poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 12
Szaleńcy są wszędzie

            - Mogę teraz ją zabić?
          - Nie.
          - Ale…
          - Powiedziałam, że nie.
          - Dobra! Ale kiedy będziesz mnie błagać, żebym uwolnił swoje pazury to będziesz przeklinać siebie za tą decyzję.
          - Nie wątpię.
            Z rozbawieniem przyglądałam się odchodzącemu Rimo, który zdążył jeszcze rzucić Temko ostatnie mordercze spojrzenie. Trajkocząca dziewczyna uśmiechnęła się do niego szeroko, najwyraźniej nie zauważając jego niechęci. Kiedy Kisame zaśmiał się z kpiną, kot syknął na niego groźnie po czym wyprzedził nas o kilka metrów.
            Podczas naszej pięciogodzinnej wędrówki Temko zdążyła poruszyć każdy możliwy temat, a jej buzia nie przestawała się zamykać. Przez pierwsze sześćdziesiąt minut Hoshigaki był jej godnym rywalem, ale w końcu i on poległ. Rimo z początku wyśmiewał się z nękanego przez dziewczynę rekina, ale gdy doczepiła się do niego, tylko moje słowa mogły powstrzymać kota od podrapania jej twarzy.
            Ja trzymałam się z tyłu, co chwilę zerkając na trzymaną w rękach Deidary mapę. Dokument musiał stworzyć ktoś z Akatsuki. Na papierze wyraźnie zaznaczono kryjówki organizacji, wszelkie miejsca docelowe i zamieszkania ludzi, których należało się pozbyć. Obok niektórych miejsc postawiono czerwony krzyżyk, którego kolor wyglądał jak prawdziwa krew. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki.
            - Dlaczego pozwalasz mi to na patrzeć? – zapytałam, gdy po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w ponowną drogę. – Mogłabym z łatwością uciec i wyjawić, gdzie znajdują się wasze kryjówki.
            Deidara nawet nie oderwał wzroku od ciemnej kreski na mapie.
            - Bezproblemowa ucieczka trzem członkom Akatsuki – uniósł wzrok ku niebu, udając zamyślenie. – Możesz sobie pomarzyć. Poza tym chyba nie sądzisz, że Pain by cię nie szukał.
            - Powolna śmierć? – jęknęłam cicho.
            Spojrzał na mnie bezradnie.
            - Niestety.
            Zerknęłam w górę, zauważając zwiastujące jutrzejszy wiatr chmury. Słońce zaczęło chować się za pobliskimi, ożywionymi barwami górami, a buszujące w otaczających nas zaroślach i drzewach zwierzęta najwyraźniej postanowiły odpocząć.
            - Jaką masz pewność, że to okropne zielsko dalej tam rośnie? Bo wiesz, perspektywa tak długiej podróży i powrotu z pustymi rękoma nie za bardzo mnie zadowala.
            Westchnęłam ciężko, chowając dłonie do kieszeni płaszcza.
            - Naprawdę sądzisz, że wybrałabym się na męczarnię gdybym nie miała stu procentowej pewności? – pokręciłam głową, zerkając na zaskakująco cichą Temko. – Uwierz mi, spędzenie tyle czasu z wami też nie jest zadowalające.
            Deidara teatralnie chwycił się za serce.
            - Auć.
            Dotknęłam obolałej szyi, mimowolnie się krzywiąc.
            - Ile do najbliższego miasta? – w nocy nie było sensu poszukiwać roślin, skoro w okolicy znajdowało się tyle łąk, lasów i pól. Poza tym, każdy z nas był już zmęczony.
            - Jeszcze jakieś dwa kilometry. Trzeba będzie wybrać jakiś hotel w spokojniejszej części miasta. Chyba nie powinniśmy narażać się na zbędne bójki.
            Skinęłam głową, po czym dogoniliśmy resztę i wszystko dokładnie ustalając, ruszyliśmy w stronę miasta.

***

            Wnioskując po stanie mojego pokoju, hotel faktycznie musiał być rzadko odwiedzany. Brudną podłogę i ściany rozświetlało migoczące światło stojącej na drewnianym stoliku lampki, a w kątach zauważyłam pajęczyny. Niewielka szafa poskakiwała z każdym moim krokiem, tak jakby zaraz miała się rozpaść. Z westchnieniem opadłam na łóżko, krzywiąc się od opadającego na pościel kurzu.
            - Warunki jak dla króli – zauważył cierpko Rimo, pochodząc do zabrudzonego okna.
            Uśmiechnęłam się złośliwie, powoli podnosząc się na łokciach.
            - Drzwi Temko są ciągle otwarte, więc gdybyś chciał-
            - Och, zamknij się.
            Przewróciłam oczami, w ciszy wsłuchując się w bębniące o szybę krople deszczu. Kojący dźwięk skutecznie przypomniał mi o zmęczeniu, a powieki same zaczęły się zamykać. Skuliłam się na twardym materacu, nie zawracając sobie głowy wyciągnięciem z szafy koca. Kto wie jak mógłby wyglądać…
            - Kita – Rimo odezwał się niespodziewanie blisko. Mruknęłam cicho, nawet nie otwierając oczu. – Nie chcę… Po prostu… Nie rób jutro nic głupiego, dobra?
            Otworzyłam jedno oko, napotykając jego zmartwiony wzrok. Zamruczał cicho i położył się obok, kiedy delikatnie podrapałam go za uchem.
            - Nie martw się o to – szepnęłam, wtulając się w jego futro.
            Znajome, ciemnobrązowe oczy nawiedzały moje myśli dopóki nie odpłynęłam w zaskakująco spokojny sen.


***

            Spokojne pukanie z każdą kolejną sekundą rozlegało się coraz głośniej, a ja nie byłam pewna czy to kolejny sen, czy może brutalna pobudka. Przetarłam zmęczone oczy, powoli odsuwając się od mruczącego kota, który nawet się nie poruszył. Westchnęłam ciężko, ruszając w stronę drzwi.
            Zimne powietrze ciągnące się od kamiennych ścian korytarza przyprawiło mnie o gęsią skórkę, ale stojąca przede mną Temko zdawała się zupełnie tego nie zauważać. Przeczesując palcami swoje niesforne, jasnoniebieskie włosy, wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem.
            - Temko? – wymamrotałam, resztkami sił tłumiąc ziewnięcie.
            - Och, nie śpisz – klasnęła dłońmi, nadzwyczajnie zadowolona. – Świetnie.
           Rzuciłam jej najbardziej oczywiste spojrzenie świata, przy okazji zadając sobie pytanie jakim cudem dziewczynie nie było zimno, skoro ubrana była jedynie w krótką, cienką koszulę nocną?
            - Która godzina? – oparłam się o framugę drzwi, słysząc wołające z oddali łóżko.
          - Trzecia piętnaście – Temko potrząsnęła głową, niespodziewanie wyciągając mnie z pokoju. Zdążyłam jedynie zamknąć drzwi i zanim się zorientowałam, już schodziłyśmy po schodach.
          - Gdzie ty mnie ciągniesz, dziewczyno? – jęknęłam cicho, kiedy intensywne światło lampy zwisającej z sufitu podrażniło moje oczy. Idealnie umeblowana kuchnia była ostatnim miejscem, którego się spodziewałam.
          Nie mogłam spać, a ty jesteś jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać – trajkotała, mieszając przyjemnie pachnący napój w zielonym kubku. Chwilę później zajęła się drugim. – Bo wyobrażasz sobie gdybym obudziła Kisame? Zapewne byłby zły, oj! A Samehada to już całkowicie, a zauważyłaś że on nigdzie się bez niej nie rusza? Takie jakby dziecko. To znaczy Samehada, nie Kisame!
        Wrzuciła do pobudzającego zapachem napoju kilka kostek cukru, szperając po skrzypiących szafkach w poszukiwaniu łyżeczek.
            - Albo gdybym obudziła Deidarę! Wyobrażam go sobie, takiego zdenerwowanego, że ktoś przerwał mu tak ważną czynność jak spanie… Pamiętam, jak kiedyś wrócił z misji strasznie późno, Pain niemożliwie się przejął, a raczej wkurzył i pierwszy raz słyszałam, żeby krzyczał! – zatrzymała się na chwilę, kładąc dłonie na krągłych biodrach. – Lider krzyczał na niego i Kisame, wymawiając takie brzydkie słowo… Hm, to chyba był „burdel”, chociaż ja nienawidzę tego pojęcia. To zwykły budynek, dlaczego go obrażać nawet jeśli znajdują się tam dziwki? Biedny, zazwyczaj pomalowany na szaro albo czerwono, przecież to przesada… Nie sądzisz?
            Wręczyła mi zielony kubek, zachęcająco kiwając głową. Niepewnie zacisnęłam palce na parzącej porcelanie, nie przestając obserwować rozbieganego wzroku Temko.
            - O Rimo już nawet nie wspominam. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że dziś był jakoś szczególnie drażliwy – ponownie szarpnęła mój nadgarstek, a ja w ostatniej chwili uchroniłam swoją kawę od wylądowania na podłodze.
            Tym razem ciągnęła mnie w górę, a po sześciu piętrach przestałam już liczyć. Z jednej strony chciałam się wyrwać i wrócić do cichego pokoju, ale z drugiej… Może mogłabym się o niej czegoś dowiedzieć? W końcu Temko była członkinią Akatsuki, najwyraźniej szczególnie ważną. Nie zaszkodziłoby się czegoś dowiedzieć, tak na wszelki wypadek…
            Zaciągnęła mnie na niewielki balkon. Opustoszałe uliczki wyglądały ubogo, ale skoro byliśmy w biedniejszej części wioski nie było się czemu dziwić. Niebo było przejrzyste, a księżyc schował się za gałęziami wysokich drzew. Wzięłam kilka łyków rozgrzewającego napoju i zerknęłam na opartą o barierkę Temko.
          - A więc o czym chciałaś porozmawiać? – zaczęłam ostrożnie, nie chcąc zburzyć jej tymczasowego spokoju.
            Spojrzała na mnie leniwie, łagodnie, uśmiechając się lekko. Najwyraźniej świeże powietrze podziałało na nią uspakajająco. A może taka już po prostu była.
            - O wszystkim… - szepnęła. – I o niczym.
            Zmarszczyłam brwi.
            - Temko…
            Dziewczyna uniosła rękę, natychmiast mi przerywając.
         - Wiem, wiem. Przerwałam twój uroczy sen, hm, być może śniła ci się łąka i króliczki? A może przepiękny bukiet kwiatów przepasany wstążką? – w jej oczach rozbłysło jakieś dziwne światło. – A może węże? Dużo, dużo jadowitych węży wijących się u twoich stóp… Może nie. Może to macki, które wystają z jego rąk? A może zęby?
            Moje serce zadrżało gwałtownie, kiedy wstrzymałam oddech. Temko uśmiechała się szaleńczo, wyliczając na palcach wszystkie moje koszmary. Nagle zaśmiała się niekontrolowanie, a mnie przeszedł zimny dreszcz.
            - Temko…
         - Ale wiesz co jest najgorsze? – zrobiła krok w moją stronę, na co instynktownie się cofnęłam. – Najgorsze nie są te koszmary. Zły, Su czy ta twoja siostrzyczka… To wszystko jest głupstwem w porównaniu dla twojego największego problemu.
          Moje ciało zamarło, kiedy pochyliła się nad moim uchem.
            - Nie masz pojęcia, kim tak naprawdę jesteś.
            Przełknęłam ślinę.
            - Kim?
            Poczułam, że dziewczyna się uśmiecha.
            - Dowiesz się w swoim czasie.
         Podskoczyłam zaskoczona, kiedy Temko gwałtownie odskoczyła i zaczęła się kręcić. Śmiała się jak najszczęśliwsze dziecko świata, z tą niewinnością na twarzy. Psychopatyczna natura zniknęła w sekundę.
          Z trudem wypuściłam powietrze, starając się uspokoić szalejące serce. Każdy część mojego ciała i umysłu krzyczała przerażające hasła, a ja mimowolnie zamknęłam oczy. Ta dziewczyna była szalona. Psychiczna. Ale z drugiej strony… siebie nie mogłam nazwać inaczej.
         - Jesteś kimś więcej niż to, prawda? – zapytałam cicho, gdy Temko spokojnie oparła się o barierkę.
            Uśmiechnęła się szaleńczo.
            - Wszyscy jesteśmy.

***

            Opuściliśmy hotel o dziesiątej rano. Przed wyjściem zaczęłam zastanawiać się jak uciszymy właścicielkę budynku. Odpowiedź przyszła sama, kiedy wychodząc na świeże powietrze usłyszałam przerażający urywek krzyku.
            Jako jedyna przystanęłam gwałtownie, z alarmem odwracając się w stronę zamkniętych już drzwi.
            - Co jest? – mruknęłam do siebie, gdy stęchły zapach uderzył w moje nozdrza.
            - Eksplozja – Deidara uśmiechnął się niebezpiecznie, pokazując leżące w jego dłoni drobne pajączki. – Nie mogliśmy ryzykować.
            Przypatrywaliśmy się sobie przez krótką chwilę, a ja uparcie próbowałam usunąć obraz uśmiechniętej kobiety z mojej głowy. Nie mogłam zapominać, że ludzie z którymi miałam do czynienia byli z Akatsuki. A Deidara ze swoim nieczytelnym spojrzeniem błękitnych oczu zdecydowanie mi w tym nie pomagał.
            - Chodźmy już – westchnęłam cicho, czując jak moje myśli z każdą chwilą zamieniają się w splątaną pajęczynę.
            Tym razem to ja objęłam prowadzenie. Dalsza droga zapowiadała się długa i nużąca, a wspomnienie wczorajszej nocy z całą pewnością nie było uroczym dodatkiem. Kilka razy zerkałam w stronę Temko, która z powodu braku rozmówców zaczęła rozmawiać sama ze sobą. Rimo co chwilę rzucał mi pytające spojrzenia, najwyraźniej zdziwiony moim zachowaniem.
            Ale w mojej głowie szalała burza. „Nie masz pojęcia, kim tak naprawdę jesteś.”.
            „Może to macki, które wystają z jego rąk? A może zęby?”.
          Nie słyszałam już naszych kroków, śmiechu Temko i mruczenia kota. W mojej głowie rozległo się ciche stukanie, które z sekundy na sekundę przeobrażało się w szaleńcze bicie zegara.
            Tik-tak, tik-tak.
            Kończy ci się czas.
            - Kita – odezwał się cicho Rimo, a ja z przerażeniem zauważyłam, że słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Wszyscy wokół patrzyli na mnie z przejęciem, a ja momentalnie poczułam zawroty głowy.
            - Cholera – zaklęłam, czując jak moje nogi w końcu ulegają zmęczeniu. Gdyby nie refleks Rimo, zapewne leżałabym w błocie.
            - Kita, patrz na mnie – warknął kot, a ja z przestrachem spojrzałam w jego żółte ślepia. – Nie kontaktowałaś przez tyle godzin… Wizja? Sen? Co się stało?
            Moje serce zaczęło walić jak szalone, a oddech uwiązł mi w gardle. Całe moje ciało drżało – próbując uspokoić drżenie, zacisnęłam palce w wilgotnej ziemi. Uspokój się, uspokój się.
            - Nie wiem – odparłam, czując jak serce podchodzi mi go gardła. – Ja… Nie mam pojęcia. Proszę, znajdźmy to paskudne zielsko i wracajmy.
