sobota, 11 lipca 2015

Epilog


Deidara,

Nie mam pojęcia, kiedy to przeczytasz. Nie mam pojęcia, czy w ogóle kiedykolwiek będziesz w stanie. Mistrz Sasori twierdzi, że śpiączka, w którą wpadłeś nie zagraża twojemu życiu, ale nie można stwierdzić, kiedy prawdopodobnie się skończy. Twoje ciało od dawna było wykończone walkami, a w chakrze także zauważyliśmy dziwne drgania. Potrzebujesz czasu na regenerację i mam nadzieję, że Ci go wystarczy.
Jeśli to czytasz, prawdopodobnie nie ma mnie w siedzibie. Prawdopodobnie nikt nie wie, gdzie jestem. Możliwe, że w tej chwili już nie żyję. Sama nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądać.
Tuż po spaleniu ciał Rimo i Kisame Lider wezwał mnie na rozmowę. Pozwolił mi opuścić organizację – wypełniłam swoje zadanie uleczając Konan, więc jak on to ujął: jestem wolna. Nie wiem co to znaczy, bo zdecydowanie się tak nie czuję. Postawił mi pewien warunek. Nie uwierzysz, ale rozkazał mi zabrać ze sobą Temko. Byłam w ciężkim szoku – straciliście Kisame, ty jesteś w śpiączce, a Pain wypuszcza i mnie i Temko? Jednak nie kwestionowałam jego wyboru. Temko na to zasługuje. Trochę się boję, że nie dam rady, że w końcu obie zbzikujemy, ale nie mam wyboru.
Konan wydawała się wdzięczna. Ta kobieta zupełnie tutaj nie pasuje. Wiesz cokolwiek o jej więzi z Liderem? Jest to tak dziwne, ale i tak cholernie ciekawe… Rimo zapewne szybko wywąchałby odpowiedź.
Nie chcę o nim myśleć. Czuję się rozdarta, jakby ktoś wyrwał mi pół ciała. Nie potrafię bez niego funkcjonować. Jeszcze.
Hoshigaki musi być w dobrym miejscu, musi. A jeśli nie, to przynajmniej trochę rozkręci piekło.
Sasori życzył mi szczęścia. Powiedział, że się tobą zajmie. Nadal jest dla mnie zagadką, ale sądzę, że jednak mu na tobie zależy. Będzie do ciebie zaglądał.
Hidan i Kakuzu wydają się całkiem niezainteresowani moim odejściem. Kakuzu stwierdził, że zrobi wyjątek i postara się mnie przypadkiem nie zabić za pieniądze. Po tym stwierdzeniu Hidan zaczął kłótnię i tak ich zostawiłam.
Wiem, że nie chcesz słuchać o Itachim, ale jest on prawdopodobnie jedyną osobą, która w przyszłości może wiedzieć gdzie się znajduję. Jeśli jakakolwiek przyszłość jeszcze nadejdzie.
Cholernie trzęsie mi się ręka, bo nie chcę cię zostawiać. Nie jesteś bydlakiem. Czasem bywasz irytująco arogancki, ale sprawiłeś, że te miesiące były warte cierpienia. Dzięki tobie uwierzyłam, że jestem jednak coś warta i nie powinnam się poddawać. Jestem ci tak strasznie wdzięczna i nie ma słów, które potrafiłyby oddać jak bardzo chcę, żebyś teraz się obudził, uśmiechnął się tym swoim krzywym uśmieszkiem i znowu mnie pocałował. Nawet jeśli to mało prawdopodobne to mam nadzieję, że pewnego dnia przysiądziesz się do mnie z butelką sake i „urozmaicisz mój wieczór”.
Wybieram się na poszukiwania Torazo. W jaskini powiedział mi, że mogę do niego dołączyć dopiero, kiedy zakończę wszystkie sprawy. Ikuko nie żyje. Nie żyje też Rimo, Kisame i niezliczona ilość osób, które wykorzystała.

Chciałabym, żebyś ze mną odszedł. Ale zostajesz, a kiedy się obudzisz, ten list będzie leżał obok. Proszę, uważaj na siebie. Błagam.

Kita
________________________________________



Koniec.
Nie mogę uwierzyć, że właśnie zakończyłam swoje pierwsze opowiadanie. Trochę się wzruszyłam i nawet jestem z siebie dumna, że dotrwałam do końca, ale jestem pewna, że nie byłoby to możliwe bez wszystkich Waszych komentarzy i wyświetleń.
Chciałabym podziękować każdej osobie, która chociaż raz postanowiła tutaj zajrzeć i przeczytać rozdział. Chciałabym podziękować każdej osobie, która zdecydowała się skomentować post, podzielić się swoimi przemyśleniami i napełnić mnie motywacją. Chciałabym uściskać każdego z Was z osobna, ale wiem, że to niemożliwe.
Jednak najbardziej chciałabym podziękować paru osobom, które były ze mną od samego początku i to one sprawiły, że pisanie stało się dla mnie przyjemnością. 
Anayanna, Hoshigaki Nami, Mukudori Kuroko oraz Soli-chan - uwielbiam Was dziewczyny i nawet nie wiem, jak mam Wam podziękować!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i mam nadzieję, że to opowiadanie kiedyś to Was powróci - chociażby w koszmarach c: