Rozdział 13
Spłacony dług
Kap. Kap. Kap.
Gdy tylko otwieram oczy, bolesne
pulsowanie uderza w moją głowę ze zdwojoną siłą. Mrugam i wydaję z siebie cichy
jęk, kiedy natarczywe światło atakuje mnie niczym swoją ofiarę. Zamykam oczy.
Kap. Kap. Kap.
Kiedy otwieram je po raz drugi,
wlepiam spojrzenie w wysoki, zapełniony setkami wzorów sufit. Miliony barw
zlewają się w jedną, kiedy rysunki przysłania złotawy kamień. Czuję zimno.
Podnoszę się powoli, delikatnie rozmasowując pulsujące skronie. Coś blokuje
moje ruchy.
Zerkam na swoją brązową,
poszarpaną sukienkę. Złotawy kołnierz oplata moją szyję jak uciążliwy łańcuch,
a szarawa wstążka zdobiąca talię ,wije się po podłodze jak czyhający na życie
wąż. Rozprostowując zdrętwiałe palce, zauważam skórzane rękawiczki.
Stoję w niewielkim, kamiennym
pomieszczeniu. Nagie ściany przepuszczają zimne powietrze, które bez wahania
wywołuje na moim ciele dreszcze. W żadnym zakamarku nie ma pęknięć,
niedoskonałości. W kątach nie widać śladu kurzu czy pajęczyn, a podłogi nie
oszpeca najmniejsza dziura.
Kap. Kap. Kap.
Irytujący dźwięk wpada do moich
uszu ze wzmocnioną siłą, a na lewej ścianie pojawia się klamka. Przypatruję się
połyskującemu złotu, które niemal prosi się o dotknięcie. Jak zahipnotyzowana
podchodzę bliżej i naciskam klamkę.
Ściana się burzy, wszystko opada
na podłogę, kurz wznosi się w powietrze, ale nie słychać żadnego dźwięku prócz
kapania. Brutalnie spadające kamienie wywołują jedynie lekkie drgania, niemal
przepraszająco ukazując mi kolejną salę. Biorę głęboki wdech i przez kilka
dłuższych sekund zatrzymuję powietrze w płucach.
Tuż przede mną znajduje się
ogromna, zapełniona olbrzymimi resztkami metalów i dziwnych, zardzewiałych
części sala. Żelastwa wystają z każdego kąta, nachodzą na siebie, walczą o
odrobinę miejsca. Pociągam nosem, wyczuwając intensywny zapach benzyny.
Stawiam pierwszy krok w przód, a
moje wysokie buty zalewa nieznana substancja płynąca po podłodze. Dźwięk moich
coraz to pewniejszych kroków ginie wśród głośnego kapania. Jestem coraz bliżej…
Przepycham się przez ogromne
śruby, kilka razy upadam na ostre narzędzia. Kiedy wreszcie wdrapuję się na
suchy podest, wzdycham ciężko i wycieram ubrudzone śmierdzącą cieczą dłonie w
materiał sukienki. Zerkam w górę. Witrażowy sufit przepuszcza żywe promienie
słońca, które nadają pomieszczeniu cieplejszych barw. Światło okala moje ciało,
a ja marszczę brwi. Kapanie nadal nie ustało.
Patrzę w dół i czuję, jak moje
serce zwalnia tylko po to, aby za sekundę gwałtownie przyśpieszyć. Na śnieżnobiałej,
nieskażonej czarnym płynem podłodze pojawia się kałuża krwi. Nowe krople
szkarłatnej cieczy powiększają morze krwi. Płuca odmawiają mi posłuszeństwa,
kiedy decyduję się zerknąć przed siebie. Nie mogę krzyczeć.
Jakieś trzy metry dalej, na
splamionym haku wisi głowa Złego. Jego ciała wije się obok kałuży, którą
powiększa krwawiąca głowa. Zły uśmiecha się szeroko, ale w jego oczach kryje
się strach i niedowierzanie. Zęby wypadają co pięć sekund. Nagle kapanie
zmienia się w tykanie zegara.
- A więc przyszłaś – nie mam
pojęcia jakim sposobem się odzywa. Z całych sił walczę, by nie zwymiotować.
- Co się dzieję? – pytam po
chwili, a mój głos brzmi jak żałosny pisk. Chwytam się za gardło jakbym chciała
się upewnić, że nadal tam jest.
Zły z całych sił próbuje
odrzucić ognistą grzywę do tyłu, ale w końcu się poddaje.
- Ikuko się dzieje – mruczy z
niezadowoleniem. – Suka wspomniała coś o kontrolowaniu twoich snów, prawda?
Mechanicznie kiwam głową.
- Cóż, może to nie jest twoja
wymarzona nocna mara, ale patrz co ze mną zrobiłaś – rozgląda się w
poszukiwaniu swojego ciała, a z otwartych ust wypadają kolejne zęby. – Jestem
bezużyteczny. Pozbawiłaś mnie nawet moich macek.
Rzuca mi oskarżycielskie
spojrzenie, jak pouczający dziecko rodzic. Przełykam ślinę.
- Niczego już nie rozumiem.
Zły uśmiecha się kpiąco i
przewraca oczami.
- Nic nowego, kochanie.
Nagle czuję wzbierającą się we
mnie złość, która szybko zmienia się w pewność siebie. Uśmiecham się delikatnie
i podchodzę bliżej.