            Ignorując obecność Brzasku rzuciłam Rimo pocieszający uśmiech, rozpaczliwie próbując przekonać go że wszystko jest w porządku. Wszystko co dostałam w zamian to lodowate spojrzenie.
            - Jeżeli chcesz to zrobić dzisiaj, lepiej się pośpieszmy – mruknął Kisame i nie uraczając nikogo z nas spojrzeniem, ruszył do przodu.
            Powoli podniosłam się na równe nogi, próbując odzyskać dawną pewność siebie. Przełknęłam głośno ślinę i w ciszy ruszyłam za rekinem.

***

            Ta okolica jest chyba przeklęta, pomyślałam, w tym samym momencie wbijając ostrze w klatkę piersiową kolejnego przeciwnika. Mężczyzna drgnął gwałtownie, a jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. Kilka sekund później leżał w splamionej krwią trawie, a ja zaatakowałam kolejnego wroga.
            Ogromna, zapełniona tysiącem potrzebnych ziół polana okazała się być otoczona przez nieprzyjaznych ninja. Nie miałam pojęcia dlaczego tak zawzięcie bronili tego miejsca – dlaczego byli skłonni oddać swoje życie dla głupiej rośliny?
            - Zostało dwunastu! – krzyknął Kisame, z  radością miażdżąc głowę niewysokiego bruneta. Ciało chłopaka wygięło się w każdą możliwą stronę, a ja szybko zlustrowałam okolicę zapełnioną siedemdziesięcioma ośmioma trupami.
            Zaledwie kilka metrów obok trzech kolejnych nieszczęśliwców wydało z siebie ostatnie piski i krzyki przed rozszarpaniem na kawałki. Deidara uśmiechnął się dumnie, niedbale wycierając zdobiącą jego prawy policzek strużkę krwi.
            Tuż przede mną Rimo skoczył na umięśnioną kobietę, która pod wpływem jego ciężaru mimowolnie przewróciła się do błota. Kot brutalnie przytrzymał jej nadgarstki tylko po to, aby za sekundę obnażyć zęby i przegryźć jej tętnicę. Przyduszając ogonem jej przerażonego towarzysza, od niechcenia oblizał szkarłatny pysk.
            Temko zbierając rzadkie kwiatki, co chwilę wbijała swój niewielki nóż w szyje przeciwników. Gdy pozbyła się większości, wstała i zaczęła śpiewać piosenkę. Wyłapałam jedynie „trudną śmierć” i krwawy kwiat”. Nie mogłam oderwać od niej oczu, widząc jak zakłada na głowy martwych ninja zrobione przez siebie wianki.
            Teraz.
            Zerknęłam za siebie słysząc cudzy głos. Zorientowanie się, że tylko ja słyszę te dziwne nawoływania zajęło mi dłuższą chwilę, ale dostrzegając ruch między rosnącymi nieopodal drzewami nie miałam już wątpliwości. Jak oparzona ruszyłam w stronę uciekającego cienia, starając się omijać martwe ciała.
            Biegłam przez las tak szybko, że po paru minutach poczułam jak moje płuca krzyczą z bólu. Serce obijało mi się o żebra, rozsyłając nieprzyjemne mrowienie po każdej części ciała, ale wszystko na czym mi zależało to ten cień. Cień, który jak się okazało, był niewielkim, jasnobrązowym kotem. Czekoladowe oczy zwierzęcia skutecznie rozwiały wszystkie wątpliwości.
            Wiatr zaczął się wzmagać, a ciemność i odgłosy pokrywające las nie dodawały mi otuchy. Moje ciało zaczęło powoli odmawiać posłuszeństwa – czując miejscowy ból w brzuchu mimowolnie się skrzywiłam, ale widząc, że kot skacze do wody nie miałam wyjścia.
