sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 13
Spłacony dług


                Kap. Kap. Kap.
                Gdy tylko otwieram oczy, bolesne pulsowanie uderza w moją głowę ze zdwojoną siłą. Mrugam i wydaję z siebie cichy jęk, kiedy natarczywe światło atakuje mnie niczym swoją ofiarę. Zamykam oczy.
                Kap. Kap. Kap.
                Kiedy otwieram je po raz drugi, wlepiam spojrzenie w wysoki, zapełniony setkami wzorów sufit. Miliony barw zlewają się w jedną, kiedy rysunki przysłania złotawy kamień. Czuję zimno. Podnoszę się powoli, delikatnie rozmasowując pulsujące skronie. Coś blokuje moje ruchy.
                Zerkam na swoją brązową, poszarpaną sukienkę. Złotawy kołnierz oplata moją szyję jak uciążliwy łańcuch, a szarawa wstążka zdobiąca talię ,wije się po podłodze jak czyhający na życie wąż. Rozprostowując zdrętwiałe palce, zauważam skórzane rękawiczki.
                Stoję w niewielkim, kamiennym pomieszczeniu. Nagie ściany przepuszczają zimne powietrze, które bez wahania wywołuje na moim ciele dreszcze. W żadnym zakamarku nie ma pęknięć, niedoskonałości. W kątach nie widać śladu kurzu czy pajęczyn, a podłogi nie oszpeca najmniejsza dziura.
                Kap. Kap. Kap.
                Irytujący dźwięk wpada do moich uszu ze wzmocnioną siłą, a na lewej ścianie pojawia się klamka. Przypatruję się połyskującemu złotu, które niemal prosi się o dotknięcie. Jak zahipnotyzowana podchodzę bliżej i naciskam klamkę.
                Ściana się burzy, wszystko opada na podłogę, kurz wznosi się w powietrze, ale nie słychać żadnego dźwięku prócz kapania. Brutalnie spadające kamienie wywołują jedynie lekkie drgania, niemal przepraszająco ukazując mi kolejną salę. Biorę głęboki wdech i przez kilka dłuższych sekund zatrzymuję powietrze w płucach.
                Tuż przede mną znajduje się ogromna, zapełniona olbrzymimi resztkami metalów i dziwnych, zardzewiałych części sala. Żelastwa wystają z każdego kąta, nachodzą na siebie, walczą o odrobinę miejsca. Pociągam nosem, wyczuwając intensywny zapach benzyny.
                Stawiam pierwszy krok w przód, a moje wysokie buty zalewa nieznana substancja płynąca po podłodze. Dźwięk moich coraz to pewniejszych kroków ginie wśród głośnego kapania. Jestem coraz bliżej…
                Przepycham się przez ogromne śruby, kilka razy upadam na ostre narzędzia. Kiedy wreszcie wdrapuję się na suchy podest, wzdycham ciężko i wycieram ubrudzone śmierdzącą cieczą dłonie w materiał sukienki. Zerkam w górę. Witrażowy sufit przepuszcza żywe promienie słońca, które nadają pomieszczeniu cieplejszych barw. Światło okala moje ciało, a ja marszczę brwi. Kapanie nadal nie ustało.
                Patrzę w dół i czuję, jak moje serce zwalnia tylko po to, aby za sekundę gwałtownie przyśpieszyć. Na śnieżnobiałej, nieskażonej czarnym płynem podłodze pojawia się kałuża krwi. Nowe krople szkarłatnej cieczy powiększają morze krwi. Płuca odmawiają mi posłuszeństwa, kiedy decyduję się zerknąć przed siebie. Nie mogę krzyczeć.
                Jakieś trzy metry dalej, na splamionym haku wisi głowa Złego. Jego ciała wije się obok kałuży, którą powiększa krwawiąca głowa. Zły uśmiecha się szeroko, ale w jego oczach kryje się strach i niedowierzanie. Zęby wypadają co pięć sekund. Nagle kapanie zmienia się w tykanie zegara.
                - A więc przyszłaś – nie mam pojęcia jakim sposobem się odzywa. Z całych sił walczę, by nie zwymiotować.
                - Co się dzieję? – pytam po chwili, a mój głos brzmi jak żałosny pisk. Chwytam się za gardło jakbym chciała się upewnić, że nadal tam jest.
                Zły z całych sił próbuje odrzucić ognistą grzywę do tyłu, ale w końcu się poddaje.
                - Ikuko się dzieje – mruczy z niezadowoleniem. – Suka wspomniała coś o kontrolowaniu twoich snów, prawda?
                Mechanicznie kiwam głową.
                - Cóż, może to nie jest twoja wymarzona nocna mara, ale patrz co ze mną zrobiłaś – rozgląda się w poszukiwaniu swojego ciała, a z otwartych ust wypadają kolejne zęby. – Jestem bezużyteczny. Pozbawiłaś mnie nawet moich macek.
                Rzuca mi oskarżycielskie spojrzenie, jak pouczający dziecko rodzic. Przełykam ślinę.
                - Niczego już nie rozumiem.
                Zły uśmiecha się kpiąco i przewraca oczami.
                - Nic nowego, kochanie.
                Nagle czuję wzbierającą się we mnie złość, która szybko zmienia się w pewność siebie. Uśmiecham się delikatnie i podchodzę bliżej.
                - Ale w tej chwili nie możesz nic zrobić, mam rację? – dla upewnienia chwytam leżący obok nóż i zwinnym ruchem rzucam go w stronę Złego. Ostrze wbija się w zielone oko potwora. Mężczyzna ryczy z bólu.
                - Odpowiesz mi teraz na moje pytania – nakazuję twardo, ignorując jego głośne jęki. – Dlaczego ostatnim razem ostrzegałeś mnie o Akatsuki?
                Zły kręci głową tak długo, aż nóż wraz z okiem wpada do kałuży. Lewe oko patrzy na mnie z nienawiścią.
                - Pożałujesz tego. Obiecuję ci, że kiedy tylko ta głupia nadzieja umrze jak wszyscy w twoim nędznym życiu, zniszczę twoją psychikę. Będziesz umierać w katuszach w nieskończoność.
                Mrużę oczy, zupełnie niewzruszona jego groźbą. Promienie słońca oświetlają jego paskudną, zakrwawioną twarz.
                - Wiem, dlaczego nie chcesz, żeby coś połączyło mnie z Akatsuki – uśmiecham się triumfalnie. – W ten sposób zdobędę więcej informacji, prawda? Będąc zaufaną osobą. Dowiem się kto miesza w mojej głowie i kto nasyła na mnie te wasze pieprzone mordy. Bo kiedy się dowiem, ty znikniesz. Będziesz tylko marnym wspomnieniem.
                Zły zaczyna krzyczeć tak głośno, że resztki jego uzębienia lądują na podłodze. Zatykam uszy i czekam.
                Kap. Kap. Kap.
                Cisza.