- Ale w tej chwili nie możesz
nic zrobić, mam rację? – dla upewnienia chwytam leżący obok nóż i zwinnym
ruchem rzucam go w stronę Złego. Ostrze wbija się w zielone oko potwora.
Mężczyzna ryczy z bólu.
- Odpowiesz mi teraz na moje
pytania – nakazuję twardo, ignorując jego głośne jęki. – Dlaczego ostatnim
razem ostrzegałeś mnie o Akatsuki?
Zły kręci głową tak długo, aż
nóż wraz z okiem wpada do kałuży. Lewe oko patrzy na mnie z nienawiścią.
- Pożałujesz tego. Obiecuję ci,
że kiedy tylko ta głupia nadzieja umrze jak wszyscy w twoim nędznym życiu,
zniszczę twoją psychikę. Będziesz umierać w katuszach w nieskończoność.
Mrużę oczy, zupełnie
niewzruszona jego groźbą. Promienie słońca oświetlają jego paskudną,
zakrwawioną twarz.
- Wiem, dlaczego nie chcesz, żeby
coś połączyło mnie z Akatsuki – uśmiecham się triumfalnie. – W ten sposób
zdobędę więcej informacji, prawda? Będąc zaufaną osobą. Dowiem się kto miesza w
mojej głowie i kto nasyła na mnie te wasze pieprzone mordy. Bo kiedy się
dowiem, ty znikniesz. Będziesz tylko marnym wspomnieniem.
Zły zaczyna krzyczeć tak głośno,
że resztki jego uzębienia lądują na podłodze. Zatykam uszy i czekam.
Kap. Kap. Kap.
Cisza.
Otworzyłam
oczy, czując ogarniający mnie spokój. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie
obudziłam się z przeraźliwym krzykiem. Po raz pierwszy Rimo nie musiał mnie
uspokajać i przypominać, że z ciemności panujących w pokoju nie wyjdą demony,
które czyhają na moje życie.
Westchnęłam
cicho, zaciskając dłonie na szorstkiej pościeli. Kot zamruczał cicho,
przysuwając się bliżej. Gdy spał wyglądał o wiele młodziej – czasem przypominał
kociaka, który znalazł mnie zapłakaną i bezradną pośród trupów. Jego żółte oczy
wydały mi się urocze i bystre. Teraz dostrzegałam jedynie złośliwy błysk i
zalążek bólu. W gorsze dni także bezradność.
Przechylając
głowę w bok, zerknęłam w stronę okna. Za szybą malowało się czyste, granatowe
niebo. Nie miałam pojęcia, ile minęło od naszego powrotu do siedziby. Podczas
cichej wędrówki moje ciało zaczęło się buntować – powróciło uciążliwe uczucie
duszności, nogi odmówiły posłuszeństwa, a wszystko wokół kręciło się jak po
zejściu z karuzeli. W pewnym momencie nie mogłam liczyć na własne siły –
odpłynęłam, słysząc wyraźne przekleństwa Kisame i Rimo. Hoshigaki wspomniał coś
o wściekłym Liderze, a chwilę później zawładnęły mną ciemności.
Rimo
przewrócił się na brzuch, zakopując się w zmiętym kocu. Nie chciałam go budzić.
Zapewne siedział przy mnie przez cały czas i dopiero teraz zdecydował się na
sen. Ile dni mogłam być nieprzytomna? Czy trawiła mnie gorączka? Majaczyłam?
Krzyczałam? A może po prostu leżałam jak trup, a Lidera zaczęły nawiedzać
wątpliwości?
Przecież
nie mogłam stracić takiej szansy. Ikuko uświadomiła mi, że rozwiązanie jest na
wyciągnięcie ręki, muszę tylko się rozejrzeć i zrozumieć wskazówki. A przecież
przesiadując w organizacji całymi dniami niczego nie zrozumiem. Będę więc
musiała namówić Paina na kolejne wyjście. Tylko jak?
Myśl,
że pozwoli mi na kolejną misję wywołała żałosny wybuch śmiechu. Musiałam zostać
uznana za nieobliczalną wariatkę – w końcu porzuciłam moich „towarzyszy” na
polu walki, pędząc za uciekającym kotem. Gdy w końcu ktoś mnie znajduje, stoję
jak słup soli cała mokra, rozhisteryzowana i gotowa rozerwać czyjeś gardło. A raczej gardło Deidary.
Deidara. Czy wspomniał już
Painowi o moim wybuchu? A może nastawił wszystkich członków Brzasków przeciwko
mnie? Pokręciłam głową. Przecież sama tego chciałam, prawda? Nie mogłam mieć
nic wspólnego z tymi ludźmi – żadnych więzi, których rozerwanie groziło
niewyobrażalnym bólem. Ale teraz, gdy wszystko zaczęło składać się w jedną
całość…
Być
może o to właśnie chodziło? Być może moją pomocą miała być więź z organizacją,
możliwość zrozumienia ich celu tylko po to, aby osiągnąć swój własny?
„Jeśli się zgodzisz, będę ci ogromnie
wdzięczny. Ponadto, będę miał do spłacenia już dwa długi.” Obraz
stanowczego spojrzenia Paina i beznamiętnego wzroku Akasuny przypomniał mi, że być
może miałam jeszcze jakieś szanse.
***
-
Nie wyglądasz za dobrze.
