pewnego wieczoru pił ze mną sake. Który kiedyś przeniósł mnie nieprzytomną do swojego pokoju – ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że moja dłoń dotyka jego splamionego krwią policzka. Po dłużej chwili wahania spojrzałam mu w oczy. – Pamiętam, że przy nim czuję się lepiej i zapominam, że tak naprawdę nie wiem co się za chwilę zdarzy.
            Musiałam wyglądać okropnie – z przekrwawionymi i opuchniętymi od płaczu oczami, odstającymi w każdą stroną włosami i przepoconą koszulką. Wciąż czułam się oszukana, ale w tamtej chwili poczułam coś jeszcze. Dziwną ekscytację i ponowną chęć zbliżenia z Deidarą, a wszystko to przez przeszywające, hipnotyzujące spojrzenie lazurowych oczu z których zniknęła złość.
            Zauważyłam, jak chłopak powoli wypuszcza powietrze. Niepewnie zsunęłam drżącą dłoń na jego wilgotną szyję. Starałam się skupić na ponownym odzyskaniu spokojnego oddechu.
            - Deidara, ja…
            W tym samym momencie, kiedy pochyliłam się do przodu usłyszałam donośne skrzypnięcie drzwi. Zerknęłam na zdziwionego artystę, który po chwili zorientował się, że ktoś właśnie otwierał metalowe przejście. Wzniósł oczy w stronę sufitu, a ja pozwoliłam sobie na małe poczucie irytacji.
Po dziesięciu sekundach usłyszałam niepewny głos Kisame.
            - Przyszedłem po księżniczkę – zerknęłam przez ramię chłopaka, łapiąc zdezorientowany wzrok Rekina. Dopiero wtedy zrozumiałam, że Deidara wcale się nie cofnął. – Temko siedzi w twoim pokoju i chce się z tobą widzieć.
           
***

            Już podczas powrotu do mojego gniazdka przeczuwałam, że nie dowiem się niczego dobrego. Pesymistyczne przeczucia stały się moimi braćmi, uparcie stwierdzając, że zawsze mają rację. Z właściwym nastawieniem nacisnęłam zabrudzoną klamkę.
            Temko siedziała na łóżku z podkulonymi nogami, a jej granatowa, delikatna sukienka opadała na łapy Rimo. Dziewczyna wpatrywała się w kota zamyślonym wzrokiem, bawiąc się swoimi bransoletami. Kiedy podniosła głowę, z jej niedbałego koka wymsknęło się kilka kosmyków.
            - Temko – przywitałam się, delikatnie zamykając drzwi. Zapalona lampka rzucała na jej twarz przerażające cienie.
            Członkini Akatsuki przetarła niezdrowo bladą twarz drobnymi dłońmi, a gdy znów wlepiła we mnie wzrok, w jej oczach dostrzegłam niepokój.
            - Musimy porozmawiać – wstrzymała oddech, jakby chciała zatrzymać następne słowa. – Już znam wszystkie odpowiedzi. Wiem, czego od ciebie chcą.
____________________________________


Cześć Wam :)
Nowy rozdział już jest, nieco dłuższy niż ostatnio. Nie musieliście czekać miesiąc, jest dobrze! Teraz staram się sama w tym wszystkim nie pogubić, wracam do poprzednich rozdziałów i sprawdzam, czy nie popełniłam jakiegoś błędu. Ale jak na razie nie jest najgorzej. 
Mam nadzieję, że korzystacie z wakacji na całego :D Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
Pozdrawiam! ;3

25 komentarzy:

  1. Ahh jak ja lubię Twój styl pisania i tworzenia tej historii to Ty chyba nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy;) Uwielbiam^.^
    I ta scenka Deidarą fantastyczna!
    Tak trzymaj i cieszę się, że rozdział był dłuższy i stworzony w krótszym czasie.
    Życzę weny i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału
    Pozdrawiam serdecznie Gal Anonim...^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dzięki wielkie, naprawdę cieszę się jak nienormalna czytając coś takiego :D
      Postaram się nie zawieść, również pozdrawiam! :3

      Usuń
  2. Fantastyczny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się porobiło! :) nie zdziwiłabym się, gdyby dziewczyna upadła psychicznie w następnych rozdziałach :)
    Bohaterka ma coraz bardziej pod górkę nie tylko w sprawach związanych z odnalezieniem informacji o swoim klanie, ale i również z emocjami i odczuciami względem Deidary.