                Otworzyłam oczy, czując ogarniający mnie spokój. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie obudziłam się z przeraźliwym krzykiem. Po raz pierwszy Rimo nie musiał mnie uspokajać i przypominać, że z ciemności panujących w pokoju nie wyjdą demony, które czyhają na moje życie.
                Westchnęłam cicho, zaciskając dłonie na szorstkiej pościeli. Kot zamruczał cicho, przysuwając się bliżej. Gdy spał wyglądał o wiele młodziej – czasem przypominał kociaka, który znalazł mnie zapłakaną i bezradną pośród trupów. Jego żółte oczy wydały mi się urocze i bystre. Teraz dostrzegałam jedynie złośliwy błysk i zalążek bólu. W gorsze dni także bezradność.
                Przechylając głowę w bok, zerknęłam w stronę okna. Za szybą malowało się czyste, granatowe niebo. Nie miałam pojęcia, ile minęło od naszego powrotu do siedziby. Podczas cichej wędrówki moje ciało zaczęło się buntować – powróciło uciążliwe uczucie duszności, nogi odmówiły posłuszeństwa, a wszystko wokół kręciło się jak po zejściu z karuzeli. W pewnym momencie nie mogłam liczyć na własne siły – odpłynęłam, słysząc wyraźne przekleństwa Kisame i Rimo. Hoshigaki wspomniał coś o wściekłym Liderze, a chwilę później zawładnęły mną ciemności.
                Rimo przewrócił się na brzuch, zakopując się w zmiętym kocu. Nie chciałam go budzić. Zapewne siedział przy mnie przez cały czas i dopiero teraz zdecydował się na sen. Ile dni mogłam być nieprzytomna? Czy trawiła mnie gorączka? Majaczyłam? Krzyczałam? A może po prostu leżałam jak trup, a Lidera zaczęły nawiedzać wątpliwości?
                Przecież nie mogłam stracić takiej szansy. Ikuko uświadomiła mi, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki, muszę tylko się rozejrzeć i zrozumieć wskazówki. A przecież przesiadując w organizacji całymi dniami niczego nie zrozumiem. Będę więc musiała namówić Paina na kolejne wyjście. Tylko jak?
                Myśl, że pozwoli mi na kolejną misję wywołała żałosny wybuch śmiechu. Musiałam zostać uznana za nieobliczalną wariatkę – w końcu porzuciłam moich „towarzyszy” na polu walki, pędząc za uciekającym kotem. Gdy w końcu ktoś mnie znajduje, stoję jak słup soli cała mokra, rozhisteryzowana i gotowa rozerwać czyjeś gardło. A raczej gardło Deidary.
                Deidara. Czy wspomniał już Painowi o moim wybuchu? A może nastawił wszystkich członków Brzasków przeciwko mnie? Pokręciłam głową. Przecież sama tego chciałam, prawda? Nie mogłam mieć nic wspólnego z tymi ludźmi – żadnych więzi, których rozerwanie groziło niewyobrażalnym bólem. Ale teraz, gdy wszystko zaczęło składać się w jedną całość…
                Być może o to właśnie chodziło? Być może moją pomocą miała być więź z organizacją, możliwość zrozumienia ich celu tylko po to, aby osiągnąć swój własny?
                „Jeśli się zgodzisz, będę ci ogromnie wdzięczny. Ponadto, będę miał do spłacenia już dwa długi.” Obraz stanowczego spojrzenia Paina i beznamiętnego wzroku Akasuny przypomniał mi, że być może miałam jeszcze jakieś szanse.