Przerywając
tworzenie nowego lekarstwa, zerknęłam na stojącą przy oknie Konan. Kobieta
oderwała wzrok od tańczących na wietrze liści, które opadały na zewnętrzny
parapet. Jesień zbliżała się wielkimi krokami, a mnie wciąż trudno było
sprecyzować jaki mieliśmy miesiąc. Wszystko zlewało się w jedno.
-
Jest w porządku – odparłam, przelewając zielonkawy napój do kubka. – Podróż
okazała się… męcząca.
Konan
skinęła głową, siadając na idealnie zaścielonym łóżku. Na pierwszy rzut oka
wydawało się, że wszystko z nią w porządku – w jej oczach paliło się zdrowe
światło, mogła przemieszczać się po pokoju i odpowiadać na zadane jej pytania.
Ale będąc szkoloną na medyka bez większego problemu dostrzegałam, że przed nami
jeszcze wiele pracy.
-
Proszę – podałam jej szklany kubek. – Trochę gorzkie.
Kobieta
bez sprzeciwu wchłonęła lekarstwo. Oddając mi naczynie, skrzywiła się lekko.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-
Podobno kiedy byłam na misji, znów dostałaś gorączki – przysiadłam na fotelu, z
uwagą wpatrując się Konan. Westchnęła ciężko, a ja dostrzegłam jak bardzo
doskwierała jej bezsilność.
-
Tak. Pierwsza w tym miesiącu. Nie była tak paskudna jak poprzednie. Mimo, że
byłam nieprzytomna, po prostu czułam jak moje ciało trawi ogień.
Pokiwałam
głową, czując rosnący niepokój. A co jeśli moje przypuszczenia okażą się
prawdą?
-
Coś nie tak? – bursztynowe oczy wlepiały we mnie swoje zdezorientowane spojrzenie.
– Ty coś wiesz, prawda? Słuchaj, chcę wiedzieć. Nawet jeśli powiesz mi, że
został mi miesiąc życia i śmierć w męczarniach.
Przetarłam
zmęczone oczy, które domagały się chwili odpoczynku.
-
Nie zamierzałam nic przed tobą ukrywać – serce podeszło mi do gardła, kiedy
zmuszałam się do wypowiedzenia kolejnych słów. – Potrafię sprawić, że będziesz
czuła się lepiej. Potrafię sprawić, że gorączka minie i będziesz mogła znów
wyruszać na misje. Ale nawet jeśli jestem do tego zdolna, to wciąż będzie
powracać. Problem nie tkwi w twoim organizmie. Osłabienie organizmu jest tylko
skutkiem, zapewne ubocznym.
Konan
zmarszczyła brwi, nieświadomie zaciskając dłonie na śnieżnobiałej pościeli.
- A
więc o co chodzi?
Powietrze
zmierzające do moich płuc wydało się tak napięte, że w moim gardle zapanowała
susza. Z trudem przełknęłam ślinę.
-
Chodzi o twoją chakrę – odpowiedziałam spokojnie. – Ktoś umieścił to coś w twojej chakrze. To dlatego może
kontrolować gorączkę. Przecież pojawia się w tych samych dniach, prawda?
Partnerka
Lidera skinęła głową, wlepiając swoje puste spojrzenie w podłogę.
-
Czwartego i szesnastego.
-
Właśnie. Nie mam pojęcia dlaczego wróg wybiera właśnie te dni. Wiem tylko, że
jest jeden sposób, żebyś odzyskała pełnię zdrowia i samokontroli.
Konan
odchyliła głowę, powoli zamykając oczy. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że
zaraz zemdleje.
-
Jaki? Co to za sposób?
Zerknęłam
w stronę okna, za którym wiatr szarpał wszystkim co możliwe.
-
Musimy zabić człowieka, który ci to zrobił.
***
Ostatnimi
czasy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego gabinet Lidera był tak naprawdę
niewielkim, zaduszonym pomieszczeniem w piwnicach siedziby. Czy jako przywódca
groźnej organizacji nie powinien pławić się w luksusach? Nie powinien całymi
dniami przesiadywać w wygodnym, drogim fotelu popijając wykwintny alkohol i
cieszyć się sukcesami? Biuro powinno znajdować się na szczycie – reprezentować sobą władzę i potęgę, a także
wzbudzać respekt. A jednak Pain posiadał go bez tych wszystkich drogich rzeczy.
Jego ludzie szanowali go, gdy siedział pochylony nad papierami, popijając jakiś
napój ze zwykłego kubka. Szanowali go, kiedy wyglądał na zmęczonego i
niechętnego, zapewne marzącego o ucieczce ze swojego zakurzonego pałacu. Nigdy
nie odważyli się podnieść głosu; nawet Hidan powstrzymywał się od przekleństw i
narzekań.
Więc
w czym tkwił sekret? Czy chodziło o potężne oczy Lidera, o rinnegana? A może
chodziło o to, że nawet ze swoim stoickim spokojem, ale i domieszką chłodu
nigdy nie groził swoim podwładnym. Traktował ich jak potężnych shinobi, jak
kogoś w kogo wierzył. Wiele razy dochodziły do mnie plotki o przywódcy Akatsuki
– jedni mówili, że bywał wyjątkowo okrutny, inni wspominali o jego
impulsywności, a następni bez wahania stwierdzali, że ten człowiek był zły w każdym calu. A najgorsze w tym wszystkim
było to, że dla mnie się taki nie wydawał.