    Zakończenie wskazuje, że będzie bardzo ciekawe, więc pisz, pisz, bo z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału.
    Ta historia uzależnia:) Rzadko spotyka się takie blogi!

    Cieszę się, że nie marnujesz swojego talentu tylko go rozwijasz tak trzymaj! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, z psychiką Kity już jest kiepsko, więc będzie ciężko. Sama nie chcę jej zgotować jakoś wyjątkowo przerażającej śmierci czy coś :P Albo wyjątkowo trudnych rozterek miłosnych...
      Ogromnie się cieszę, że nazywasz "to coś" talentem, a więc postaram się nie zawieść!
      Dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Niesamowita historia! trzymająca w napięciu pełna emocji i akcji:
    nieraz czytałam albo wracałam do poprzednich rozdziałów aby ponownie przeżyć przygody razem z bohaterką:)
    Mam nadzieję, że za prędko to ty nas nie opuścisz!;D i dalej będziesz tworzyć^.^

    Życzę weny i wyczekuję kolejnego rozdziału;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę niesamowite, że komuś tak bardzo się to podoba! :3
      Dziękuję bardzo, i też mam taką nadzieję!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. BAM, jestem :D Chciałam przeczytać twój rozdział wczoraj w nocy, ale jednak chciałam się wyspać i w ogóle :P zresztą wczoraj siostra puściła kabarety (swoją drogą bardzo śmieszne) a w takich warunkach nie da się czytać twojej powieści grozy xD
    Ja się zabezpieczam i piszę komentarz w wordzie, by się nie skasował :P
    Otóż tak! Pochwalę cię za długość :D jak dla mnie idealna! Nie za długi, by robić sobie przerwy (a niestety ja tak robię, znam blog gdzie notka ma z 40 stron… nie jestem w stanie czytać tego bloga XD) ani za krótki, bym była nienasycona, jednak zaciekawić zaciekawiłaś :D no, ale do tego dojdę za chwilę :D
    Szkoda mi tego Rimo, taki biedny :< jeszcze Kita nad nim płacze… :< Przykre :< jeszcze Kisame zebrało się na zwierzenie, ładne to pierwsze spotkanie (pewnie tak Kisame postanowił, że nie będzie miał dzieci :P) no, ale pomimo tych bolesnych kopnięć, ugryzień i innych uratował ją :) Liczy się gest :D Tak na marginesie to zauważyłam, że jakieś dłuższe monologi oddzielasz enterem i wciskasz akapit – to jest trochę mylące, bo odczytuje to jako już część opisową xD
    Wow, no nie spodziewałam się takiego potoczenia rozmowy z Itachim – znaczy tych rzeczy, które ich łączą :P oboje wymordowali swoje klany… super :O chociaż Kita jest lepsza :P siedem lat i już?! No nieźle, ciekawe o co chodzi z tym gościem z Suny? Wszystko wskazuje na to, że jest z jej klanu, ale czy to nie jest jakaś zasadzka? W końcu polują na nią. Właściwie to takie miłe, gdy Itaś odbiegł ją od leczenia, skoro jej stan jest dosyć ciężki – on chyba, jako jedyny naprawdę się nią przejmuje (ale oczywiści e laski lecą na bad boyi, którzy rzucą je brutalnie na łóżko i… wiesz o co mi chodzi xD) no i Kita to już sobie siedzi w kolejnym łóżku, jakiegoś z członków Akatsuki, no pozazdrościć :P
    Mmm, jak ty bosko opisujesz te sceny z Saso :D aż przechodzą mnie przyjemne dreszcze w chwilach, gdy opisujesz jego pracę, precyzję i w ogóle :D nie dziwie się Kicie, też bym chciała zostać :P niestety Kakuzu wszystko zniszczył :P (jednak ta taka nieczuła odpowiedź Saso była mega :P) nieźle, Akatsuki się widać przyzwyczaili do smrodu… trochę obrzydliwe, ale okej xD akcja z tą kobietą w lochach… jednego nie rozumiem, po chuj oni tam sprowadzali Kitę, skoro w ogóle nie liczyli się z jej zdaniem? Żeby zrobić jej na złość? Żeby dać delikatną aluzję, że nigdy nie dowie się o swojej przeszłości? Okrutne >.> w ogóle ta scena między nią a Deidarą… mimo wszystko jest dosyć podniecająca XD chociaż nie chciałabym takiej przeżyć :P przypływ odwagi ze strony Kity i to jej pragnienie Deia :D :D Kurwa! Czy ty musisz takie sceny przerywać?! Podła kobieta >.< tak chciałam poczytać od ciebie o jakimkolwiek zbliżeniu dwóch postaci <3
    Temko coś wie i chce jej to powiedzieć. Interesujące :D pisz szybko next’a! :D
    Tyle ode mnie, życzę dużo, dużo weny :D oraz czasu, ochoty i przyjemności z pisania :D :D
    Pozdrawiam :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak mówisz o kabaretach, to Ci wybaczam :D Nie można przegapić czegoś takiego XD
      Uff, cieszę się, że długość odpowiada, na początku wydawał mi się nawet za długi, bo pisany małą czcionką i jeszcze dwa razy sprawdzałam także no... ja osobiście mam go już dosyć ;-;
      Rimo musiał się nacierpieć, każdy ma tutaj swoją rolę niestety ;c Haha, dokładnie, Kisame ma już fobie przed dziećmi bo spotkał Kitę XD A z tymi akapitami to powiem ci tak - już widziałam coś takiego w niejednej książce i chociaż mi to nie odpowiada, to chyba tak właśnie powinno być. Przykre ;c
      Itachi to dżentelmen, jak ja go kocham <3 Nie potrafię zdecydować się na jednego, no! Właśnie dlatego Kita już gościła w 3 łóżkach hahah XD I nie jest przy tym dziwką, o!
      Sasori obojętny musi być, to ta jego magia *-* Trochę mnie czasem przeraża, ale raczej pilnuję się, żeby go zbyt nie rozmiękczyć. Potem byłby problem ;c
      Na chuj ją tam sprowadzili? Może po prostu chcieli się dowiedzieć czegoś więcej o tym znaku, wiesz, nie będą się przecież liczyli ze zdaniem dziewczyny XD Nie no, z Konan to by się może liczyli tak trochę.
      Jak mówisz, że podniecająca, to osiągnęłam swój efekt XD Chociaż Ty jesteś lepsza w tych rzeczach.
      Spokojnie, na wszystko przyjdzie czas... Może.
      Dzięki, dzięki i również pozdrawiam ;**

