Rozdział 18
„X”
Przemierzając cuchnące ciszą korytarze organizacji
co chwilę nieufnie zerkałam na swój cień, który niepokojąco rozrósł się po
ścianach. Miałam wrażenie, że tylko czeka aż stracę czujność i wyciągnie w moją
stronę długie, zabójcze łapska. Mimowolnie przyśpieszyłam kroku, by uciec od
przesiąkającego z zewnątrz chłodu.
Po długich błaganiach Akasuna
pozwolił mi opuścić swój pokój i uleczyć Rimo. Nie krył jednak swojego
niezadowolenia – wciąż byłam osłabiona i w jakimś stopniu zainfekowana tym
cholerstwem, więc jakiekolwiek obciążenie mojego organizmu mogło się skończyć
tragiczne. Ale w tamtej chwili miałam siebie naprawdę gdzieś. Przerażająca
myśl, że kot był jedną łapą w grobie unicestwiała wszystkie egoistyczne
pobudki.
Razem z Kisame przenieśliśmy go do
mojego pokoju. Pomieszczenie okazało się zimne i zakurzone, tak jakby nikt nie
mieszkał w nim od miesięcy. Kot majaczył, zaciskał zęby i wydawał z siebie
dźwięki, które boleśnie wbijały się w moją czaszkę, gwarantując trwałe
wspomnienia. Po ciągnącej się wieczność godzinie jęki ustały, moje serce
zwolniło szaleńczy rytm, a Rimo zasnął. Przez cały czas trząsł się jak osika,
więc przykryłam go grubym kocem, który wygrzebałam z szafy. Przysiadłam obok
zranionego zwierzęcia, nie mogąc powstrzymać łez wzbierających się w moich
oczach. Łkałam kilka dobrych minut, dotykając resztek futra jak świętości. Gdy
udało mi się opanować bezsilny szloch przetarłam piekące oczy, przenosząc wzrok
na opierającego się o parapet Hoshigakiego.
Patrzyliśmy na siebie w ciężkim,
duszącym milczeniu, które bezczelnie wżerało się w każdą komórkę mojego ciała.
Mężczyzna wyglądał okropnie – bez założonego płaszcza mogłam dostrzec każdą
ranę na jego przedramionach; zadrapania ciągnęły ku opuszkom palców,
przypominając wyrzeźbiony alfabet. Na porwanej koszulce widniało kilka plam
krwi i chociaż wyglądało to zupełnie inaczej, byłam pewna, że to pamiątka po
ofiarach rekina. Kiedy przeniósł zmęczone spojrzenie na swoje zaciśnięte
dłonie, powoli wypuściłam więzione w płucach powietrze.
- Wiesz, tak naprawdę poznaliśmy się
dużo wcześniej – uśmiechnął się krzywo, jakby wspomnienie go bolało. – Ty i ja.
Poczułam się jakby kopnął mnie prąd,
momentalnie porażając i zamrażając każdą część mojego ciała. Zamarłam,
pozwalając by słowa Kisame dotarły do mnie z pełną świadomością. Powoli
przełknęłam ślinę.
- Jak to – wyszeptałam, nie będąc w
stanie opanować drżenia głosu. Czułam się przeraźliwie zmęczona, ale to był
dopiero początek.
Hoshigaki zacisnął zęby,
najwidoczniej szukając odpowiednich słów do przekazania mi tej całej,
popapranej historii, którą Rimo od zawsze przede mną ukrywał. Doskonale
wiedziałam, że kot i Rekin spotkali się już wcześniej – moje pierwsze leczenie
Itachiego okazało się tylko czystą zapłatą za coś, co zrobił w przeszłości
Kisame. Rimo nie był chętny do wspomnień; być może wstydził się popełnionego
błędu, tego, że faktycznie był komuś coś winien.
- Na jednej z moich pierwszych, porządnych
misji Akatsuki zginął mój partner – głos mężczyzny był ciężki, ale nie usłyszałam
w nim ani trochę smutku czy tęsknoty. – Wcale nie było mi go szkoda. Był słaby,
myślę, że Lider chciał po prostu tymczasowo zapełnić czyjeś miejsce. Pain kazał
mi zrzucić jego ciało do jednej z głębszych przepaści na wypadek, gdyby shinobi
z którejś Wioski chcieliby zbadać jego zwłoki.
Znajdowałem
się wtedy w Kiri, więc jak zwykle wszędzie krzątała się ta cholerna mgła. Nic
nie widziałem, ciągnąłem za sobą to przeklęte, tłuste cielsko. Zbliżał się
ranek, kiedy zauważyłem porządne urwisko. Zrzuciłem trupa i już miałem wracać,
kiedy nagle usłyszałem krzyk. Nie brzmiał przerażająco, był to raczej dziecięcy
pisk. Po chwili wyłapałem też czyjeś kroki i ciężkie odgłosy dyszenia. Nie
miałem zamiaru nikogo ratować, ale to zdarzyło tak szybko… W jednej chwili
stoję sam, otoczony gęstą mgłą, a z następnej sekundzie wyłania się płaczące
dziecko biegnące w stronę przepaści – pokręcił głową z czymś w rodzaju
rozbawienia, wciąż nie odrywając wzroku od zniszczonych ciągłą walką dłoni. –
Biegłaś tak szybko, zadziwiająco szybko jak na swój wzrost. Nie sięgałaś mi
nawet kolan, ale kiedy cię złapałem walczyłaś jak lew. Gryzłaś, kopałaś,
wrzeszczałaś jakbym to ja próbował wrzucić do tego pieprzonego urwiska, a ja
tylko patrzyłem.
Nie
mogłem zrozumieć co właśnie się stało, ale musiało to wyglądać przezabawnie. Ja
- wielki, przerażający przestępca, trzymający malutką dziewczynkę wpatrującą
się we mnie tymi ogromnymi, zielonymi oczami. Kiedy przestałaś płakać i
wybudziłaś się z tego dziwnego transu, patrzyliśmy na siebie z takim samym
zaskoczeniem. Nie miałem zielonego pojęcia co robić. Już miałem się odezwać, o
coś zapytać, kiedy pojawił ten kocur – zerknął na pogrążonego w niespokojnym
śnie Rimo, mrużąc srebrne oczy. – Wiedziałem o tej dziwacznej rasie. Gdy byłem
dzieciakiem za jedną z moich koleżanek pałętał się dziwaczny kot, z takimi
mądrymi, ludzkimi oczami. Potem powiedziała mi, że miewa przerażające
halucynacje i sny, a on jej pomaga. Zorientowałem się, że to musiały być wasze
początki, bo kocur był wyraźnie nieogarnięty w tej całej sytuacji. Przez chwilę
wydawało się, jakby miał się na mnie rzucić, ale niespodziewanie wyrwałaś się z
mojego uścisku i podbiegłaś to futrzaka – wzruszył ramionami, wreszcie
skupiając się na mnie. – Rimo chyba domyślił się, że tak naprawdę cię
uratowałem, bo wymamrotał: „Mam u ciebie dług”. A potem zniknęliście, a ja znów
zostałem sam.
Mój
żołądek wywrócił się kilka razy, znajdując wspólny rytm z szaleńczym sercem. A
ja po prostu gapiłam się na Kisame jak małe, głupiutkie dziecko, najwyraźniej
cofając się w czasie. Zawdzięczałam mu życie? Zawdzięczałam życie mężczyźnie,
który bez skrupułów wymordował większą część mieszkańców Kirigakure, który
odcinał głowy tracąc w tym rachubę, który traktował brutalność jak swoją
siostrę?
Z
drugiej strony, dlaczego miałby kłamać? Nie miał w tym żadnego interesu, a w
tamtej chwili wyglądał jakby jego maska, którą budował całe życie, rozpadła się
na tysiąc kawałeczków. Miałam wrażenie, że i ja się rozpadam.