-
Rozumiem – odpowiedział, kiedy po dziesięciu minutach skończyłam tłumaczyć mu
sytuację dotyczącą Konan. W tamtym momencie zobaczyłam zmęczonego mężczyznę,
który za wszelką cenę chciał uratować swoją towarzyszkę.
Westchnął
ciężko, opierając czoło o splecione palce. Zignorował nawet rozlaną na papiery
herbatę, która z każdą sekundą zalewała więcej dokumentów. W ciszy czekałam, aż
Pain pozbiera myśli.
-
Liderze? – odezwałam się niepewnie. – Być może będę mogła pomóc.
Mężczyzna
podniósł wzrok, a jego oczy pociemniały do granic możliwości. Poczułam ciągnący
się wzdłuż kręgosłupa dreszcz.
-
Jak? – jego głos pozostał beznamiętny. Dało się jednak usłyszeć wrodzoną w
niego stanowczość.
Zabębniłam
palcami o ramię, czując wydobywający się ze mnie niepokój. Teraz albo nigdy, Kita.
- Chakra klanu Naito nie
służy jedynie do leczenia, choć jest to główny cel. Posiada jednak bardzo
przydatną zdolność, a mianowicie potrafi wytropić chakrę innych ninja.
Pain
zmarszczył brwi, najwyraźniej zaskoczony tą informacją.
-
Czyli jesteś także sensorem?
Pokiwałam
głową.
- W
pewnym sensie. Jestem sensorem, ale potrafię wykryć obecność tylko innych
medyków. A osoba, która zafundowała Konan to piekło z pewnością jest jednym z
nich. Tylko shinobi używający medycznych technik potrafi wszczepić zarazę w
chakrę.
Lider
nawet nie mrugnął, wpatrując się we mnie swoimi świecącymi oczami. Nie miałam
bladego pojęcia co wyprawiał – próbował przekonać się, że nie kłamię? A może
sądził, że tak naprawdę chciałam go przechytrzyć? Gdybym faktycznie miała takie
zamiary, a on jakimś dziwnym sposobem by się dowiedział… Cóż, finał zapewne
okazałby się krwawy.
-
Chyba zdajesz sobie sprawę, że ilość medyków na tym świecie jest spora. Jakim
sposobem wykryłabyś akurat tego jednego? Może być już na drugim końcu kraju, a
może i przekroczył granicę.
Wzięłam
głęboki oddech, czując ogarniające mnie zdenerwowanie. Krew płynąca w żyłach
zaczęła niebezpiecznie drżeć, gdy serce pulsowało ze zdwojoną szybkością.
- Cóż,
mogłabym wychodzić na misje i przy okazji szukać medyków. Gdy tylko spotkam
medycznego ninja - sprawdzę jego umiejętności lub wypytam o jakieś informacje.
W końcu ktoś musi coś wiedzieć, prawda?
-
Wychodzić na misje? – Pain odchylił głowę, nie spuszczając ze mnie swojego
podejrzliwego wzroku. – Z członkami Akatsuki?
Skinęłam
głową, nieświadomie zaciskając dłonie na kolanach.
- To
nie byłoby dla nich podejrzane gdybym… została medykiem organizacji.
***
Rozłożeni
na kanapach i fotelach, czy stojący w kątach mężczyźni nie przypominali
morderców. Większość wyglądała na zmęczoną, z innych wypływała niecierpliwość,
a jeszcze inni zachowywali się jakby całe to zebranie było zwykłym spotkaniem
towarzyskim.
W
salonie znaleźli się wszyscy członkowie, których już poznałam. Żaden z nich nie
miał na sobie płaszcza – jedynie Sasori, który zapewne dopiero co wrócił z
misji. Przyglądał się stojącemu przede mną Liderowi ze znudzeniem, a raczej
wpisaną w ciemnobrązowe oczy beznamiętnością. Wpatrując się w plecy Paina,
mogłam tylko się zastanawiać w jaki sposób spoglądał na swoich poddanych.
-
Zetsu – rudowłosy wymówił nieznane mi imię, a dosłownie sekundę później z podłogi
zaczęło wyłaniać się… coś.
Dziwaczny
stwór spojrzał na Lidera swoimi żółtymi, przypominającymi tęczówki Rimo oczami.
Czarna połowa kolejnego członka Akatsuki westchnęła ciężko, za to biała część
uśmiechnęła się przerażająco. Wystająca z szyi muchołówka otworzyła się w
pełni, ukazując zielone włosy Zetsu. Z pewnością nie chciałam zobaczyć swojej
miny.
-
Wzywał mnie pan – chropowaty głos, wydobywający się z ust czarnej połowy odbił
się o moją czaszkę, rozsyłając nieprzyjemny dźwięk do każdego zakątka mojej
głowy.
-
Znajdź Temko i przekaż jej, że jest wzywana. Ach, gdy ją znajdziesz, wróć
tutaj.
Zetsu
skinął głową, a w oku białej części stwora pojawił się niebezpieczny błysk.
-
Zrozumiano – wystarczyła kolejna sekunda, by roślina zniknęła, a jej obecność
wydała mi się halucynacją.
Po
piętnastu sekundach ciszy, pierścień Lidera zamigotał jasnym światłem, a obok opierającego
się o ścianę Hidana pojawiła się Temko… a raczej jej hologram. Jej żywe,
zielone oczy błyszczały jeszcze intensywniej.