***

                - Nie wyglądasz za dobrze.
                Przerywając tworzenie nowego lekarstwa, zerknęłam na stojącą przy oknie Konan. Kobieta oderwała wzrok od tańczących na wietrze liści, które opadały na zewnętrzny parapet. Jesień zbliżała się wielkimi krokami, a mnie wciąż trudno było sprecyzować jaki mieliśmy miesiąc. Wszystko zlewało się w jedno.
                - Jest w porządku – odparłam, przelewając zielonkawy napój do kubka. – Podróż okazała się… męcząca.
                Konan skinęła głową, siadając na idealnie zaścielonym łóżku. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko z nią w porządku – w jej oczach paliło się zdrowe światło, mogła przemieszczać się po pokoju i odpowiadać na zadane jej pytania. Ale będąc szkoloną na medyka bez większego problemu dostrzegałam, że przed nami jeszcze wiele pracy.
                - Proszę – podałam jej szklany kubek. – Trochę gorzkie.
                Kobieta bez sprzeciwu wchłonęła lekarstwo. Oddając mi naczynie, skrzywiła się lekko. Uśmiechnęłam się delikatnie.
                - Podobno kiedy byłam na misji, znów dostałaś gorączki – przysiadłam na fotelu, z uwagą wpatrując się Konan. Westchnęła ciężko, a ja dostrzegłam jak bardzo doskwierała jej bezsilność.
                - Tak. Pierwsza w tym miesiącu. Nie była tak paskudna jak poprzednie. Mimo, że byłam nieprzytomna, po prostu czułam jak moje ciało trawi ogień.
                Pokiwałam głową, czując rosnący niepokój. A co jeśli moje przypuszczenia okażą się prawdą?
                - Coś nie tak? – bursztynowe oczy wlepiały we mnie swoje zdezorientowane spojrzenie. – Ty coś wiesz, prawda? Słuchaj, chcę wiedzieć. Nawet jeśli powiesz mi, że został mi miesiąc życia i śmierć w męczarniach.
                Przetarłam zmęczone oczy, które domagały się chwili odpoczynku.
                - Nie zamierzałam nic przed tobą ukrywać – serce podeszło mi do gardła, kiedy zmuszałam się do wypowiedzenia kolejnych słów. – Potrafię sprawić, że będziesz czuła się lepiej. Potrafię sprawić, że gorączka minie i będziesz mogła znów wyruszać na misje. Ale nawet jeśli jestem do tego zdolna, to wciąż będzie powracać. Problem nie tkwi w twoim organizmie. Osłabienie organizmu jest tylko skutkiem, zapewne ubocznym.
                Konan zmarszczyła brwi, nieświadomie zaciskając dłonie na śnieżnobiałej pościeli.
                - A więc o co chodzi?
                Powietrze zmierzające do moich płuc wydało się tak napięte, że w moim gardle zapanowała susza. Z trudem przełknęłam ślinę.
                - Chodzi o twoją chakrę – odpowiedziałam spokojnie. – Ktoś umieścił to coś w twojej chakrze. To dlatego może kontrolować gorączkę. Przecież pojawia się w tych samych dniach, prawda?
                Partnerka Lidera skinęła głową, wlepiając swoje puste spojrzenie w podłogę.
                - Czwartego i szesnastego.
                - Właśnie. Nie mam pojęcia dlaczego wróg wybiera właśnie te dni. Wiem tylko, że jest jeden sposób, żebyś odzyskała pełnię zdrowia i samokontroli.
                Konan odchyliła głowę, powoli zamykając oczy. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że zaraz zemdleje.
                - Jaki? Co to za sposób?
                Zerknęłam w stronę okna, za którym wiatr szarpał wszystkim co możliwe.
                - Musimy zabić człowieka, który ci to zrobił.