      Usuń
  6. Omg czemu ja nie wiem, że jest nowy rozdział?! I znowu tak dużo Kisame! Mam nadzieję, że ona się na niego nie obrazi! Prawda? Bo wiesz nie warto się na niego obrażać, bo jest śliczny!

    Ja korzystam jeszcze dwa tygodnie z wakacji, a później znowu powrót do pracy! Już wolę zostać żoną Kisame...

    Cieszę się że tak szybko był rodział chociaż, myślałam że będzie dłużej w sensie że dłużej trzeba będzie czekać.
    Nudzi mi się jak cholera, czytam mało blogów tylko dwa, a w dodatku niestety matryca padla mi w laptopie i straciłam wszystkie rozdziały i nie mam jak pisać ani jak dodawać. Jestem zrozpaczona!

    Pozdrawiam cię bardzo mocno! Wena niech będzie z tobą idę płakać xD

    Hoshigaki Nami!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zjadło mi komentarz a tak się starałam! No nic jeszcze raz xD

    W poprzednim komentarzu nie wypowiedziałam się na temat rozdziału, bo dopiero teraz go przeczytałam do końca.
    Zaskoczyło mnie to, że Kisame spotkał ją wcześniej i, że tak się zachował, no ale to akurat jest oczywiście. Może i jest mordercą, ale jednak pewnie go to zaskoczyło no i tak wyszło.
    Chciałam też coś zauważyć. Kisame pochodzi z mgły, a napisałaś, że on właśnie prawie się zgubił w mgle kiedy chciał się pozbyć ciała. Kiedyś wyczytalam że ludzie z mgły naturalnie umieli się w niej poruszać, co dawało im dużą przewagę nad przeciwnikiem, czasami nawet umieli ją wytwarzać. Myślę, że Kisame jest zbyt doświadczony, a pisałaś, że był już w Aktsuki, więc powinien chyba jednak umiejętność poruszania się w mgle posiadać.
    Wybacz że to napisałam, ale nie dawało mi to spokoju i mam nadzieję, że się za to na mnie nie obrazisz xD

    Deidara, ach ten Deidara on zawsze jest taki dziwny... Zawsze sobie go tak wyobrażam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że raz jest czuły i przyjacielski, a za chwilę potrafi być wrogi, arogancki. Świetnie go ukazujesz, tak samo jak Kakuzu.

      Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za ten komentarz. I nadal będziesz na mojego bloga zaglądać. Ja zastanawiam się nad zawieszeniem, a wiem, że jak to zrobię to pewnie już nie wrócę.
      Zawsze chciałam pisać tak jak ty, mieć taki styl. Chciałam żeby czytelnicy tak jak ja u ciebie potrafili odczuwać emocje bohaterów, wczuwać się w opowiadanie. Zazdroszczę ci, że tak świetnie piszesz i mam nadzieję, że ja też tak kiedyś będę umiała. Podoba mi się też to, że jako jedna z bardzo niewielu umiesz pisać i nie potrzebujesz do tego przekleństw. Nie lubie przekleństw na blogach, pewnie trudno w to uwierzyć, ale naprawdę nie lubie tego. Ty nie potrzebujesz ich do tego, żeby świetnie oddać emocje bohaterów.

      Składam pokłony, ale nie do stóp takie należą się tylko Kisame xD.
      Pozdrawiam jeszcze raz!
      Nami

      Ps wybacz, że podzieliłam na dwa komentarz, ale pisze z komórki i za nic w świecie nie chciało mi dodać całego xD.

      Usuń
    2. Wiesz co, Nami, nie wiem czy "obrażanie się" byłoby jakoś korzystne w Akatsuki... Już bardziej opłacałoby się odciąć komuś głowę :3
      To korzystaj w tych dwóch tygodni, korzystaj! I odliczaj dni do kolejnego wolnego, oczywiście :D
      Żaaaal, musisz jakoś to naprawić ;c Poproś swojego chłopaka, może coś poradzi ^^
      Przestań, przecież nie będę się obrażała o to, że wytknęłaś mi coś tak ważnego! Szczerze mówiąc, kompletnie zapomniałam o tym, że była mowa o zdolnościach ninja z Mgły, ale coś tam mi się kojarzy, więc mój błąd :c Ale wiesz, uznajmy że Kisame był mega zmęczony i po prostu rozdrażniony. Najwidoczniej nie zagłębiam się w jego historię w takim stopniu jak Ty XD Mimo to dzięki, będę już wiedziała na przyszłość:*
      Ach Deidara, Deidara... Mogłabym się o nim rozpisywać, ale to zajęłoby wieczność ;c
      Zaglądam na Twojego bloga, oczywiście! Tylko nie napisałam od razu komentarza, bo byłam na telefonie, a potem się już jakoś zapomniało :c Także oczekuj komentarza w najbliższych zdaniach i nieee, nie zawieszaj! Twoja historia ma potencjał i już teraz zaciekawia :)
      Ej, to naprawdę najmilsza rzecz jaką ostatnio przeczytałam ♥♥♥ Cieszę się, że tak uważasz, bo ja naprawdę często sądzę, że piszę beznadziejnie i powinnam z tym skończyć. Kiedyś było okropnie, powtarzałam co chwilę ten sam wyraz, ale to prawda co mówią - że trzeba ćwiczyć, bo tylko wtedy jakoś wyrobisz ten styl. Także Nami, nie zawieszaj bloga, tylko pisz i się nie poddawaj!
      Spoko, podaruję te stopy Kisame XDD
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Zacznę od tego, że wiadomością w poprzednim rozdziale o drugiej części opowiadania zrobiłaś mi dzień, więc nie bądź zła lub zdezorientowana, jeżeli ten komentarz będzie dość dziwny. Mam radochę po prostu.
    Jako wierna fanka Temko rozpocznę od niej, aczkolwiek w tym rozdziale było jej niewiele :C i niekoniecznie zachowywała się jak psychopatka. Ale nieważne! Pojawiła się to jest ważne (tag bardzo obsesja na jej punkcie). W następnym rozdziale będzie coś o niej więcej niee? Powiedz, że taak XD Ach... No i ma odpowiedzi! Jejku, aż się boję, jakie sekreciki wyjdą na światło dzienne.
    Historyjka Kisame... Historyjka Kisame...? Nie mogę się wysłowić, ale była zajebista. Rewelacyjnie Ci to wyszło, naprawdę. Nie było zbytniego słodzenia typu ''zobaczyłem ją i wydała mi się taka suodka, że ją postanowiłem oszczędzić''. Pokazałaś taki autentyczny szok, podczas którego niewiele da się zrobić. No i wyjaśniło się skąd znają się z Rimo. Właśnie! Odnośnie kociaka! Nic mu nie będzie nie? Wyliże się? Ja mam nadzieję. Gadające koty zawsze spoko (mówię to ja - osoba, która na początku miała do nich problemy xD).
    Kakuzu wydał mi się strasznie realistyczny. Nie wiem, dlaczego. Nie umiem dokładnie określić, ale chyba chodziło o to, że nie nazwał Kity po imieniu tylko ''dziewczyną''. A składnia poprzedniego zdania jest tak bardzo poprawna xD W każdym bądź razie! w oddawaniu charakterów postaci jesteś genialna.
    Mogę się spodziewać romansu między Temko i Hidanem? Taki psychopatyczny lekki romansik? Nie pytaj, czemu xD jakoś tak zwyczajnie z uwielbienia do tej dwójki.
    Skoro już o romansie, to Deidara i Kita wymiatają. Ta ich scenka była taka... urocza? Nie do końca to słowo mi pasuje, bo jakby nie patrzeć są mordercami, ale nieważne xD Zły, zdenerwowany Deidara i uspakajająca go Kita = me gusta :3. Mistrzowskie! Że też Kisame musiał to przerwać ;c mogłabym być na niego zła, ale nie. Uratował w dzieciństwie Kitę, więc odpłacił xD
    Dużo weny i dużo chęci!
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam być zła albo zdezorientowana? Raczej ucieszona, że widzę kolejny komentarz :3
      Spokojnie, na Temko jeszcze przyjdzie pora, nie odpuszczę jej. Staram się tylko nie przesadzić i dać każdemu swoje pięć minut :D
      Cieszę się, że ta historia Kisame nie wyszła jakoś oklepanie, bo szczerze mówiąc, to się tego obawiałam :c Rimo dojdzie do siebie, o to także się nie martw ^^
      Romans między Temko i Hidanem? XD Hm, szczerze mówiąc moje plany nie są jakoś strasznie sprecyzowane, więc pożyjemy, zobaczymy :D Psychopatyczny z pewnością XD
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału;) świetna historia... ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę zmiany w wyglądzie bloga;)
    Ta dziewuszka w tle taka straszna...Fajnie to wygląda;D