-
Przepraszam za spóźnienie, Liderze – odezwała się swoimi zniekształconym
głosem, spoglądając w stronę powracającego Zetsu.
-
Skoro już wszyscy jesteśmy, pora zaczynać – oznajmił Pain, a wszyscy zebrani
skupili na nim swoją uwagę. – Chyba wszyscy zdajecie sobie sprawę, że misje
często kończą się kontuzjami - tymi mniej i bardziej poważnymi. Niestety teraz
zaczyna się okres, w którym będziecie zmuszeni do pracy na większych obrotach.
Misje będą dłuższe i trudniejsze, a niepożądane efekty trudniejsze do ukrycia.
Lider
zignorował przeciągłe westchnienie Hidana, którego mina świadczyła o
zdecydowanym niezadowoleniu.
-
Kakuzu nie zawsze będzie mógł być obecny, a sam nie jest wyszkolonym medykiem.
Akatsuki potrzebuje zdolnego ninja, który poradzi sobie z likwidacją większości
chorób. Tak więc przedstawiam wam Naito Kitę, nowego medyka, a tym samym
członka Akatsuki.
Gdy
większość oczu skierowała się w moją stronę, poczułam się jak zamknięte w
klatce zwierzę, wystawione na pokaz klientom. Poczułam jak mój żołądek
momentalnie zbuntował się przeciwko pochłoniętemu przed godziną obiadowi. Nie
byłam przyzwyczajona do takiej uwagi, a szczególnie jeśli chodziło o uwagę
kryminalistów.
Jednak
ku mojemu zdziwieniu nikt się nie odezwał. Uparcie wpatrywałam się w plecy
Lidera, starając się uspokoić szalejące serce. W wiecznym stresie moje serce
czekał szybki zgon.
-
Kita będzie wysyłana z wami na misje lub w kryzysowych sytuacjach pojawi się
tam jako hologram. Mimo to, że będzie członkiem organizacji, nie będzie
członkiem naszych specjalnych zebrań.
Ponadto, szykują się misję, na których waszym głównym zadaniem będzie ochrona
naszego medyka – Lider przechylił głowę, a ton jego głosu stał się przerażająco
lodowaty. – Jeśli dowiem się, że skrzywdziliście nowego członka upewnię się, że
kara będzie wyjątkowo surowa. To wszystko. Możecie się oddalić.
Deidara
zerwał się z kanapy jak oparzony, pewnym krokiem zmierzając w stronę drzwi.
Miałam wrażenie, że za sekundę wybuchnie. Hidan zmarszczył brwi, zerkając w
stronę wyjścia. Rzucił Temko pytające spojrzenie, ale ona tylko wzruszyła
migotającymi ramionami, a chwilę później zniknęła. Brakowało również Zetsu.
Spokojnie
czekałam, aż wszyscy wyjdą. Gdy Kakuzu zamknął za sobą drzwi, a w salonie nie
został nikt poza mną i Painem, westchnęłam ciężko. Mężczyzna odwrócił się w
moją stronę.
- W
razie problemów zgłoś się do mnie – powtórzył swoje słowa, które usłyszałam
jeszcze w gabinecie. – Na razie odpocznij. Musisz pozbyć się pozostałości
efektów choroby.
Pokiwałam
głową, uważnie przypatrując się jak Lider opuszczał pomieszczenie. Zostając
kompletnie samą, opadłam na zaśmiecony suchą ziemią parapet, przyciskając zimne
dłonie do policzków. Medyk Akatsuki. W
co ja się wpakowałam?
***
Siedząc
na niewygodnym krześle, zadowolona z otaczających mnie ciemności, westchnęłam
cicho. Najwidoczniej druga w nocy była godziną, kiedy organizacja zapadała w
głęboki sen i wcale nie myślała o spacerze do kuchni. Na szczęście.
Unosząc
chłodną w dotyku szklankę, zwilżyłam popękane wargi. Całe moje ciało niemal
krzyczało o kilka minut zbawiennego odpoczynku, ale jak na złość sen nie
przychodził. Opuszczając chrapiącego Rimo, z którym dzisiejszego dnia nie
zamieniłam żadnego słowa, na drżących nogach powlekłam się do kuchni. Jak
zwykle powitał mnie kojący mrok i cisza, której przerywała tylko warcząca
lodówka.
Wiatr
wyraźnie się uspokoił, ale za to z ciemnych, przytłaczających chmur zerwał się
gwałtowny deszcz. Ulewa trwała od kilku dobrych godzin, zalewając pobliskie
pustkowia. Ale to wszystko musiało być iluzją, prawda? Przecież byliśmy pod
ziemią…
-
Jak chcesz dbać o nasze zdrowie, jeżeli nie potrafisz uszanować swojego? –
zaczepny ton przywrócił mnie do rzeczywistości. Odkładając opróżnioną szklankę,
rzuciłam stojącemu w progu Kisame złośliwy uśmieszek.
- A
kto ci powiedział, że zamierzam o was dbać?
Myślałam, że jesteś na tyle inteligentny, aby domyślić się, że po prostu
chce was wykończyć w najokrutniejszy z możliwych sposobów.
-
Uważaj, księżniczko. Ktoś kiedyś może uciąć ci ten długi język.
Przewróciłam
oczami, kiedy szczerzący się mężczyzna opadł na krzesło po drugiej stronie
stołu. Jego zwykle ułożone włosy odstawały w każdą możliwą stronę, a cienka
koszulka eksponowała jego umięśnione ciało. Morderca
idealny.
Przypatrywaliśmy
się sobie w ciszy. Kisame nie spuszczał ze mnie swojego wzroku – przypatrywał się
mojej twarzy, jakby próbował coś odkryć, zrozumieć. Zmęczona tym
przytłaczającym milczeniem odchrząknęłam.
-
Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytałam niemal oskarżycielsko, jakby
Hoshigaki kiedykolwiek był moim przyjacielem i nagle mnie zdradził.
Rekin
wzruszył ramionami, opierając się o oparcie krzesła. Przez cały czas się szczerzył,
a jednak w tym momencie uśmiech wyglądał na niemal wymuszony.
- Po
prostu nie potrafię cię rozgryźć – odpowiedział cicho.
Zmarszczyłam
brwi, bawiąc się kawałkiem materiału mojej koszulki. Rozgryźć? Zanim jednak zdążyłam o cokolwiek zapytać, Kisame kontynuował.
-
Pewnego dnia spotykam przestraszoną, uciekającą przed tropicielami dziewczynę.
Pomaga nam bez większych sprzeciwów, ba, okazuje się, że gdy była dzieciakiem
zamordowała swój klan. Trzy lata później dowiaduję się, że jest potrzebna
Liderowi. Pojawia się, zdenerwowana, ale zdecydowanie pewniejsza siebie.
Niechętnie się poddaje i zmierza z nami do siedziby. Później jest już lepiej,
rozmawiamy, śmiejemy się, całkiem zabawna i pyskata z niej dziewczyna. Na
jednej z misji ucieka, a gdy Deidara z nią wraca wydaje się niechętna, nie chce
mieć z nami nic wspólnego. Nie odzywa się przez kilka następnym dni, wydaje mi
się, że jest nieprzytomna. Kiedy pojawia się w salonie, Pain oznajmia, że
będzie nowym medykiem organizacji. Będzie pomagać,
chociaż niedawno nami gardziła – Hoshigaki przechylił głowę, unosząc jedną
z brwi. – Przypomina ci kogoś?
Pokręciłam
głową, czując rosnącą w gardle gulę. Chce mi się śmiać, ale raczej
histerycznie.
-
Nie osądzam cię. Chyba nie mam prawa, w końcu też nie jestem siejącym dobro aniołkiem
– uśmiechnęłam się blado, nawet w tak kiepskiej sytuacji Kisame potrafi mnie
rozśmieszyć. – Po prostu nie rozumiem. Jesteś skomplikowaną osobą. Może nawet
psychiczną, bez obrazy. Ale chyba wiesz co robisz. Jesteś sprytną dziewczyną.
Dawałaś sobie radę sama, przez tyle lat. Mam nadzieję, że masz jakiś plan.
Chyba
pierwszy raz od dziesięciu lat miałam ochotę kogoś wyściskać. Zamiast tego
pokiwałam głową, tym samym dziękując mężczyźnie. Dziękując członkowi Akatsuki. I kto tu jest skomplikowany, Hoshigaki?
Kisame podniósł się ciężko,
bez słowa ruszając w stronę drzwi.
- A,
i chyba nie powinnaś dziwić się reakcji Deidary – uśmiechnął się przebiegle,
jakby złapał mnie na gorącym uczynku. – Jemu chyba najbardziej namieszałaś w
głowie.
Rozchyliłam
usta, niekontrolowanie marszcząc brwi. Z tymi grymasami na twarzy, zmarszczki
miałam gwarantowane w przeciągu roku.
- Ale
o co chodzi? – wybełkotałam, nie będąc w stanie ułożyć sensowniejszego zdania.
Niebieski
pokręcił głową, najwyraźniej z trudem tłumiąc śmiech. Mruknął pod nosem coś
niezrozumiałego, a jedynie co potrafiłam zrozumieć to „dobranoc”. Wpatrując się tępo w zamknięte już drzwi zdałam sobie
sprawę, że chyba rzeczywiście staję się skomplikowaną osobą.
___________________
Cześć i czołem.
Tak, powinnam się uczyć, powinnam szykować się do powrotu do szkoły, no ale... pech. Jakoś przyjemniejsze było kończenie tego rozdziału. Kita tak bardzo medyk, tak bardzo głupiutka. Chyba nie zdaje sobie sprawy z tego w co się wpakowała. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział - teraz muszę się brać ostro do pracy (zaczną mordować, oczywiście :c).
No więc pozdrawiam wszystkich cieplutko, do napisania!
Czekam na więcej Deidary <3 Powodzenia z nauką ! :) Rozdział jak zwykle ciekawy i fajny ;*
OdpowiedzUsuń~Tamara
Deidara z pewnością się pojawi. Dziękuję c:
UsuńAleeeeeeeżem się spóźniła ;___; wybacz skarbie, ferie tak działają na ludzi.
OdpowiedzUsuńOch tak, Kita głupiutka.. no bo skoro taki Kisame domyślił się, że Dei coś do niej czuje, a ona na to nie wpadła.. ale mam nadzieję, że w końcu ją oświeci <3
Jak zwykle ubóstwiam sny Kity, sam pomysł, kreacja otoczenia.. ach bosko ♥ Kita wreszcie przejmuje kontrole, mam tylko nadzieje, że potem jej nie utraci bo pewnie zemsta Złego byłaby widowiskowa.