***

                Ostatnimi czasy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego gabinet Lidera był tak naprawdę niewielkim, zaduszonym pomieszczeniem w piwnicach siedziby. Czy jako przywódca groźnej organizacji nie powinien pławić się w luksusach? Nie powinien całymi dniami przesiadywać w wygodnym, drogim fotelu popijając wykwintny alkohol i cieszyć się sukcesami? Biuro powinno znajdować się na szczycie –  reprezentować sobą władzę i potęgę, a także wzbudzać respekt. A jednak Pain posiadał go bez tych wszystkich drogich rzeczy. Jego ludzie szanowali go, gdy siedział pochylony nad papierami, popijając jakiś napój ze zwykłego kubka. Szanowali go, kiedy wyglądał na zmęczonego i niechętnego, zapewne marzącego o ucieczce ze swojego zakurzonego pałacu. Nigdy nie odważyli się podnieść głosu; nawet Hidan powstrzymywał się od przekleństw i narzekań.
                Więc w czym tkwił sekret? Czy chodziło o potężne oczy Lidera, o rinnegana? A może chodziło o to, że nawet ze swoim stoickim spokojem, ale i domieszką chłodu nigdy nie groził swoim podwładnym. Traktował ich jak potężnych shinobi, jak kogoś w kogo wierzył. Wiele razy dochodziły do mnie plotki o przywódcy Akatsuki – jedni mówili, że bywał wyjątkowo okrutny, inni wspominali o jego impulsywności, a następni bez wahania stwierdzali, że ten człowiek był zły w każdym calu. A najgorsze w tym wszystkim było to, że dla mnie się taki nie wydawał.
                - Rozumiem – odpowiedział, kiedy po dziesięciu minutach skończyłam tłumaczyć mu sytuację dotyczącą Konan. W tamtym momencie zobaczyłam zmęczonego mężczyznę, który za wszelką cenę chciał uratować swoją towarzyszkę.
                Westchnął ciężko, opierając czoło o splecione palce. Zignorował nawet rozlaną na papiery herbatę, która z każdą sekundą zalewała więcej dokumentów. W ciszy czekałam, aż Pain pozbiera myśli.
                - Liderze? – odezwałam się niepewnie. – Być może będę mogła pomóc.
                Mężczyzna podniósł wzrok, a jego oczy pociemniały do granic możliwości. Poczułam ciągnący się wzdłuż kręgosłupa dreszcz.
                - Jak? – jego głos pozostał beznamiętny. Dało się jednak usłyszeć wrodzoną w niego stanowczość.
                Zabębniłam palcami o ramię, czując wydobywający się ze mnie niepokój. Teraz albo nigdy, Kita.
                - Chakra klanu Naito nie służy jedynie do leczenia, choć jest to główny cel. Posiada jednak bardzo przydatną zdolność, a mianowicie potrafi wytropić chakrę innych ninja.
                Pain zmarszczył brwi, najwyraźniej zaskoczony tą informacją.
                - Czyli jesteś także sensorem?
                Pokiwałam głową.
                - W pewnym sensie. Jestem sensorem, ale potrafię wykryć obecność tylko innych medyków. A osoba, która zafundowała Konan to piekło z pewnością jest jednym z nich. Tylko shinobi używający medycznych technik potrafi wszczepić zarazę w chakrę.
                Lider nawet nie mrugnął, wpatrując się we mnie swoimi świecącymi oczami. Nie miałam bladego pojęcia co wyprawiał – próbował przekonać się, że nie kłamię? A może sądził, że tak naprawdę chciałam go przechytrzyć? Gdybym faktycznie miała takie zamiary, a on jakimś dziwnym sposobem by się dowiedział… Cóż, finał zapewne okazałby się krwawy.
                - Chyba zdajesz sobie sprawę, że ilość medyków na tym świecie jest spora. Jakim sposobem wykryłabyś akurat tego jednego? Może być już na drugim końcu kraju, a może i przekroczył granicę.
                Wzięłam głęboki oddech, czując ogarniające mnie zdenerwowanie. Krew płynąca w żyłach zaczęła niebezpiecznie drżeć, gdy serce pulsowało ze zdwojoną szybkością.
                - Cóż, mogłabym wychodzić na misje i przy okazji szukać medyków. Gdy tylko spotkam medycznego ninja - sprawdzę jego umiejętności lub wypytam o jakieś informacje. W końcu ktoś musi coś wiedzieć, prawda?
                - Wychodzić na misje? – Pain odchylił głowę, nie spuszczając ze mnie swojego podejrzliwego wzroku. – Z członkami Akatsuki?
                Skinęłam głową, nieświadomie zaciskając dłonie na kolanach.
                - To nie byłoby dla nich podejrzane gdybym… została medykiem organizacji.

***

                Rozłożeni na kanapach i fotelach, czy stojący w kątach mężczyźni nie przypominali morderców. Większość wyglądała na zmęczoną, z innych wypływała niecierpliwość, a jeszcze inni zachowywali się jakby całe to zebranie było zwykłym spotkaniem towarzyskim.
                W salonie znaleźli się wszyscy członkowie, których już poznałam. Żaden z nich nie miał na sobie płaszcza – jedynie Sasori, który zapewne dopiero co wrócił z misji. Przyglądał się stojącemu przede mną Liderowi ze znudzeniem, a raczej wpisaną w ciemnobrązowe oczy beznamiętnością. Wpatrując się w plecy Paina, mogłam tylko się zastanawiać w jaki sposób spoglądał na swoich poddanych.
                - Zetsu – rudowłosy wymówił nieznane mi imię, a dosłownie sekundę później z podłogi zaczęło wyłaniać się… coś.
                Dziwaczny stwór spojrzał na Lidera swoimi żółtymi, przypominającymi tęczówki Rimo oczami. Czarna połowa kolejnego członka Akatsuki westchnęła ciężko, za to biała część uśmiechnęła się przerażająco. Wystająca z szyi muchołówka otworzyła się w pełni, ukazując zielone włosy Zetsu. Z pewnością nie chciałam zobaczyć swojej miny.
                - Wzywał mnie pan – chropowaty głos, wydobywający się z ust czarnej połowy odbił się o moją czaszkę, rozsyłając nieprzyjemny dźwięk do każdego zakątka mojej głowy.
                - Znajdź Temko i przekaż jej, że jest wzywana. Ach, gdy ją znajdziesz, wróć tutaj.
                Zetsu skinął głową, a w oku białej części stwora pojawił się niebezpieczny błysk.
                - Zrozumiano – wystarczyła kolejna sekunda, by roślina zniknęła, a jej obecność wydała mi się halucynacją.
                Po piętnastu sekundach ciszy, pierścień Lidera zamigotał jasnym światłem, a obok opierającego się o ścianę Hidana pojawiła się Temko… a raczej jej hologram. Jej żywe, zielone oczy błyszczały jeszcze intensywniej.
                - Przepraszam za spóźnienie, Liderze – odezwała się swoimi zniekształconym głosem, spoglądając w stronę powracającego Zetsu.
                - Skoro już wszyscy jesteśmy, pora zaczynać – oznajmił Pain, a wszyscy zebrani skupili na nim swoją uwagę. – Chyba wszyscy zdajecie sobie sprawę, że misje często kończą się kontuzjami - tymi mniej i bardziej poważnymi. Niestety teraz zaczyna się okres, w którym będziecie zmuszeni do pracy na większych obrotach. Misje będą dłuższe i trudniejsze, a niepożądane efekty trudniejsze do ukrycia.
                Lider zignorował przeciągłe westchnienie Hidana, którego mina świadczyła o zdecydowanym niezadowoleniu.
                - Kakuzu nie zawsze będzie mógł być obecny, a sam nie jest wyszkolonym medykiem. Akatsuki potrzebuje zdolnego ninja, który poradzi sobie z likwidacją większości chorób. Tak więc przedstawiam wam Naito Kitę, nowego medyka, a tym samym członka Akatsuki.
                Gdy większość oczu skierowała się w moją stronę, poczułam się jak zamknięte w klatce zwierzę, wystawione na pokaz klientom. Poczułam jak mój żołądek momentalnie zbuntował się przeciwko pochłoniętemu przed godziną obiadowi. Nie byłam przyzwyczajona do takiej uwagi, a szczególnie jeśli chodziło o uwagę kryminalistów.
                Jednak ku mojemu zdziwieniu nikt się nie odezwał. Uparcie wpatrywałam się w plecy Lidera, starając się uspokoić szalejące serce. W wiecznym stresie moje serce czekał szybki zgon.
                - Kita będzie wysyłana z wami na misje lub w kryzysowych sytuacjach pojawi się tam jako hologram. Mimo to, że będzie członkiem organizacji, nie będzie członkiem naszych specjalnych zebrań. Ponadto, szykują się misję, na których waszym głównym zadaniem będzie ochrona naszego medyka – Lider przechylił głowę, a ton jego głosu stał się przerażająco lodowaty. – Jeśli dowiem się, że skrzywdziliście nowego członka upewnię się, że kara będzie wyjątkowo surowa. To wszystko. Możecie się oddalić.
                Deidara zerwał się z kanapy jak oparzony, pewnym krokiem zmierzając w stronę drzwi. Miałam wrażenie, że za sekundę wybuchnie. Hidan zmarszczył brwi, zerkając w stronę wyjścia. Rzucił Temko pytające spojrzenie, ale ona tylko wzruszyła migotającymi ramionami, a chwilę później zniknęła. Brakowało również Zetsu.
                Spokojnie czekałam, aż wszyscy wyjdą. Gdy Kakuzu zamknął za sobą drzwi, a w salonie nie został nikt poza mną i Painem, westchnęłam ciężko. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę.
                - W razie problemów zgłoś się do mnie – powtórzył swoje słowa, które usłyszałam jeszcze w gabinecie. – Na razie odpocznij. Musisz pozbyć się pozostałości efektów choroby.
                Pokiwałam głową, uważnie przypatrując się jak Lider opuszczał pomieszczenie. Zostając kompletnie samą, opadłam na zaśmiecony suchą ziemią parapet, przyciskając zimne dłonie do policzków. Medyk Akatsuki. W co ja się wpakowałam?