-
Wyjdzie z tego, zobaczysz – mruknął z przekonaniem, a ja zorientowałam się, że
stał już przy drzwiach. – Silna z niego bestia. Z ciebie zresztą też,
księżniczko – mrugnął do mnie ze zwyczajną nutką psotliwości, dodając jeszcze:
- Itachi chciał się z tobą widzieć. Wspominał, że ma dla ciebie kilka istotnych
informacji.
Zanim
wyszedł, rzucił mi ostatnie, znaczące spojrzenie. Chwilę później zostałam sama,
otoczona setkami niezadanych pytań i wątpliwości. Przymknęłam oczy, chcąc jak
najszybciej cofnąć się kilka miesięcy wstecz, kiedy to wciąż mieszkaliśmy w małym,
drewnianym domku, a naszym jedynym zadaniem było unikanie kłopotów. Z
niespokojnym oddechem i hukami w głowie podniosłam się na nogi i nie oglądając
się za siebie, opuściłam pokój.
I
tak właśnie skręcałam już piąty raz, gubiąc się w rozwidleniach jak w
labiryncie. Przystanęłam, biorąc głębszy oddech i starając się rozpoznać
korytarz. Minęło kolejne dziesięć minut bezsensownej wędrówki, zanim stanęłam
pod odpowiednimi drzwiami. Gdy mieszkaniec pokoju otworzył drzwi, uderzyło we
mnie przyjemnie chłodne powietrze.
-
Chciałeś ze mną porozmawiać, prawda?
***
-
To niemożliwe.
Mój
głos brzmiał pewnie, nie miałam najmniejszych wątpliwości. Nadzieja zdążyła już
dawno wygasnąć, pozostawiając swoje miejsce bezlitosnej pustce. Przez tyle lat
byłam pewna swoich racji – nikt nie zdołał ich tknąć, w jakikolwiek sposób
osłabić. Krew – która mimo, że zmyta, to wciąż odczuwalna – na moich dłoniach
stała się gorzkim dowodem popełnionej przeze mnie zbrodni. A teraz ktoś miał
czelność podważać te wszystkie fakty, które zbudowały mnie od nowa. Już sama
nie wiedziałam czy powinnam się śmiać, czy może lepiej płakać.
-
To po prostu niemożliwe – powtórzyłam nieco ciszej, wbijając wzrok w ciemnozieloną zasłonę. Na komodzie wciąż
leżały książki.
Itachi
przypatrywał się mnie oparty o biurko, dżentelmeńsko pozwalając mi zająć łóżko.
Czułam się nieco niepewnie, mając świadomość, że dokładnie w tym miejscu śpi
Uchiha, człowiek który wymordował cały swój klan – z drugiej strony powinnam
się już przyzwyczaić, skoro spędziłam w tym pomieszczeniu tyle godzin, zajęta
leczeniem oczu młodego ninja. Oczu, które w tamtym momencie wlepiały we mnie
bezlitośnie intensywne spojrzenie.
-
Nie przypominasz sobie żadnej ucieczki? – pokręciłam głową. – Być może gdy
byłaś mała, może nie pamiętasz? Albo po prostu nie byłaś tego świadoma?
Westchnęłam
ciężko, przeczesując palcami rozpuszczone włosy.
- Klan Naito od zawsze trzymał się
razem, Itachi – mruknęłam, przypominając sobie wspólne przesiadywania, ogniska
czy samą naukę. – Nie było mowy o czymś takim jak odłączanie się.
Uchiha streścił mi swoją ostatnią
misję. Poszedł na nią sam, najwidoczniej uzgadniając to wcześniej z Liderem.
Dlaczego Pain się zgodził? Nie miałam zielonego pojęcia. Być może mieli jakiś
układ; może Itachi zwyczajnie go oszukał. Bo tak naprawdę, nawet po tych
wszystkich miesiącach spędzonych w siedzibie Brzasku, wciąż nie znałam członków Akatsuki. Mogłam
zapamiętać ich słowa, wyraz twarzy i zachowanie – to wciąż dawało niewiele,
zaledwie małą cząstkę tego, kim naprawdę byli.
Czy mieli takie same zdanie o mnie?
Itachi podsłuchał rozmowę dwóch shinobi
z Suny, mówiących o niezwykle utalentowanym medyku. Mężczyzna zagościł w Sunie
kilka dni temu, lecząc śmiertelnie chorego brata Kazekage. Zrobił to
bezinteresownie, nie przyjmując zapłaty. Nad rankiem ulotnił się bez słowa i
nie pozostał po nim żaden ślad.
- Pomyśl, Kita – ciemnowłosy zaczął
chodzić po pokoju, a kiedy oparł się o drzwi, kontynuował: - Ten człowiek
posiadał ogromną wiedzę medyczną, ludzie opisywali go jako bladego bruneta z
intensywnie zielonymi oczami. Czy nie tak wyglądała większość klanu Naito?
Rzuciłam mu twarde spojrzenie.
- Naito się nie odłączali –
papugowałam samą siebie, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Jeden się odłączył – odparł z takim
samym przekonaniem, unosząc brwi.
No tak. Przyjaciel ojca Itachiego,
który w nocy chciał zabić jego żonę. A raczej nie miał wyboru, pociągany przez
sznurki swojej własnej choroby. Czyżby nie miał swojego Masuulka? A może jego Opiekun nie był w stanie złagodzić psychozy?
- Myślisz, że to może być on? –
zapytałam, nie mogąc znieść dręczącej mnie niepewności.
Uchiha westchnął cicho, wkładając
dłonie do kieszeni czarnych spodni.
- Niemożliwe – zamknął oczy, jakby
chciał odgrodzić się od następnych słów. – Nad rankiem, tuż po ataku na moją
matkę, ojciec go zabił.
Sama nie wiedziałam, dlaczego te
słowa tak mną wstrząsnęły. Nie mogłam wytłumaczyć trzęsących się dłoni,
przyśpieszenia rytmu serca i rosnącej guli w gardle. Uchiha zabijali. Naito zabijali.
Tak wyglądał brutalny świat ninja. Więc dlaczego, do cholery, nagle przebywanie
w obecności Itachiego zabiło nędzne poczucie bezpieczeństwa?
- Więc to niemożliwe – szepnęłam,
próbując odzyskać pewność w głosie. Przełknęłam ślinę. - Skoro zabili jednego,
nikt już nie odważyłby się samotnie opuścić naszej posiadłości. To może być po
prostu zbieg okoliczności, wiesz, wygląd.
- Mógłbym w to uwierzyć – mężczyzna
odwrócił głowę w stronę okna, a poranne światło łagodnie oświetliło jego
przystojną twarz. – Gdyby nie to, że z mężczyzną podróżował kot.
Kot?
A może jednak…?
- Boże, nie – oparłam łokcie o
drżące kolana, chowając twarz w dłoniach. Zbierało mi się na wymioty. – Nawet
jeśli, co to zmienia? Miałeś znaleźć ludzi odpowiedzialnych za te psychozy,
Itachi.
Ale wtedy to do mnie dotarło.
Przypomniałam sobie ostatni sen, ostatnie słowa Złego.
„Klan Naito był
wyjątkowy nie tylko pod względem medycznym”.
Nikt
nie kontrolował mojego klanu.
„Dzięki ich
najgorszym koszmarom, które tworzyli Opiekunowie wasz klan przewidywał większe
i mniejsze zagrożenia czy katastrofy.”
Żaden człowiek, żadna technika
ninja.
„Dlaczego
więc nie wybraliście innych sposobów? Łagodniejszych sugestii? Czy to musiały
być koszmary?”.
Nie było, nie ma i nie będzie nikogo
do łapania. Nikt mnie nie kontrolował, poza moją własną świadomością.