    No to pisz pisz:)^.^

    OdpowiedzUsuń
  11. ♥♥♥♥ absolutnie nieodpowiedni dzień na pisanie komentarzy, ale co tam, postaram się!
    No więc...... zawsze podobały mi się te relacje Kity z Kisame, no wiem wiem morderca i wgl, ale był taki uroczy dla niej... ta 'księżniczka' i cały jego sposób bycia, to poczucie humoru... no uwielbiałam ich momenty. Dlatego mega spodobała mi się ta historia o ich wcześniejszej znajomości i dlatego tym bardziej wkurzyło mnie to olanie przez niego zapłakanej Kity i jej błagań.... a potem kuźwa mu się odwidziało i po nią wrócił akurat w trakcie MOMENTU! wrrrr ;c
    Co do samej opowieści Kisame to bardzo podoba mi się też język którego użyłaś, często w opowiadaniach, jak postać wali jakąś przemowę i skupia się na szczegółach, to używane są takie pompatyczne zwroty, zdania, które pasują do opisu normalnego, a nie czyjejś wypowiedzi, cieszę się, że tobie udało się zachować naturalność i wszystko brzmiało płynnie.

    Ha, wyobraź sobie, że to powyżej pisałam ponad tydzień temu. Mieliśmy wyjeżdżać na wakacje, a że myślałam, że mamy jeszcze trochę czasu, postanowiłam ponadrabiać blogi, nie skończyłam nawet pisać u ciebie komentarza, a już mnie wołają, że jedziemy xd No cóż, przepraszam za jeszcze trochę dłuższe opóźnienie xd
    Kontynuuje po tygodniu, chociaż nie bardzo już pamiętam co chciałam powiedzieć, a na dodatek jest kolejny rozdział! :

    Oczywista oczywistość - jaram się Deidarą *.* niech sobie będzie szaleńcem i opowiada o swoich zbrodniach, ja cholera nie mam nic przeciwko ♥
    Przynajmniej nie muszę czekać długo na wyjaśnienie końcówki z Temko :D