***

                Siedząc na niewygodnym krześle, zadowolona z otaczających mnie ciemności, westchnęłam cicho. Najwidoczniej druga w nocy była godziną, kiedy organizacja zapadała w głęboki sen i wcale nie myślała o spacerze do kuchni. Na szczęście.
                Unosząc chłodną w dotyku szklankę, zwilżyłam popękane wargi. Całe moje ciało niemal krzyczało o kilka minut zbawiennego odpoczynku, ale jak na złość sen nie przychodził. Opuszczając chrapiącego Rimo, z którym dzisiejszego dnia nie zamieniłam żadnego słowa, na drżących nogach powlekłam się do kuchni. Jak zwykle powitał mnie kojący mrok i cisza, której przerywała tylko warcząca lodówka.
                Wiatr wyraźnie się uspokoił, ale za to z ciemnych, przytłaczających chmur zerwał się gwałtowny deszcz. Ulewa trwała od kilku dobrych godzin, zalewając pobliskie pustkowia. Ale to wszystko musiało być iluzją, prawda? Przecież byliśmy pod ziemią…
                - Jak chcesz dbać o nasze zdrowie, jeżeli nie potrafisz uszanować swojego? – zaczepny ton przywrócił mnie do rzeczywistości. Odkładając opróżnioną szklankę, rzuciłam stojącemu w progu Kisame złośliwy uśmieszek.
                - A kto ci powiedział, że zamierzam o was dbać? Myślałam, że jesteś na tyle inteligentny, aby domyślić się, że po prostu chce was wykończyć w najokrutniejszy z możliwych sposobów.
                - Uważaj, księżniczko. Ktoś kiedyś może uciąć ci ten długi język.
                Przewróciłam oczami, kiedy szczerzący się mężczyzna opadł na krzesło po drugiej stronie stołu. Jego zwykle ułożone włosy odstawały w każdą możliwą stronę, a cienka koszulka eksponowała jego umięśnione ciało. Morderca idealny.
                Przypatrywaliśmy się sobie w ciszy. Kisame nie spuszczał ze mnie swojego wzroku – przypatrywał się mojej twarzy, jakby próbował coś odkryć, zrozumieć. Zmęczona tym przytłaczającym milczeniem odchrząknęłam.
                - Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytałam niemal oskarżycielsko, jakby Hoshigaki kiedykolwiek był moim przyjacielem i nagle mnie zdradził.
                Rekin wzruszył ramionami, opierając się o oparcie krzesła. Przez cały czas się szczerzył, a jednak w tym momencie uśmiech wyglądał na niemal wymuszony.
                - Po prostu nie potrafię cię rozgryźć – odpowiedział cicho.
                Zmarszczyłam brwi, bawiąc się kawałkiem materiału mojej koszulki. Rozgryźć? Zanim jednak zdążyłam o cokolwiek zapytać, Kisame kontynuował.
                - Pewnego dnia spotykam przestraszoną, uciekającą przed tropicielami dziewczynę. Pomaga nam bez większych sprzeciwów, ba, okazuje się, że gdy była dzieciakiem zamordowała swój klan. Trzy lata później dowiaduję się, że jest potrzebna Liderowi. Pojawia się, zdenerwowana, ale zdecydowanie pewniejsza siebie. Niechętnie się poddaje i zmierza z nami do siedziby. Później jest już lepiej, rozmawiamy, śmiejemy się, całkiem zabawna i pyskata z niej dziewczyna. Na jednej z misji ucieka, a gdy Deidara z nią wraca wydaje się niechętna, nie chce mieć z nami nic wspólnego. Nie odzywa się przez kilka następnym dni, wydaje mi się, że jest nieprzytomna. Kiedy pojawia się w salonie, Pain oznajmia, że będzie nowym medykiem organizacji. Będzie pomagać, chociaż niedawno nami gardziła – Hoshigaki przechylił głowę, unosząc jedną z brwi. – Przypomina ci kogoś?
                Pokręciłam głową, czując rosnącą w gardle gulę. Chce mi się śmiać, ale raczej histerycznie.
                - Nie osądzam cię. Chyba nie mam prawa, w końcu też nie jestem siejącym dobro aniołkiem – uśmiechnęłam się blado, nawet w tak kiepskiej sytuacji Kisame potrafi mnie rozśmieszyć. – Po prostu nie rozumiem. Jesteś skomplikowaną osobą. Może nawet psychiczną, bez obrazy. Ale chyba wiesz co robisz. Jesteś sprytną dziewczyną. Dawałaś sobie radę sama, przez tyle lat. Mam nadzieję, że masz jakiś plan.
                Chyba pierwszy raz od dziesięciu lat miałam ochotę kogoś wyściskać. Zamiast tego pokiwałam głową, tym samym dziękując mężczyźnie. Dziękując członkowi Akatsuki. I kto tu jest skomplikowany, Hoshigaki?
                Kisame podniósł się ciężko, bez słowa ruszając w stronę drzwi.
                - A, i chyba nie powinnaś dziwić się reakcji Deidary – uśmiechnął się przebiegle, jakby złapał mnie na gorącym uczynku. – Jemu chyba najbardziej namieszałaś w głowie.
                Rozchyliłam usta, niekontrolowanie marszcząc brwi. Z tymi grymasami na twarzy, zmarszczki miałam gwarantowane w przeciągu roku.
                - Ale o co chodzi? – wybełkotałam, nie będąc w stanie ułożyć sensowniejszego zdania.
                Niebieski pokręcił głową, najwyraźniej z trudem tłumiąc śmiech. Mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, a jedynie co potrafiłam zrozumieć to „dobranoc”. Wpatrując się tępo w zamknięte już drzwi zdałam sobie sprawę, że chyba rzeczywiście staję się skomplikowaną osobą.

___________________
Cześć i czołem.
Tak, powinnam się uczyć, powinnam szykować się do powrotu do szkoły, no ale... pech. Jakoś przyjemniejsze było kończenie tego rozdziału. Kita tak bardzo medyk, tak bardzo głupiutka. Chyba nie zdaje sobie sprawy z tego w co się wpakowała. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział - teraz muszę się brać ostro do pracy (zaczną mordować, oczywiście :c). 
No więc pozdrawiam wszystkich cieplutko, do napisania!               