- Wiedziałeś? – uniosłam wzrok,
czując się oszukana. A nie powinnam.
- Przypuszczałem.
Powoli wypuściłam przetrzymywane w
płucach powietrze. Przez okno wślizgnął się cichy podmuch wiatru.
- A więc po co…
- Gdybyś odnalazła członka z twojego
klanu, być może odpowiedziałby na twoje pytania – Itachi zmrużył oczy, w
których nagle zagościł sharingan. – Wciąż nie wiadomo, jakim cudem zdołałaś
wybić cały swój klan.
Poczułam cień irytacji.
- Ty zrobiłeś to samo – palnęłam bez
zastanowienia.
- Miałem czternaście lat. Ty siedem.
Patrzyliśmy na siebie w ciężkim
milczeniu. Miałam ochotę zakończyć tę rozmowę, chociaż okazała się ona wielkim
krokiem naprzód. Po kilku minutach powoli skinęłam głową.
- Jeśli udałoby ci się dowiedzieć,
czy to naprawdę ktoś z mojego klanu – zamilkłam, zastanawiając się nad
następnymi słowami. Z nadmiaru emocji kręciło mi się w głowie. – Może… Może
mogłabym z nim porozmawiać.
Uchiha pokiwał głową. Nieśpiesznie
podniosłam się na nogi, podchodząc do mężczyzny. Nagle wydał mi się wyższy niż
zwykle.
- Co robisz? – mruknął niepewnie,
kiedy opuszkami palców musnęłam jego lodowate skronie.
- Wywiązuję się z mojej części umowy
– odpowiedziałam obcym szeptem, aktywując chakrę. Delikatne światło oblało
drzwi i część parapetu.
- Nie – Itachi delikatnie chwycił
moje nadgarstki, odsuwając moje dłonie. – Jesteś wykończona i nie powinnaś się
przesilać.
Cień wcześniejszej irytacji rozrósł
się do granic możliwości.
- Wszystko ze mną okej – niemal
warknęłam, czując ostre zawroty głowy.
Ciemnowłosy pomógł mi dotrzeć do
łóżka, czekając, aż odzyskam pełnię świadomości. Starałam się brać pewne,
głębokie oddechy. Kiedy bunt moich płuc zaczął gasnąć, spojrzałam prosto w
zabójczą technikę Uchihy.
- Muszę wrócić do Rimo – sapnęłam. –
Pomożesz mi?
Chwilę później wylegiwałam się obok
śpiącego kota, delikatnie muskając jego niezdrowo gorącą skórę. Zasnęłam z
myślą o wysokim, zielonookim mężczyźnie przemierzającym bezkresną pustynię
razem z wytrwałym kotem.
***
Następne cztery dni spędziłam na
odzyskiwaniu utraconych sił, przesiadywaniu przy wciąż nieprzytomnym kocie i
wieczornych przygotowywaniach nowych leków w pokoju Skorpiona. Obecność
milczącego Akasuny działała na mnie dziwnie kojąco. Spokój i cisza okazały się
najlepszym lekiem na moje stargane nerwy. Wydawało się nawet, że sam Sasori
wolał mnie mieć na oku, na wypadek gdyby złośliwa trucizna okazała się jednak
skuteczna. Oczywiste było, że robił to wszystko na polecenie Lidera.
Sama wizyta w ciemnym gabinecie
Paina nie miała jeszcze miejsca. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że Lider
będzie chciał odbyć ze mną rozmowę w cztery oczy – nie widziałam się z nim od
czasu misji z Braćmi Zombie, a jego reakcja na mój stan okazała się
przerażająca. Być może musiał po prostu odreagować.
Albo chciał coś przede mną ukryć.
Obie perspektywy były paskudne.
Tego spokojnego, czwartkowego
wieczoru po skończonej pracy obserwowałam pracującego przy swoich marionetkach
Skorpiona. Mężczyzna najwidoczniej nie miał nic przeciwko – pozwolił, bym
przyglądała się jego starannej pracy, popijając zieloną herbatę i ciesząc się
zapachem drewna. Niesforne, czerwone kosmyki włosów co chwilę opadały na
zmrużone oczy Akasuny. Ciemnobrązowe spojrzenie wyłapywało każdy ruch
ożywającej marionetki. Przymknęłam oczy, pozwalając, by moja głowa opadła na
chłodną ścianę.
Po dłuższej chwili mój odpoczynek
zakłóciło mocne uderzenie w drzwi. Drgnęłam nerwowo, nie będąc przygotowana na
gości. Sasori sięgnął po leżącą nieopodal drewnianą rękę marionetki.
- Proszę – odezwał się zwykłym,
beznamiętnym tonem. W tym samym momencie w drzwiach stanął zamaskowany Kakuzu.
- Potrzebuję dziewczyny –
poinformował, odgarniając przydługie, ciemnobrązowe kosmyki.
Tym razem maska zasłaniała jedynie
połowę jego twarzy; włosy opadały na szerokie, pozszywane ramiona. Ciemnoskóry
zaciskał pięści, wbijając wzrok w moją zdezorientowaną twarz.
- Idźcie – odparł niewzruszony
Skorpion, tym samym zmuszając mnie do podróży z jednym z Nieśmiertelnych
członków Akatsuki.
Wędrowaliśmy w ciszy, która idealnie
komponowała się z ciemnymi korytarzami siedziby. Kiedy po pewnym czasie
zorientowałam się, że Kakuzu prowadzi mnie do podziemi, moje ciało momentalnie
się spięło. Moja ochota na gwałtowną ucieczkę wzrosła w jednej sekundzie.
- Po co mnie tam ciągniesz? –
zapytałam, układając w głowie jakąś sensowną wymówkę na powrót do pokoju.
- Dla mnie to bezsensowne, ale
Kisame chce, żebyś coś zobaczyła – odparł, w tym samym momencie uchylając się
przed jedną z kolumn.
Niezdarnie powtórzyłam jego ruch,
przeklinając pod nosem całe Akatsuki. Kakuzu rzucił mi chłodne spojrzenie, ale
się nie odezwał.
Gdy dotarliśmy pod znajomy głaz,
przemykający przez korytarze chłód zdążył zadomowić się w moim ciele. Podczas
gdy mężczyzna zmagał się z przejściem, ja z całych sił starałam się powstrzymać
od żałosnego szczękania zębami. Zignorowałam także kolejne zawroty głowy.
Jeżeli Hoshigaki chciał, żebym tam była, to musiało być coś ważnego.
Tuż przed znajomymi, metalowymi
drzwiami Kakuzu postanowił się zatrzymać. Przez chwilę wpatrywałam się w jego
umięśnione plecy, zakryte zwykłym, czarnym płaszczem. Wydawało mi się, że przez
czarny materiał przebija się coś, co pulsowało z każdym oddechem mężczyzny.
Zanim zdążyłam nad tym pomyśleć, Nieśmiertelny się odwrócił. Zieleń spotkała
się z zielenią w długim, niepokojącym spojrzeniu.
- Wstrzymaj oddech, jeśli nie chcesz
zemdleć – wyjął z kieszeni płaszcza czarną szmatkę, podając mi ją niedbałym
ruchem. – Weź na wszelki wypadek.
Krzywiąc się, przyjęłam drobną
maskę. Materiał był nieprzyjemnie śliski.
- Dam radę – mruknęłam cicho.
- W tym stanie? – Kakuzu zlustrował
moją zziębniętą, chorowitą postać. – Mam małe wątpliwości.
Obserwowałam jak odchodzi, z głośnym
westchnięciem podnosząc maskę do nosa. Chcąc nie chcąc, ciemnoskóry miał rację
– mój stan nie był fenomenalny i nawet złośliwe zimno płynące ze ścian
korytarzy potrafiło mnie zamroczyć. Po krótkiej chwili wahania ruszyłam za nim.