    Postaram się szybciutko ogarnąć kolejny, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Albo zmieniłaś opcję komentowania, albo się wkurzę bo mi się nie dodają xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, nagle się pojawił....... niepokojące zjawisko, ale okej xD

      Usuń
    2. No cześć ♥ Nie zmieniłam nic w komentarzach, może to przez ten nowy wygląd bloga czy coś ;< Ważne, że się pojawił!
      Kisame ma specyficzną osobowość, bo raz jest pokazany jako zabawny i dżentelmeński facet, a za chwilę brutalny morderca. Staram się to jakoś ogarnąć, połączyć i czasem się obawiam, że takie historyjki będa zbyt przerysowane, ale... cieszę się, że ci się podoba ;D
      Biedna ona, zaskoczona wczesną godziną wyjazdu XD Gdziekolwiek jesteś, baw się dobrze ;*
      Dzięks dzięks i pozderki :*

      Usuń
  13. Moja najdroższa ermentiss xo... tak, tak, to Mukudori marnotrawna wróciła z wakacji, no ale już dałam o sobie znać wczoraj na Twoim drugim blogu. Co mam na swoje wytłumaczenie? Ano to, że o ile dwóch nowszych rozdziałów rzeczywiście nie czytałam, ten połknęłam, jak tylko się pojawił i nawet strzeliłam długi, wyczerpujący komentarz, który niestety zniknął, a ponieważ pisałam z telefonu, wyszłam z siebie i wkurzyłam się nie na żarty. Toteż jeśli mi wybaczysz, ten jeden skomentuję pobieżnie, ujmując swoje najogólniejsze wrażenia, bo nie pamiętam już właściwie tak dobrze wszystkich szczegółów, które zrobiły na mnie wrażenie.
    Po kolei, najpierw Kisame. Historia przez niego opowiedziana zdziwiła mnie dość, ale też obraz jego wielkiej osoby i małego brzdąca na swój sposób mnie poruszył, może trochę rozbawił. W każdym razie ukazałaś go nie jako mordercę, ale jako człowieka (...?), który także ma serce i przejawia czasem ludzkie uczucia. Dwie strony medalu, powiedzmy. Albo raczej dwie strony Kisame...
    Informacje zdobyte przez Itachiego... ta cała sprawa wydaje mi się dość skomplikowana, a ja jestem ciemna, ale mniemam, że to coś ważnego dla Kity. No ale drugi punkt dla Ciebie, także Itachi przejawia człowieczeństwo - nie daje naszej biednej Kicie się przemęczać... lubię go, nawet bardzo go lubię. Żałuję, że pojawia się w Twoim opowiadaniu w tak niewielkich ilościach, choć może nie powinnam narzekać, w końcu jest dużo Deidary...
    No i Deidara... spodobał mi się jego wybuch, choć właściwie nie do końca rozumiem, co go wywołało. No ale to przecież artysta, tego nie ogarniesz. Wkurzyłam się tylko, kiedy Kita nagle odpuściła i zrobiła się łagodna, mogła z tego wyjść niezła awantura! No i cała ta sytuacja z tą kobietą... bulwersująca...! Zwłaszcza, że była z udziałem Kisame i Deidary, z którymi przecież Kita dogaduje się całkiem dobrze. No ale co zrobić...
    Ciekawa jestem też, co odkryła Temko i mam to szczęście, że na kolejny rozdział nie muszę już czekać, tylko mogę go od razu rozpracować! Dlatego nie będę się już tutaj rozpisywać, tylko przejdę do następnej części. W każdym razie rozdział świetny, dużo w nim było emocji, a ja uwielbiam emocje <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupi, głupi blogger, nie martw się, na Twoim miejscu też nieźle bym się wkurzyła.
      Dwie strony Kisame, dobrze powiedziane. Chyba każdy z nich MUSI (musiał, niestety...) posiadać jakąś drugą stronę, ale niestety szanowny autor mangi nam ich nie ukazał, także postanowiłam wziąć sprawy (tak jakby) w swoje ręce :3
      Ty, ja się boję, że za chwilę sama się w tym wszystkim pogubię, także... Może być ciekawie XD Może w tym opowiadaniu Itachi nie pojawia się za często, ale na drugim króluje :3
      Artysta, tego nie ogarniesz - no wyjęłaś mi to ust, znaczy, z głowy :D
      No cieszę się, że wróciłaś i dziękuję bardzo :*

      Usuń