            Przepłynął na drugi brzeg w zaskakująco szybkim tempie, a ja ignorując ostrzegawczy głos w głowie wpadłam do rzeki z taką siłą, że aż zabolało. Zimna woda zmroziła mnie do kości, ale rozpaczliwie podążałam za kotem. Miałam wrażenie, że rośliny jak na złość szczelnie obejmowały moje kostki tylko po to, abym jak najszybciej poszła na dno.
            Wychodząc na zbawienny brzeg rzuciłam się w stronę kociska, które tym razem było znacznie bliżej. Okazało się jednak, że mój tymczasowy pościg się zakończył.
            Przystanęłam gwałtownie, orientując się że kot z ulgą wpadł w czyjeś ramiona. Kobieta pogłaskała drżące z zimna zwierzę, przeczesując jego futro długimi, szczupłymi palcami. Kiedy na mnie spojrzała poczułam się jak mała, nic nieznacząca dziewczynka, którą byłam lata temu.
            - A więc przyszłaś – odezwała się pewnym, melodyjnym głosem, bez skrępowania lustrując mnie swoimi ciemnymi oczami. – Wypiękniałaś, kochanie.
            Miałam wrażenie, że polana na której stałyśmy nabrała dziwnego odcienia, a powietrze stało się cięższe. Oblizałam suche wargi.
            - Ikuko – odezwałam się po dłużej chwili milczenia, na co kobieta uśmiechnęła się perliście.
            Z dziwnym przejęciem uświadomiłam sobie, że przez te wszystkie lata nie zmieniła się ani trochę. Jej brązowe włosy nadal opadały na szczupłe ramiona, a krwistoczerwona szminka zdobiła pełne usta. Ciemny wachlarz rzęs otaczał jej hipnotyzujące oczy, a czarny gorset podkreślał atuty. Na zadbanych dłoniach wciąż widniały niezrozumiałe dla mnie tatuaże. Ikuko nie zmieniła się ani trochę – jedynie jej kot wyraźnie się postarzał.
            - Zawsze mnie fascynowałaś – mruknęła, ku niezadowoleniu kota zaprzestając pieszczot. – Bystra, młoda dziewczyna, którą niestety spotkał tak tragiczny los. Czy to znaczy, że wreszcie sobie przypomniałaś?
            Prychnęłam cicho, usilnie próbując opanować dreszcze.
            - Jak mogłabym zapomnieć o wymordowaniu swojej rodziny? Przyszłam tu, bo zobaczyłam dom. Matkę. Rodzinę – splotłam ręce, a mój głos niezauważalnie się załamał. – Przeżyłam wszystko od nowa.
            Ikuko ze zrozumieniem pokiwała głową, siadając na jednym z większych kamieni. Zimny wieczór najwyraźniej jej nie przeszkadzał.
            - A więc myślę, że masz prawo pytać – westchnęła ciężko. – Będę starała ci się pomóc.
            Podeszłam odrobinę bliżej, na co kot syknął wściekle. Kobieta zmroziła go jednym spojrzeniem.
            - Nasz klan był kontrolowany, prawda? Koszmary i psychozy. To sprawka kogoś, kto ma nad nami władzę, mam rację?
            Ikuko nie była w stanie ukryć jej zdziwienia. Przygryzła dolną wargę, przez cały czas wpatrując się prosto w moje oczy.
            - Niesamowite. Jesteś pierwszą osobą z twojej rodziny, która faktycznie to odkryła.
            - A więc to prawda.
            Kobieta podniosła się gwałtownie, strasząc tym nawet swojego kocura. Bez ostrzeżenia chwyciła moje ramiona, potrząsając mną lekko.
            - Co chcesz zrobić? Dopaść ich? – wyglądała na przejętą. – Sama nie dasz rady, głupia.
            Wyrwałam się z jej mocnego uścisku, czując wzbierającą się złość. Nie dam rady?
            - Nie mam zamiaru być taka do końca mojego życia – warknęłam, tracąc nad sobą kontrolę. – Zabiję ich wszystkich, nawet jeśli miałoby ich być stu. Zły nie będzie miał już nade mną władzy.