W „pokoju tortur” cuchnęło jak
diabli. Ponadto w powietrzu unosił się dziwny dym, który potrafił skutecznie
zdezorientować człowieka. Ku mojemu zdziwieniu, Kakuzu nie miał z tym
najmniejszego problemu. Ba, po jego pewnym spojrzeniu dało się wywnioskować, że
czuł się jak ryba w wodzie.
- Przyprowadziłem dziewczynę.
Dziewczynę.
Przebywałam w organizacji już kilka dobrych miesięcy, a niektórzy wciąż traktowali
mnie tylko jako dziewczynę. Byłam ich
medykiem, do cholery! Czy nie zasłużyłam na równe traktowanie z innymi?
- Doskonale - w pomieszczeniu rozbrzmiał znajomy głos
Rekina, a gdy dym się ulotnił, natrafiłam na jego niepewny uśmieszek. – Podejdź
no, księżniczko.
Powoli podeszłam do Kisame, który
obserwował mnie z góry wzrokiem pełnym obaw. Kiedy zauważyłam stojącego w kącie
Deidarę, ochota na ucieczkę wzrosła do granic możliwości. Znów zakręciło mi się
w głowie.
- Chyba nie chcę… - jęknęłam cicho,
kiedy gorąca dłoń Hoshigakiego zacisnęła się na moim nadgarstku. Zacisnęłam
zęby.
- To ważne – był śmiertelnie
poważny. Kolejny raz zaczęłam myśleć o sobie jak o małej, bezbronnej
dziewczynce.
Ale
nią nie jesteś, warknął głos w mojej głowie, jesteś poszukiwanym ninja, potrafisz walczyć i się bronić. Przestań
się nad sobą użalać, idiotko.
Biorąc głęboki wdech, pokiwałam
głową. Czułam, że wzrok Deidary mógłby wyłapać każdą z miliona moich
wątpliwości. Kisame delikatnie pociągnął mnie do przodu. Moim oczom ukazała się
nieprzytomna, ciemnoskóra kobieta. Z wieloma zadrapaniami, poplamionym ubraniem
i powyrywanymi włosami wyglądała na martwą, ale nią nie była. Jej wyczerpane
torturami ciało chwilowo dało sobie odpocząć.
- Spójrz na jej plecy – mruknął
Rekin, a ja mimowolnie okrążyłam niepewne krzesło.
Tył jej koszuli był kompletnie
zniszczony, a plecy oznaczone obrzydliwymi cięciami. Były tak głębokie, że nie
miałam pojęcia, jakim cudem się jeszcze nie wykrwawiła. Ale pomijając te
wszystkie paskudne rany, było coś jeszcze. Między niezdrowo wystającymi
łopatkami zauważyłam przedstawiający czarny pentagram tatuaż. W środku
pentagramu umieszczono zielony znak „X”.
- Dawny symbol medyków – szepnęłam,
bijąc się z ochotą muśnięcia go palcami. – Kiedyś tatuowano każdego medycznego
ninja na plecach, aby potencjalne ofiary mogły go wykorzystać.
- Stare czasy, kiedy medycy byli po
prostu wykorzystywani przez innych shinobi – dopowiedział wpatrzony w kobietę
Kakuzu, jakby dzięki tym słowom wracał w przeszłość.
Zmarszczyłam brwi. Uczyłam się o
tamtych czasach jako dziecko, a moja matka zawsze powtarzała, abym nikomu o tym
nie mówiła. To była stara tajemnica, a wszyscy żyjący w tamtych czasach już
dawno odeszli. Więc ile, do cholery, Kakuzu mógł mieć lat?
- Teraz już nikt nie używa tych
znaków – przeczesałam palcami włosy. – Nikt nie powinien ich znać.
- Mam wrażenie, że gdzieś to już
widziałem.
Wszyscy spojrzeli na zamyślonego
blondyna, który leniwym krokiem zmierzał ku więźniowi. Błękitne oczy Deidary
zmrużyły się w irytacji, jakby nie mógł poskładać własnych myśli. Bandaż
oplatający jego czoło zniknął; pozostała jedynie blada blizna.
- Ja też – przygryzłam wargę, kiedy
nasze oczy się spotkały. Zobaczyłam w nich blask zrozumienia.
Staliśmy kilka minut w
przytłaczającej ciszy, załamani nierozwiązanymi zagadkami i tajemnicami. Nagle uderzyła
mnie pewna myśl.
- Czy Lider nie powinien tego
obejrzeć?
- Już to widział – odpowiedział
sfrustrowany Kisame.
- I?
- Odszedł bez słowa.
Zanim zdążyłam mrugnąć, Kakuzu
zrobił krok do przodu.
- Trzeba się jej pozbyć – oznajmił beznamiętnie,
poprawiając maskę.
- Co? – poczułam, jak krew w moich
żyłach zaczyna zamarzać.
- Racja – Kisame szarpnął mnie w
swoją stronę, zaciskając rękę na moim przedramieniu. – Deidara, zajmij się tym.
- Nie, nie, nie! Chwila! – zaczęłam się
szarpać, gotowa walczyć z trzymającym mnie Hoshigakim, ale jego uścisk był
cholernie mocny.
Pociągnął mnie w stronę drzwi i
zatrzymując się tuż przy nich, uparcie ignorował moje błagania i krzyki. Czy
nie tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie? Wrzeszczałam jak zarzynany
człowiek, mając tą okropną świadomość, że śmierć tej kobiety oznacza śmierć dla
odpowiedzi na moje pytania.
Znała mój klan. Wiedziała o mnie.
Szukała mnie. Posiadała zakazany znak. A oni po prostu chcieli to wszystko
skreślić i udawać, że była po prostu bezużytecznym więźniem. W tamtym momencie
nienawidziłam trzymającego mnie Kisame, milczącego Kakuzu i przygotowującego
gliniane bomby Deidary. Nienawidziłam niezainteresowanego Lidera, wciąż
osłabionej Konan i nieprzytomnej Temko. Nienawidziłam przebywającego na misji
Hidana, szukającego odpowiedzi Uchihy, krzątającego się po korytarzach Tobiego
i pozbawionego człowieczeństwa Akasuny.
Znienawidziłam ten moment, kiedy
mimo moich żałosnych błagać i płaczu blondyn nieśpiesznie układał śmiercionośną
broń na ciele ciemnoskórej kobiety. Znienawidziłam także moją codzienną,
przerażająco okrutną bezsilność, która ciągnęła mnie za sobą na smyczy jak
poniżane zwierzę.
Kiedy z mojego jedynego źródła
odpowiedzi pozostało jedynie zniszczone ciało i oblepiające wszystkie ściany
wnętrzności, zaczęłam krztusić się obrzydliwym dymem. Płuca odmawiały mi
posłuszeństwa nawet kiedy Rekin wziął mnie na ręce i spokojnie wyniósł na
korytarz. Wrócił do środka bez jakiegokolwiek słowa, trzaskając drzwiami.
Kaszląc i przegrywając z ośmieszającymi łzami, opadłam na miękki dywan. Dzięki
resztkom świadomości wyjęłam maskę Kakuzu, chroniąc mój organizm zarówno przed
odorem śmierci, jak i gazem usypiającym.
Nie miałam pojęcia ile czasu minęło.
Całą swoją uwagę skupiłam na niewielkiej, szpecącej ścianę plamce, która
burzyła obraz tego idealnego pomieszczenia. Po kilku minutach czy godzinach
zaczęły ze mną pogrywać silne dreszcze. Granatowa koszulka przesiąkła dymem i potem.