18 komentarzy:

  1. Czekam na więcej Deidary <3 Powodzenia z nauką ! :) Rozdział jak zwykle ciekawy i fajny ;*

    ~Tamara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deidara z pewnością się pojawi. Dziękuję c:

      Usuń
  2. Aleeeeeeeżem się spóźniła ;___; wybacz skarbie, ferie tak działają na ludzi.
    Och tak, Kita głupiutka.. no bo skoro taki Kisame domyślił się, że Dei coś do niej czuje, a ona na to nie wpadła.. ale mam nadzieję, że w końcu ją oświeci <3
    Jak zwykle ubóstwiam sny Kity, sam pomysł, kreacja otoczenia.. ach bosko ♥ Kita wreszcie przejmuje kontrole, mam tylko nadzieje, że potem jej nie utraci bo pewnie zemsta Złego byłaby widowiskowa.
    Więc Kita przyjęła rolę medyka Akatsuki, będzie wykonywać misje, leczyć ich i szukać tego gostka który zatruł Konan, ale chodzi jej głównie o to, by zdobyć informacje o sprawie ją interesującej?
    Ogólnie mega ciekawy pomysł miałaś z tą całą przypadłością Konan, zastanawiam się, czy po prostu znajdą tego kogoś i go zabiją, czy to wszystko będzie częścią czegoś większego, bardziej skomplikowanego.. No bo chyba ten medyk miał w tym wszystkim jakiś cel.. jeszcze włączając gorączkę w te dwa, wyznaczone dni.. no zobaczymy ;D
    Uwielbiam twojego Lidera <3 naprawdę, jeszcze ten jego długi opis, rozważania Kity nad jego postacią.. naprawdę wyszedł ci niesamowicie. Tak realnie, wzbudza we mnie te same odczucia co w Akasiach, ma w sobie coś takiego.. władczego, bez wysiłku.

    A tak z innej beczki, to w tym rozdziale pojawiła się zaskakująca ilość powtórzeń ;>

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masz ferie to korzystaj, w sumie ja swoje już skończyłam dwa tygodnie temu i pragnę ich z powrotem ;<
      Nawet sobie nie wyobrażam co Zły chciałby zrobić gdyby się "uwolnił", ale znając moje dziwne upodobania... kto wie :>
      Tak, tak, tak i tak. A Lider musi być władczy i ogarnąć jakoś to wszystko, w sumie sama nie wiem jak mu się to udaje, no ale... ma wpływ.

      Wiem właśnie, jakoś ciężko mi się było skupić. Postaram się poprawić w następnych c:
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Sny Kity są mega xD znaczy mega zajebane i w ogóle ne chciałabym takich przeżywać. Serio. Jak ja się bałam nawet świadomości, że jakiś duch zmarłych mnie nawiedzi w śnie o.O jeszcze mnie nie odwiedzili i chwała im za to, bo chyba dostanę zawału we śnie… mniejsza, fajnie, że Kita zaczęła kontrolować swoje sny, teraz to ona dominuję, ale ciekawe jakie są tego konsekwencje, a pewnie są… może Zły będzie wkraczał do snów członków Akatsuki i burzył ich spokój? Zobaczymy :D
    Te jej przemyślenia, podobało mi się, że je wprowadziłaś, te wahania, te chęć ponownego wyjścia, nie wiem no, w sumie taki zwyczajny wątek, a mi się on podobał :D to takie, większe poznanie głównej bohaterki ^^
    Sposób na wyleczenie Konan, no domyśliłam się go :P ale akurat to z chakrą było bardzo pomysłowe, ale chyba trudne do zrealizowania, chociaż… Pain wszystko dla niej zrobi xD to taki jej osobisty rycerzyk przecież :)
    Medyk organizacji? O.O taka jest cena poświęcenia, by wyszła na zewnątrz? Grubo laska, oj grubo xD jedna całkiem nieźle to sobie obmyśliła, cały ten plan działania :D cwaniara, zna czuły punkt lidera i to wykorzystuje, nie, że kłamie tylko… korzysta z okazji, za co się należy wielkie wow :D
    Heh, jedno zdanie o Sasorim, a ja tak się tym jaram i w ogóle xD dobra nieważne, spotkanko Akatsuki i ogłoszenie lidera, to było takie kozackie xD Heh, Hidan taki niezadowolony, ale to jest w nim mimo wszystko najlepsze xD w ogóle lider, jak to wcześniej zauważyła Kita jest taki stanowczy, fajnie, pasuje mu jako liderowi grupy :D Deidara podminowany wyszedł z pokoju, pewnie mu się nie podobało, że Kita dołączyła do organizacji morderców, mimo wszystko :P
    Nawet o drugiej w nocy nie ma szans na chwilę spokoju xD no co za ludzie z tych akasi xD Kisame taki podejrzliwy, w sumie bardziej niż sam lider xD no, ale dobrze, że postanowił się nie wtrącać, tylko poczekać, aż Kicie rozpląta się ciutkę język xD a przynajmniej tak myślę xD
    Tyle ode mnie, krótko, bo coś mnie zbiera -.-
    Czekam z niecierpliwością na next ;)
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło ;);*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tego strasznie boję, potem jak się budzę to boję się iść znów spać i leżę zakopana w pościeli :c No nie wiem czy Zły ma aż taki zasięg, żeby zadzierać z Akasiami, no ale... wszystko jest możliwe :D
      Cieszę się, że ci się podobało :3 Tu się nie ma co dziwić, w końcu Konan to jedyna osoba na której Painowi tak naprawdę zależy.
      Haha, Sasori jeszcze się pojawi, także będziesz mogła robić prawdziwy fangirling XD Hidanowi zawsze coś nie będzie pasowało, nieważne jakby się starali. Deidarze to się nie dziwię, w końcu Kita ma wahania nastrojów jak baba w ciąży ;_;
      Kisame chyba nie chce się w nic mieszać, może to zbyt kłopotliwe.
      No to jeśli cię złapała choroba jak mnie (prawie nie mogę mówić ;_;) to kuruj się tam ♥
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Zapraszam po odbiór zamówienia, które znajduje się w poście nr |006-010|
    Pozdrawiam!
    http://szablony-cheylachan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak dużo Kisame tak dużo szczęścia dla Nami!
    Ok wybacz! Tylko czemu tak krótko, nie wróć! Było tak interesująco, że aż pochłonęłam rozdział w kilka minut! A wiesz mi troszeczkę się rozczarowałam i jestem aż tak słaba, że nie mogę na oczy patrzeć, a twój rozdział poprawił mi ten smutny dzień! Mogę cię wyściskać? Jest tak mało osób, które nie przedstawia go w wersji głupia, dziwna sardyna, a tutaj taka niespodzianka dokładnie ukazany jego charakter! Kocham cię za to!