Więc Kita przyjęła rolę medyka Akatsuki, będzie wykonywać misje, leczyć ich i szukać tego gostka który zatruł Konan, ale chodzi jej głównie o to, by zdobyć informacje o sprawie ją interesującej?
Ogólnie mega ciekawy pomysł miałaś z tą całą przypadłością Konan, zastanawiam się, czy po prostu znajdą tego kogoś i go zabiją, czy to wszystko będzie częścią czegoś większego, bardziej skomplikowanego.. No bo chyba ten medyk miał w tym wszystkim jakiś cel.. jeszcze włączając gorączkę w te dwa, wyznaczone dni.. no zobaczymy ;D
Uwielbiam twojego Lidera <3 naprawdę, jeszcze ten jego długi opis, rozważania Kity nad jego postacią.. naprawdę wyszedł ci niesamowicie. Tak realnie, wzbudza we mnie te same odczucia co w Akasiach, ma w sobie coś takiego.. władczego, bez wysiłku.
A tak z innej beczki, to w tym rozdziale pojawiła się zaskakująca ilość powtórzeń ;>
Pozdrawiam, buziaki ;3
Jak masz ferie to korzystaj, w sumie ja swoje już skończyłam dwa tygodnie temu i pragnę ich z powrotem ;<
UsuńNawet sobie nie wyobrażam co Zły chciałby zrobić gdyby się "uwolnił", ale znając moje dziwne upodobania... kto wie :>
Tak, tak, tak i tak. A Lider musi być władczy i ogarnąć jakoś to wszystko, w sumie sama nie wiem jak mu się to udaje, no ale... ma wpływ.
Wiem właśnie, jakoś ciężko mi się było skupić. Postaram się poprawić w następnych c:
Pozdrawiam ;*
Sny Kity są mega xD znaczy mega zajebane i w ogóle ne chciałabym takich przeżywać. Serio. Jak ja się bałam nawet świadomości, że jakiś duch zmarłych mnie nawiedzi w śnie o.O jeszcze mnie nie odwiedzili i chwała im za to, bo chyba dostanę zawału we śnie… mniejsza, fajnie, że Kita zaczęła kontrolować swoje sny, teraz to ona dominuję, ale ciekawe jakie są tego konsekwencje, a pewnie są… może Zły będzie wkraczał do snów członków Akatsuki i burzył ich spokój? Zobaczymy :D
OdpowiedzUsuńTe jej przemyślenia, podobało mi się, że je wprowadziłaś, te wahania, te chęć ponownego wyjścia, nie wiem no, w sumie taki zwyczajny wątek, a mi się on podobał :D to takie, większe poznanie głównej bohaterki ^^
Sposób na wyleczenie Konan, no domyśliłam się go :P ale akurat to z chakrą było bardzo pomysłowe, ale chyba trudne do zrealizowania, chociaż… Pain wszystko dla niej zrobi xD to taki jej osobisty rycerzyk przecież :)
Medyk organizacji? O.O taka jest cena poświęcenia, by wyszła na zewnątrz? Grubo laska, oj grubo xD jedna całkiem nieźle to sobie obmyśliła, cały ten plan działania :D cwaniara, zna czuły punkt lidera i to wykorzystuje, nie, że kłamie tylko… korzysta z okazji, za co się należy wielkie wow :D
Heh, jedno zdanie o Sasorim, a ja tak się tym jaram i w ogóle xD dobra nieważne, spotkanko Akatsuki i ogłoszenie lidera, to było takie kozackie xD Heh, Hidan taki niezadowolony, ale to jest w nim mimo wszystko najlepsze xD w ogóle lider, jak to wcześniej zauważyła Kita jest taki stanowczy, fajnie, pasuje mu jako liderowi grupy :D Deidara podminowany wyszedł z pokoju, pewnie mu się nie podobało, że Kita dołączyła do organizacji morderców, mimo wszystko :P
Nawet o drugiej w nocy nie ma szans na chwilę spokoju xD no co za ludzie z tych akasi xD Kisame taki podejrzliwy, w sumie bardziej niż sam lider xD no, ale dobrze, że postanowił się nie wtrącać, tylko poczekać, aż Kicie rozpląta się ciutkę język xD a przynajmniej tak myślę xD
Tyle ode mnie, krótko, bo coś mnie zbiera -.-
Czekam z niecierpliwością na next ;)
Życzę weny i pozdrawiam ciepło ;);*
Też się tego strasznie boję, potem jak się budzę to boję się iść znów spać i leżę zakopana w pościeli :c No nie wiem czy Zły ma aż taki zasięg, żeby zadzierać z Akasiami, no ale... wszystko jest możliwe :D
UsuńCieszę się, że ci się podobało :3 Tu się nie ma co dziwić, w końcu Konan to jedyna osoba na której Painowi tak naprawdę zależy.
Haha, Sasori jeszcze się pojawi, także będziesz mogła robić prawdziwy fangirling XD Hidanowi zawsze coś nie będzie pasowało, nieważne jakby się starali. Deidarze to się nie dziwię, w końcu Kita ma wahania nastrojów jak baba w ciąży ;_;
Kisame chyba nie chce się w nic mieszać, może to zbyt kłopotliwe.