Kątem oka zauważyłam, że obok mnie
przesnuli się Kisame wraz z Kakuzu. Żaden z nich nie zareagował, po prostu
przekroczyli moje wyciągnięte nogi jak upierdliwą kłodę. Ścisk z gardle zaczął
się zmagać, gdy nie odrywałam wzroku od ciemnozielonej plamy. Gdy ich ciężkie
kroki ucichły, z pomieszczenia wydostała się ostatnia osoba. Moje serce
stanęło, jakby desperacko czekało na jakąkolwiek formę pocieszenia. Głupie znów
zaczęło galopować, kiedy blondyn zignorował mnie tak samo jak reszta. Nagle
poczułam ogarniającą mnie złość.
- Więc tak po prostu odchodzicie? –
warknęłam, a nagle cała rozpacz wyparowała. Pozostała tylko paląca złość. –
Tchórze.
Usłyszałam, jak Deidara się
zatrzymuje i gwałtownie wciąga powietrze. Zacisnęłam pięści.
- To była moja jedyna szansa, a wy
doskonale wiedzieliście – poderwałam się do góry, starając się zapanować nad
nagłym zamroczeniem. Mrugając jak opętana, wpatrywałam się w napięte plecy
blondyna. – To nie robi na was żadnego wrażenia, prawda? Piski, krzyki,
błagania, po prostu robicie swoje jak żałosne marionetki.
Gdybym mogła, w tamtym momencie
plułabym jadem. Gorąc zaatakował moje policzki, przypominając o wrzącej we mnie
frustracji.
- Możliwe, że ta kobieta była
kluczem do wszystkiego. Ale teraz już jej nie ma, bo wy… Bo ty…
- A dlaczego to miałoby mnie kurwa
obchodzić?! – nagły wybuch Deidary sprawił, że aż się cofnęłam. W jego
błękitnych oczach błyszczała chęć mordu. – Jesteś tylko drobną, roztrzęsioną
dziewczynką, która nie ma pojęcia o tym jak tu jest naprawdę!
Zaczął się zbliżać tym wolnym,
niepokojącym krokiem, a ja – mimowolnie – cofać.
- Zapominasz, że właśnie w tym
momencie przebywasz z jednym z najokrutniejszych, najbardziej szalonych i
nieprzewidywalnych przestępców na świecie? – uśmiechnął się z czystym szaleństwem,
a ja, nie przestając się cofać, zadrżałam. – Zapominasz, że pozbawiłem życia
tysiąca ludzi, z zamiłowaniem artysty oglądając jak ich żałosny, przemijający
żywot kończy się w śmierci pełnej agonii? Nie pamiętasz tych wszystkich
opowieści o blondwłosym terroryście, który wkładał swoim ofiarom do ust bomby,
przyglądając się jak krztuszą się własną pozostałością swojego ciała, jak ich
oczy wwiercają się w głąb roztrzaskanej czaszki?
Przerażenie, które odczuwałam było
większe od pamiętnej akcji w lesie, podczas spotkania z Ikuko. Jeśli wtedy
uważałam, że Deidara miał ochotę mnie uderzyć, teraz miałam wrażenie, że
chciałby mnie zabić.
- Przypomnij sobie te wszystkie
pozbawione rodziców dzieci, wysadzone miasta, ludzi pozbawionych nóg czy rąk –
podczas zderzenia ze ścianą wstrzymałam oddech. Chłopak prostując ramię, oparł
dłoń tuż obok mojej przyciśniętej do muru głowy. Na jego policzku zauważyłam
zaschniętą krew. – Za te wszystkie tragedie odpowiadam ja, Kita. Więc proszę
cię, nie zapominaj, że mógłbym cię zabić jednym, bezlitosnym ruchem.
Złość i strach zaczęły przemijać,
kiedy zamknęłam oczy. Dopiero wtedy zrozumiałam, że byłam po prostu zmęczona.
Tak cholernie wykończona…
- A czy ty zapomniałeś o mojej
historii? – szepnęłam, otwierając oczy. Resztkami sił odepchnęłam się od
ściany, uświadamiając sobie, że nasze twarze dzielą centymetry. Mimo to,
kontynuowałam. – Ta drobna, roztrzęsiona dziewczyna, która nie ma pojęcia o
życiu zamordowała cały swój klan, włócząc się po świecie z nieporadnym
kociskiem – mój głos zawiódł, nabierając łagodniejszego tonu. – Nie zapominam o
tych wszystkich rzeczach, Deidara. Ale pamiętam też historię małego,
wykorzystywanego chłopca, który po prostu nagle stracił rodzinę i swoje
dzieciństwo. Pamiętam opowieść o młodym chłopaku, który uciekł z wioski i
został mimowolnie wcielony w szeregi przestępczej organizacji – przełknęłam ślinę,
zerkając na jego miękkie usta. – Nie zapominam o zabawnym, nieco aroganckim
dupku, który pewnego wieczoru pił ze mną sake. Który kiedyś przeniósł mnie
nieprzytomną do swojego pokoju – ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że moja dłoń
dotyka jego splamionego krwią policzka. Po dłużej chwili wahania spojrzałam mu
w oczy. – Pamiętam, że przy nim czuję się lepiej i zapominam, że tak naprawdę
nie wiem co się za chwilę zdarzy.
Musiałam wyglądać okropnie – z przekrwawionymi
i opuchniętymi od płaczu oczami, odstającymi w każdą stroną włosami i
przepoconą koszulką. Wciąż czułam się oszukana, ale w tamtej chwili poczułam
coś jeszcze. Dziwną ekscytację i ponowną chęć zbliżenia z Deidarą, a wszystko
to przez przeszywające, hipnotyzujące spojrzenie lazurowych oczu z których
zniknęła złość.
Zauważyłam, jak chłopak powoli
wypuszcza powietrze. Niepewnie zsunęłam drżącą dłoń na jego wilgotną szyję.
Starałam się skupić na ponownym odzyskaniu spokojnego oddechu.
- Deidara, ja…
W tym samym momencie, kiedy
pochyliłam się do przodu usłyszałam donośne skrzypnięcie drzwi. Zerknęłam na
zdziwionego artystę, który po chwili zorientował się, że ktoś właśnie otwierał
metalowe przejście. Wzniósł oczy w stronę sufitu, a ja pozwoliłam sobie na małe
poczucie irytacji.
Po
dziesięciu sekundach usłyszałam niepewny głos Kisame.
- Przyszedłem po księżniczkę –
zerknęłam przez ramię chłopaka, łapiąc zdezorientowany wzrok Rekina. Dopiero
wtedy zrozumiałam, że Deidara wcale się nie cofnął. – Temko siedzi w twoim
pokoju i chce się z tobą widzieć.
***
Już podczas powrotu do mojego
gniazdka przeczuwałam, że nie dowiem się niczego dobrego. Pesymistyczne
przeczucia stały się moimi braćmi, uparcie stwierdzając, że zawsze mają rację. Z
właściwym nastawieniem nacisnęłam zabrudzoną klamkę.
Temko siedziała na łóżku z podkulonymi
nogami, a jej granatowa, delikatna sukienka opadała na łapy Rimo. Dziewczyna
wpatrywała się w kota zamyślonym wzrokiem, bawiąc się swoimi bransoletami.
Kiedy podniosła głowę, z jej niedbałego koka wymsknęło się kilka kosmyków.
- Temko – przywitałam się,
delikatnie zamykając drzwi. Zapalona lampka rzucała na jej twarz przerażające
cienie.
Członkini Akatsuki przetarła
niezdrowo bladą twarz drobnymi dłońmi, a gdy znów wlepiła we mnie wzrok, w jej
oczach dostrzegłam niepokój.
- Musimy porozmawiać – wstrzymała oddech,
jakby chciała zatrzymać następne słowa. – Już znam wszystkie odpowiedzi. Wiem,
czego od ciebie chcą.