    Czekam do następnego i dziękuje za komentarz na drugim blogu! A na marzeniu o szczęściu kolejna długa notka z pewną sceną przy której się zawiesiłam!

    Pozdrawiam!
    Hoshigaki Nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się spodobało :3 Oj tak, wyściskać możesz mnie nawet w tej chwili ♥ Dziękuję za tyle miłych słów.
      Tak, już wpadłam na twoje blogi :3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Kisame to jest jednak równy gość :D Czekam zniecierpliwiona na dalszy rozwój akcji. Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kolejny czytelnik się ujawnił, jak miło! :) Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Uchhhh długo mi to zajęło ale przeczytałam wszystkie rozdziały :P
    Szczerze poszłoby o wiele szybciej bo opowiadanie mnie bardzo wciągnęło ale nęka mnie szkoła i chroniczny brak wolnej chwili dla samej siebie :C
    Po pierwsze chciałam ci powiedzieć że cholernie cię podziwiam, bo widzę że opowiadanie jest przemyślane dokładnie od początku do końca, tu nie ma żadnych niepotrzebnych wątków i wszystko zawsze jest dopięte na ostatni guzik. Podoba mi się jak wykorzystujesz tu oniryzm, te wszystkie sny i wizje wprowadzają taki magiczny nastój trochę jak w Alicji w krainie czarów :p Powiem ci nawet że Zły kojarzy mi się z takim morderczym połączaniem Kapelusznika i Slender mana XD
    Ciekawi mnie bardzo kim jest ten tajemniczy medyczny ninja, ale podejrzewam że na to będę musiała jeszcze długo poczekać prawda?
    Fajnie że Kita powoli przechodzi przemianę duchową, z postaci prostej staje się czymś bardziej złożonym, miałam ogromną frajdę kiedy to czytam i obserwowałam jak powoli i subtelnie ją zmieniasz. Poza tym uwielbiam Rimo, kocham takie wredne uparte kocury :D
    A no i członkowie Akatsuki zachowali swoje pierwotne charaktery więc jest git :)
    Widzę że dawno nic nie było ale czekam cierpliwie na następny rozdział i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem coś o tym chronicznym braku wolnej chwili dla samej siebie :c
      Wow, wielkie dzięki za tyle miłych słów - jeśli rzeczywiście wszystko wygląda na dopracowane, to niezmiernie się cieszę! Chyba właśnie te sny sprawiają mi największą radość, uwielbiam takie nieprawdopodobne rzeczy :D Haha, Zły to faktycznie może taka gorsza wersja Kapelusznika XD
      Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że przy następnych rozdziałach się nie zawiedziesz ;3
      Pozdrawiam c:

      Usuń
  8. kiedy nowy rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś dodać w następny weekend, ale niczego nie obiecuję :c

      Usuń
  9. Rozdział może i nie tak emocjonujący jak poprzedni, ale mimo to bardzo dobry. Nie dziwię się reakcji Kisame, sama też czuję się tym wszystkim zszokowana. Mimo to cieszę się, że Kita została częścią Brzasku, no i ciekawa jestem, co wyjdzie z jej planów. Podoba mi się to, jak opisujesz jej niepewność. Wydaje mi się wówczas nie morderczynią, a zwykłą dziewczyną, która zastanawia się, czy powinna ubrać spodnie czy spódnicę. Wydaje mi się, że to czasami potrzebne. Naprawdę żałuję, że rozmowy Kity i Deidary ograniczyły się w tym rozdziale do zera, ale śmiem podejrzewać, że w ciągu kilku następnych wszystko wróci do normy. No i ta sprawa z Konan... jestem naprawdę ciekawa, jak się to wszystko potoczy.
    Pozdrawiam Cię, mój Ty mistrzu intryg i budowania klimatu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie tak jest, że Kita to w końcu osiemnastoletnia dziewczyna - nie zawsze będzie potrafiła sobie poradzić całkiem sama. Trudno mi zmieścić więcej wydarzeń w jednym rozdziale bo nie chcę, żeby wyglądał na zbyt zapchany. Czasami nawet ja potrafię się w tym pogubić Oo
      Już uwielbiam to nowe miano!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Z niecierpliwością wyczekuję nowego rozdziału :)
    Pozdrawia<<< Gal anonim>>:)

    OdpowiedzUsuń