No to jeśli cię złapała choroba jak mnie (prawie nie mogę mówić ;_;) to kuruj się tam ♥
Dziękuję i pozdrawiam :*
Zapraszam po odbiór zamówienia, które znajduje się w poście nr |006-010|
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://szablony-cheylachan.blogspot.com/
Tak dużo Kisame tak dużo szczęścia dla Nami!
OdpowiedzUsuńOk wybacz! Tylko czemu tak krótko, nie wróć! Było tak interesująco, że aż pochłonęłam rozdział w kilka minut! A wiesz mi troszeczkę się rozczarowałam i jestem aż tak słaba, że nie mogę na oczy patrzeć, a twój rozdział poprawił mi ten smutny dzień! Mogę cię wyściskać? Jest tak mało osób, które nie przedstawia go w wersji głupia, dziwna sardyna, a tutaj taka niespodzianka dokładnie ukazany jego charakter! Kocham cię za to!
Czekam do następnego i dziękuje za komentarz na drugim blogu! A na marzeniu o szczęściu kolejna długa notka z pewną sceną przy której się zawiesiłam!
Pozdrawiam!
Hoshigaki Nami.
Cieszę się, że ci się spodobało :3 Oj tak, wyściskać możesz mnie nawet w tej chwili ♥ Dziękuję za tyle miłych słów.
UsuńTak, już wpadłam na twoje blogi :3
Pozdrawiam!
Kisame to jest jednak równy gość :D Czekam zniecierpliwiona na dalszy rozwój akcji. Pozdrawiam i weny życzę.
OdpowiedzUsuńO, kolejny czytelnik się ujawnił, jak miło! :) Dziękuję i również pozdrawiam!
UsuńUchhhh długo mi to zajęło ale przeczytałam wszystkie rozdziały :P
OdpowiedzUsuńSzczerze poszłoby o wiele szybciej bo opowiadanie mnie bardzo wciągnęło ale nęka mnie szkoła i chroniczny brak wolnej chwili dla samej siebie :C
Po pierwsze chciałam ci powiedzieć że cholernie cię podziwiam, bo widzę że opowiadanie jest przemyślane dokładnie od początku do końca, tu nie ma żadnych niepotrzebnych wątków i wszystko zawsze jest dopięte na ostatni guzik. Podoba mi się jak wykorzystujesz tu oniryzm, te wszystkie sny i wizje wprowadzają taki magiczny nastój trochę jak w Alicji w krainie czarów :p Powiem ci nawet że Zły kojarzy mi się z takim morderczym połączaniem Kapelusznika i Slender mana XD
Ciekawi mnie bardzo kim jest ten tajemniczy medyczny ninja, ale podejrzewam że na to będę musiała jeszcze długo poczekać prawda?
Fajnie że Kita powoli przechodzi przemianę duchową, z postaci prostej staje się czymś bardziej złożonym, miałam ogromną frajdę kiedy to czytam i obserwowałam jak powoli i subtelnie ją zmieniasz. Poza tym uwielbiam Rimo, kocham takie wredne uparte kocury :D
A no i członkowie Akatsuki zachowali swoje pierwotne charaktery więc jest git :)
Widzę że dawno nic nie było ale czekam cierpliwie na następny rozdział i pozdrawiam ^^
Wiem coś o tym chronicznym braku wolnej chwili dla samej siebie :c
UsuńWow, wielkie dzięki za tyle miłych słów - jeśli rzeczywiście wszystko wygląda na dopracowane, to niezmiernie się cieszę! Chyba właśnie te sny sprawiają mi największą radość, uwielbiam takie nieprawdopodobne rzeczy :D Haha, Zły to faktycznie może taka gorsza wersja Kapelusznika XD
Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że przy następnych rozdziałach się nie zawiedziesz ;3
Pozdrawiam c:
kiedy nowy rozdział ? :)
OdpowiedzUsuńPostaram się coś dodać w następny weekend, ale niczego nie obiecuję :c
UsuńRozdział może i nie tak emocjonujący jak poprzedni, ale mimo to bardzo dobry. Nie dziwię się reakcji Kisame, sama też czuję się tym wszystkim zszokowana. Mimo to cieszę się, że Kita została częścią Brzasku, no i ciekawa jestem, co wyjdzie z jej planów. Podoba mi się to, jak opisujesz jej niepewność. Wydaje mi się wówczas nie morderczynią, a zwykłą dziewczyną, która zastanawia się, czy powinna ubrać spodnie czy spódnicę. Wydaje mi się, że to czasami potrzebne. Naprawdę żałuję, że rozmowy Kity i Deidary ograniczyły się w tym rozdziale do zera, ale śmiem podejrzewać, że w ciągu kilku następnych wszystko wróci do normy. No i ta sprawa z Konan... jestem naprawdę ciekawa, jak się to wszystko potoczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, mój Ty mistrzu intryg i budowania klimatu!
W sumie tak jest, że Kita to w końcu osiemnastoletnia dziewczyna - nie zawsze będzie potrafiła sobie poradzić całkiem sama. Trudno mi zmieścić więcej wydarzeń w jednym rozdziale bo nie chcę, żeby wyglądał na zbyt zapchany. Czasami nawet ja potrafię się w tym pogubić Oo
UsuńJuż uwielbiam to nowe miano!
Pozdrawiam.
Z niecierpliwością wyczekuję nowego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawia<<< Gal anonim>>:)