____________________________________
Cześć Wam :)
Nowy rozdział już jest, nieco dłuższy niż ostatnio. Nie musieliście czekać miesiąc, jest dobrze! Teraz staram się sama w tym wszystkim nie pogubić, wracam do poprzednich rozdziałów i sprawdzam, czy nie popełniłam jakiegoś błędu. Ale jak na razie nie jest najgorzej.
Mam nadzieję, że korzystacie z wakacji na całego :D Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
Pozdrawiam! ;3
Ahh jak ja lubię Twój styl pisania i tworzenia tej historii to Ty chyba nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy;) Uwielbiam^.^
OdpowiedzUsuńI ta scenka Deidarą fantastyczna!
Tak trzymaj i cieszę się, że rozdział był dłuższy i stworzony w krótszym czasie.
Życzę weny i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału
Pozdrawiam serdecznie Gal Anonim...^.^
Jejku, dzięki wielkie, naprawdę cieszę się jak nienormalna czytając coś takiego :D
UsuńPostaram się nie zawieść, również pozdrawiam! :3
Fantastyczny rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :*
UsuńAle się porobiło! :) nie zdziwiłabym się, gdyby dziewczyna upadła psychicznie w następnych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńBohaterka ma coraz bardziej pod górkę nie tylko w sprawach związanych z odnalezieniem informacji o swoim klanie, ale i również z emocjami i odczuciami względem Deidary.
Zakończenie wskazuje, że będzie bardzo ciekawe, więc pisz, pisz, bo z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału.
Ta historia uzależnia:) Rzadko spotyka się takie blogi!
Cieszę się, że nie marnujesz swojego talentu tylko go rozwijasz tak trzymaj! :D
Hm, z psychiką Kity już jest kiepsko, więc będzie ciężko. Sama nie chcę jej zgotować jakoś wyjątkowo przerażającej śmierci czy coś :P Albo wyjątkowo trudnych rozterek miłosnych...
UsuńOgromnie się cieszę, że nazywasz "to coś" talentem, a więc postaram się nie zawieść!
Dziękuję i pozdrawiam :D
Niesamowita historia! trzymająca w napięciu pełna emocji i akcji:
OdpowiedzUsuńnieraz czytałam albo wracałam do poprzednich rozdziałów aby ponownie przeżyć przygody razem z bohaterką:)
Mam nadzieję, że za prędko to ty nas nie opuścisz!;D i dalej będziesz tworzyć^.^
Życzę weny i wyczekuję kolejnego rozdziału;]
To naprawdę niesamowite, że komuś tak bardzo się to podoba! :3
UsuńDziękuję bardzo, i też mam taką nadzieję!
Pozdrawiam :)
BAM, jestem :D Chciałam przeczytać twój rozdział wczoraj w nocy, ale jednak chciałam się wyspać i w ogóle :P zresztą wczoraj siostra puściła kabarety (swoją drogą bardzo śmieszne) a w takich warunkach nie da się czytać twojej powieści grozy xD
OdpowiedzUsuńJa się zabezpieczam i piszę komentarz w wordzie, by się nie skasował :P
Otóż tak! Pochwalę cię za długość :D jak dla mnie idealna! Nie za długi, by robić sobie przerwy (a niestety ja tak robię, znam blog gdzie notka ma z 40 stron… nie jestem w stanie czytać tego bloga XD) ani za krótki, bym była nienasycona, jednak zaciekawić zaciekawiłaś :D no, ale do tego dojdę za chwilę :D
Szkoda mi tego Rimo, taki biedny :< jeszcze Kita nad nim płacze… :< Przykre :< jeszcze Kisame zebrało się na zwierzenie, ładne to pierwsze spotkanie (pewnie tak Kisame postanowił, że nie będzie miał dzieci :P) no, ale pomimo tych bolesnych kopnięć, ugryzień i innych uratował ją :) Liczy się gest :D Tak na marginesie to zauważyłam, że jakieś dłuższe monologi oddzielasz enterem i wciskasz akapit – to jest trochę mylące, bo odczytuje to jako już część opisową xD
Wow, no nie spodziewałam się takiego potoczenia rozmowy z Itachim – znaczy tych rzeczy, które ich łączą :P oboje wymordowali swoje klany… super :O chociaż Kita jest lepsza :P siedem lat i już?! No nieźle, ciekawe o co chodzi z tym gościem z Suny? Wszystko wskazuje na to, że jest z jej klanu, ale czy to nie jest jakaś zasadzka? W końcu polują na nią. Właściwie to takie miłe, gdy Itaś odbiegł ją od leczenia, skoro jej stan jest dosyć ciężki – on chyba, jako jedyny naprawdę się nią przejmuje (ale oczywiści e laski lecą na bad boyi, którzy rzucą je brutalnie na łóżko i… wiesz o co mi chodzi xD) no i Kita to już sobie siedzi w kolejnym łóżku, jakiegoś z członków Akatsuki, no pozazdrościć :P
Mmm, jak ty bosko opisujesz te sceny z Saso :D aż przechodzą mnie przyjemne dreszcze w chwilach, gdy opisujesz jego pracę, precyzję i w ogóle :D nie dziwie się Kicie, też bym chciała zostać :P niestety Kakuzu wszystko zniszczył :P (jednak ta taka nieczuła odpowiedź Saso była mega :P) nieźle, Akatsuki się widać przyzwyczaili do smrodu… trochę obrzydliwe, ale okej xD akcja z tą kobietą w lochach… jednego nie rozumiem, po chuj oni tam sprowadzali Kitę, skoro w ogóle nie liczyli się z jej zdaniem? Żeby zrobić jej na złość? Żeby dać delikatną aluzję, że nigdy nie dowie się o swojej przeszłości? Okrutne >.> w ogóle ta scena między nią a Deidarą… mimo wszystko jest dosyć podniecająca XD chociaż nie chciałabym takiej przeżyć :P przypływ odwagi ze strony Kity i to jej pragnienie Deia :D :D Kurwa! Czy ty musisz takie sceny przerywać?! Podła kobieta >.< tak chciałam poczytać od ciebie o jakimkolwiek zbliżeniu dwóch postaci <3
Temko coś wie i chce jej to powiedzieć. Interesujące :D pisz szybko next’a! :D
Tyle ode mnie, życzę dużo, dużo weny :D oraz czasu, ochoty i przyjemności z pisania :D :D
Pozdrawiam :D :*
O, jak mówisz o kabaretach, to Ci wybaczam :D Nie można przegapić czegoś takiego XD
UsuńUff, cieszę się, że długość odpowiada, na początku wydawał mi się nawet za długi, bo pisany małą czcionką i jeszcze dwa razy sprawdzałam także no... ja osobiście mam go już dosyć ;-;
Rimo musiał się nacierpieć, każdy ma tutaj swoją rolę niestety ;c Haha, dokładnie, Kisame ma już fobie przed dziećmi bo spotkał Kitę XD A z tymi akapitami to powiem ci tak - już widziałam coś takiego w niejednej książce i chociaż mi to nie odpowiada, to chyba tak właśnie powinno być. Przykre ;c
Itachi to dżentelmen, jak ja go kocham <3 Nie potrafię zdecydować się na jednego, no! Właśnie dlatego Kita już gościła w 3 łóżkach hahah XD I nie jest przy tym dziwką, o!
Sasori obojętny musi być, to ta jego magia *-* Trochę mnie czasem przeraża, ale raczej pilnuję się, żeby go zbyt nie rozmiękczyć. Potem byłby problem ;c
Na chuj ją tam sprowadzili? Może po prostu chcieli się dowiedzieć czegoś więcej o tym znaku, wiesz, nie będą się przecież liczyli ze zdaniem dziewczyny XD Nie no, z Konan to by się może liczyli tak trochę.
Jak mówisz, że podniecająca, to osiągnęłam swój efekt XD Chociaż Ty jesteś lepsza w tych rzeczach.
Spokojnie, na wszystko przyjdzie czas... Może.
Dzięki, dzięki i również pozdrawiam ;**
Omg czemu ja nie wiem, że jest nowy rozdział?! I znowu tak dużo Kisame! Mam nadzieję, że ona się na niego nie obrazi! Prawda? Bo wiesz nie warto się na niego obrażać, bo jest śliczny!
OdpowiedzUsuńJa korzystam jeszcze dwa tygodnie z wakacji, a później znowu powrót do pracy! Już wolę zostać żoną Kisame...
Cieszę się że tak szybko był rodział chociaż, myślałam że będzie dłużej w sensie że dłużej trzeba będzie czekać.
Nudzi mi się jak cholera, czytam mało blogów tylko dwa, a w dodatku niestety matryca padla mi w laptopie i straciłam wszystkie rozdziały i nie mam jak pisać ani jak dodawać. Jestem zrozpaczona!
Pozdrawiam cię bardzo mocno! Wena niech będzie z tobą idę płakać xD
Hoshigaki Nami!
Zjadło mi komentarz a tak się starałam! No nic jeszcze raz xD
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentarzu nie wypowiedziałam się na temat rozdziału, bo dopiero teraz go przeczytałam do końca.
Zaskoczyło mnie to, że Kisame spotkał ją wcześniej i, że tak się zachował, no ale to akurat jest oczywiście. Może i jest mordercą, ale jednak pewnie go to zaskoczyło no i tak wyszło.
Chciałam też coś zauważyć. Kisame pochodzi z mgły, a napisałaś, że on właśnie prawie się zgubił w mgle kiedy chciał się pozbyć ciała. Kiedyś wyczytalam że ludzie z mgły naturalnie umieli się w niej poruszać, co dawało im dużą przewagę nad przeciwnikiem, czasami nawet umieli ją wytwarzać. Myślę, że Kisame jest zbyt doświadczony, a pisałaś, że był już w Aktsuki, więc powinien chyba jednak umiejętność poruszania się w mgle posiadać.
Wybacz że to napisałam, ale nie dawało mi to spokoju i mam nadzieję, że się za to na mnie nie obrazisz xD
Deidara, ach ten Deidara on zawsze jest taki dziwny... Zawsze sobie go tak wyobrażam
Że raz jest czuły i przyjacielski, a za chwilę potrafi być wrogi, arogancki. Świetnie go ukazujesz, tak samo jak Kakuzu.
UsuńMam nadzieję, że się nie pogniewasz za ten komentarz. I nadal będziesz na mojego bloga zaglądać. Ja zastanawiam się nad zawieszeniem, a wiem, że jak to zrobię to pewnie już nie wrócę.
Zawsze chciałam pisać tak jak ty, mieć taki styl. Chciałam żeby czytelnicy tak jak ja u ciebie potrafili odczuwać emocje bohaterów, wczuwać się w opowiadanie. Zazdroszczę ci, że tak świetnie piszesz i mam nadzieję, że ja też tak kiedyś będę umiała. Podoba mi się też to, że jako jedna z bardzo niewielu umiesz pisać i nie potrzebujesz do tego przekleństw. Nie lubie przekleństw na blogach, pewnie trudno w to uwierzyć, ale naprawdę nie lubie tego. Ty nie potrzebujesz ich do tego, żeby świetnie oddać emocje bohaterów.
Składam pokłony, ale nie do stóp takie należą się tylko Kisame xD.
Pozdrawiam jeszcze raz!
Nami
Ps wybacz, że podzieliłam na dwa komentarz, ale pisze z komórki i za nic w świecie nie chciało mi dodać całego xD.
Wiesz co, Nami, nie wiem czy "obrażanie się" byłoby jakoś korzystne w Akatsuki... Już bardziej opłacałoby się odciąć komuś głowę :3
UsuńTo korzystaj w tych dwóch tygodni, korzystaj! I odliczaj dni do kolejnego wolnego, oczywiście :D
Żaaaal, musisz jakoś to naprawić ;c Poproś swojego chłopaka, może coś poradzi ^^
Przestań, przecież nie będę się obrażała o to, że wytknęłaś mi coś tak ważnego! Szczerze mówiąc, kompletnie zapomniałam o tym, że była mowa o zdolnościach ninja z Mgły, ale coś tam mi się kojarzy, więc mój błąd :c Ale wiesz, uznajmy że Kisame był mega zmęczony i po prostu rozdrażniony. Najwidoczniej nie zagłębiam się w jego historię w takim stopniu jak Ty XD Mimo to dzięki, będę już wiedziała na przyszłość:*
Ach Deidara, Deidara... Mogłabym się o nim rozpisywać, ale to zajęłoby wieczność ;c
Zaglądam na Twojego bloga, oczywiście! Tylko nie napisałam od razu komentarza, bo byłam na telefonie, a potem się już jakoś zapomniało :c Także oczekuj komentarza w najbliższych zdaniach i nieee, nie zawieszaj! Twoja historia ma potencjał i już teraz zaciekawia :)
Ej, to naprawdę najmilsza rzecz jaką ostatnio przeczytałam ♥♥♥ Cieszę się, że tak uważasz, bo ja naprawdę często sądzę, że piszę beznadziejnie i powinnam z tym skończyć. Kiedyś było okropnie, powtarzałam co chwilę ten sam wyraz, ale to prawda co mówią - że trzeba ćwiczyć, bo tylko wtedy jakoś wyrobisz ten styl. Także Nami, nie zawieszaj bloga, tylko pisz i się nie poddawaj!
Spoko, podaruję te stopy Kisame XDD
Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*
Zacznę od tego, że wiadomością w poprzednim rozdziale o drugiej części opowiadania zrobiłaś mi dzień, więc nie bądź zła lub zdezorientowana, jeżeli ten komentarz będzie dość dziwny. Mam radochę po prostu.
OdpowiedzUsuńJako wierna fanka Temko rozpocznę od niej, aczkolwiek w tym rozdziale było jej niewiele :C i niekoniecznie zachowywała się jak psychopatka. Ale nieważne! Pojawiła się to jest ważne (tag bardzo obsesja na jej punkcie). W następnym rozdziale będzie coś o niej więcej niee? Powiedz, że taak XD Ach... No i ma odpowiedzi! Jejku, aż się boję, jakie sekreciki wyjdą na światło dzienne.
Historyjka Kisame... Historyjka Kisame...? Nie mogę się wysłowić, ale była zajebista. Rewelacyjnie Ci to wyszło, naprawdę. Nie było zbytniego słodzenia typu ''zobaczyłem ją i wydała mi się taka suodka, że ją postanowiłem oszczędzić''. Pokazałaś taki autentyczny szok, podczas którego niewiele da się zrobić. No i wyjaśniło się skąd znają się z Rimo. Właśnie! Odnośnie kociaka! Nic mu nie będzie nie? Wyliże się? Ja mam nadzieję. Gadające koty zawsze spoko (mówię to ja - osoba, która na początku miała do nich problemy xD).
Kakuzu wydał mi się strasznie realistyczny. Nie wiem, dlaczego. Nie umiem dokładnie określić, ale chyba chodziło o to, że nie nazwał Kity po imieniu tylko ''dziewczyną''. A składnia poprzedniego zdania jest tak bardzo poprawna xD W każdym bądź razie! w oddawaniu charakterów postaci jesteś genialna.
Mogę się spodziewać romansu między Temko i Hidanem? Taki psychopatyczny lekki romansik? Nie pytaj, czemu xD jakoś tak zwyczajnie z uwielbienia do tej dwójki.
Skoro już o romansie, to Deidara i Kita wymiatają. Ta ich scenka była taka... urocza? Nie do końca to słowo mi pasuje, bo jakby nie patrzeć są mordercami, ale nieważne xD Zły, zdenerwowany Deidara i uspakajająca go Kita = me gusta :3. Mistrzowskie! Że też Kisame musiał to przerwać ;c mogłabym być na niego zła, ale nie. Uratował w dzieciństwie Kitę, więc odpłacił xD
Dużo weny i dużo chęci!
Pozdrawiam! <3
Mam być zła albo zdezorientowana? Raczej ucieszona, że widzę kolejny komentarz :3
UsuńSpokojnie, na Temko jeszcze przyjdzie pora, nie odpuszczę jej. Staram się tylko nie przesadzić i dać każdemu swoje pięć minut :D
Cieszę się, że ta historia Kisame nie wyszła jakoś oklepanie, bo szczerze mówiąc, to się tego obawiałam :c Rimo dojdzie do siebie, o to także się nie martw ^^
Romans między Temko i Hidanem? XD Hm, szczerze mówiąc moje plany nie są jakoś strasznie sprecyzowane, więc pożyjemy, zobaczymy :D Psychopatyczny z pewnością XD
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam :*
Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału;) świetna historia... ;]
OdpowiedzUsuńRozdział się pisze... Jakoś XD
UsuńWidzę zmiany w wyglądzie bloga;)
OdpowiedzUsuńTa dziewuszka w tle taka straszna...Fajnie to wygląda;D
No to pisz pisz:)^.^
♥♥♥♥ absolutnie nieodpowiedni dzień na pisanie komentarzy, ale co tam, postaram się!
OdpowiedzUsuńNo więc...... zawsze podobały mi się te relacje Kity z Kisame, no wiem wiem morderca i wgl, ale był taki uroczy dla niej... ta 'księżniczka' i cały jego sposób bycia, to poczucie humoru... no uwielbiałam ich momenty. Dlatego mega spodobała mi się ta historia o ich wcześniejszej znajomości i dlatego tym bardziej wkurzyło mnie to olanie przez niego zapłakanej Kity i jej błagań.... a potem kuźwa mu się odwidziało i po nią wrócił akurat w trakcie MOMENTU! wrrrr ;c
Co do samej opowieści Kisame to bardzo podoba mi się też język którego użyłaś, często w opowiadaniach, jak postać wali jakąś przemowę i skupia się na szczegółach, to używane są takie pompatyczne zwroty, zdania, które pasują do opisu normalnego, a nie czyjejś wypowiedzi, cieszę się, że tobie udało się zachować naturalność i wszystko brzmiało płynnie.
Ha, wyobraź sobie, że to powyżej pisałam ponad tydzień temu. Mieliśmy wyjeżdżać na wakacje, a że myślałam, że mamy jeszcze trochę czasu, postanowiłam ponadrabiać blogi, nie skończyłam nawet pisać u ciebie komentarza, a już mnie wołają, że jedziemy xd No cóż, przepraszam za jeszcze trochę dłuższe opóźnienie xd
Kontynuuje po tygodniu, chociaż nie bardzo już pamiętam co chciałam powiedzieć, a na dodatek jest kolejny rozdział! :
Oczywista oczywistość - jaram się Deidarą *.* niech sobie będzie szaleńcem i opowiada o swoich zbrodniach, ja cholera nie mam nic przeciwko ♥
Przynajmniej nie muszę czekać długo na wyjaśnienie końcówki z Temko :D
Postaram się szybciutko ogarnąć kolejny, buziaki ;3
Albo zmieniłaś opcję komentowania, albo się wkurzę bo mi się nie dodają xd
OdpowiedzUsuńHm, nagle się pojawił....... niepokojące zjawisko, ale okej xD
UsuńNo cześć ♥ Nie zmieniłam nic w komentarzach, może to przez ten nowy wygląd bloga czy coś ;< Ważne, że się pojawił!
UsuńKisame ma specyficzną osobowość, bo raz jest pokazany jako zabawny i dżentelmeński facet, a za chwilę brutalny morderca. Staram się to jakoś ogarnąć, połączyć i czasem się obawiam, że takie historyjki będa zbyt przerysowane, ale... cieszę się, że ci się podoba ;D
Biedna ona, zaskoczona wczesną godziną wyjazdu XD Gdziekolwiek jesteś, baw się dobrze ;*
Dzięks dzięks i pozderki :*
Moja najdroższa ermentiss xo... tak, tak, to Mukudori marnotrawna wróciła z wakacji, no ale już dałam o sobie znać wczoraj na Twoim drugim blogu. Co mam na swoje wytłumaczenie? Ano to, że o ile dwóch nowszych rozdziałów rzeczywiście nie czytałam, ten połknęłam, jak tylko się pojawił i nawet strzeliłam długi, wyczerpujący komentarz, który niestety zniknął, a ponieważ pisałam z telefonu, wyszłam z siebie i wkurzyłam się nie na żarty. Toteż jeśli mi wybaczysz, ten jeden skomentuję pobieżnie, ujmując swoje najogólniejsze wrażenia, bo nie pamiętam już właściwie tak dobrze wszystkich szczegółów, które zrobiły na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńPo kolei, najpierw Kisame. Historia przez niego opowiedziana zdziwiła mnie dość, ale też obraz jego wielkiej osoby i małego brzdąca na swój sposób mnie poruszył, może trochę rozbawił. W każdym razie ukazałaś go nie jako mordercę, ale jako człowieka (...?), który także ma serce i przejawia czasem ludzkie uczucia. Dwie strony medalu, powiedzmy. Albo raczej dwie strony Kisame...
Informacje zdobyte przez Itachiego... ta cała sprawa wydaje mi się dość skomplikowana, a ja jestem ciemna, ale mniemam, że to coś ważnego dla Kity. No ale drugi punkt dla Ciebie, także Itachi przejawia człowieczeństwo - nie daje naszej biednej Kicie się przemęczać... lubię go, nawet bardzo go lubię. Żałuję, że pojawia się w Twoim opowiadaniu w tak niewielkich ilościach, choć może nie powinnam narzekać, w końcu jest dużo Deidary...
No i Deidara... spodobał mi się jego wybuch, choć właściwie nie do końca rozumiem, co go wywołało. No ale to przecież artysta, tego nie ogarniesz. Wkurzyłam się tylko, kiedy Kita nagle odpuściła i zrobiła się łagodna, mogła z tego wyjść niezła awantura! No i cała ta sytuacja z tą kobietą... bulwersująca...! Zwłaszcza, że była z udziałem Kisame i Deidary, z którymi przecież Kita dogaduje się całkiem dobrze. No ale co zrobić...
Ciekawa jestem też, co odkryła Temko i mam to szczęście, że na kolejny rozdział nie muszę już czekać, tylko mogę go od razu rozpracować! Dlatego nie będę się już tutaj rozpisywać, tylko przejdę do następnej części. W każdym razie rozdział świetny, dużo w nim było emocji, a ja uwielbiam emocje <3
Pozdrawiam!
Głupi, głupi blogger, nie martw się, na Twoim miejscu też nieźle bym się wkurzyła.
UsuńDwie strony Kisame, dobrze powiedziane. Chyba każdy z nich MUSI (musiał, niestety...) posiadać jakąś drugą stronę, ale niestety szanowny autor mangi nam ich nie ukazał, także postanowiłam wziąć sprawy (tak jakby) w swoje ręce :3
Ty, ja się boję, że za chwilę sama się w tym wszystkim pogubię, także... Może być ciekawie XD Może w tym opowiadaniu Itachi nie pojawia się za często, ale na drugim króluje :3
Artysta, tego nie ogarniesz - no wyjęłaś mi to ust, znaczy, z głowy :D
No cieszę się, że wróciłaś i dziękuję bardzo :*