            Ikuko parsknęła śmiechem. Jej zmienne humorki przypominały mi Temko.
            - Zły to tylko iluzja. Możesz kontrolować swoje sny - końcem końców to tylko twoja podświadomość, która często wystawia cię na próbę. Jeśli jesteś silna, to możesz walczyć.
            Zamrugałam zaskoczona takim stwierdzeniem.
            - Mogę to kontrolować? – zapytałam głupio, nie do końca wierząc jej słowom.
            Pogładziła delikatnie mój zmarznięty policzek.
            - Oczywiście kochanie. Wszystko co mówią, jest kłamstwem. Oni są kłamstwem. Musisz uwierzyć, że jesteś silniejsza – zaczęła się oddalać, a jej zwierzę bez sprzeciwu ruszyło za nią.
            Z każdą sekundą byli coraz dalej, a ja nie miałam już siły żeby ich zatrzymać. Głos Ikuko obijał się o moją czaszkę, będąc jednocześnie podpowiedzią to wciąż nierozwiązanej zagadki. Stałam jak kołek, nawet kiedy zniknęli za drzewami. Zmęczenie zaczęło walkę z moim ciałem, a zimny podmuch wiatru uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam, że odpływam…
            - Tu jesteś! – znajomy, ostry głos wybudził mnie z odrętwienia. Odwróciłam się powoli, łapiąc wściekłe spojrzenie niebieskich oczu.
            - Deidara – zaczęłam, chcąc się jakoś wytłumaczyć, ale chłopak nie dał mi dojść do słowa.
            - Oszalałaś?! – warknął, a sekundę później stał już przede mną. – Uciekasz gdzieś w środku walki, nikt nie wie co się dzieje. Szukaliśmy cię tyle czasu, już myśleliśmy… dlaczego jesteś mokra?
            Jego wzrok odrobinę złagodniał, a ja ku swojej irytacji nie mogłam przestać się trząść.
            - Daj mi swój płaszcz – zażądał chłopak. Nie mając siły na kłótnię, bez sprzeciwu ściągnęłam z siebie lodowate ubranie.
            Deidara ściągnął swój własny płaszcz i delikatnie zarzucił mi go na plecy. Widząc jego stanowczy wzrok, otępiale zaczęłam go wkładać. Ciepło materiału pomogło mi odzyskać trzeźwe myślenie.
            - Dlaczego to robisz? – zapytałam niemal oskarżycielsko, patrząc jak z niezadowoleniem wykręca wodę z mojego dawnego okrycia.
            - Nie zapominaj, że nas możesz uzdrawiać, ale siebie już nie – westchnął ciężko, unikając mojego wzroku. – Lider by na zabił, gdybyś zamarzła na śmierć.
            Złość uderzyła we mnie jak wściekłe fale uderzające o brzeg. Byłam wściekła.
            - Dlaczego wszyscy uważają mnie za słabą dziewczynkę?! – wyrzuciłam ręce do góry, z przerażeniem zauważając, że zaczęłam krzyczeć. – Nic nie mogę zrobić sama, nie mogę się obronić, walczyć, uzdrowić… Cholera, jestem dla wszystkich jak zapasowe zwierzątko, które będzie wyrzucone na ulicę jeśli tylko się potknie! Mam dość, nie powinniście się zachowywać jak wyrachowani mordercy bez uczuć, którymi jesteście? Przestańcie odgrywać szczęśliwych ludzi, których obchodzą uczucia innych! – przysunęłam się do blondyna, patrząc prosto w jego iskrzące oczy. – Nie potrzebuję ochrony. A wy możecie zdjąć te cholerne maski opiekunów, bo tak naprawdę wszyscy jesteście tacy jak Hidan, tylko wstydzicie się to pokazać…
            Pisnęłam cicho, kiedy poczułam jak moje plecy uderzają w najbliższe drzewo. Próbując zaczerpną powietrza, jedyne co poczułam to zaciśniętą na moim gardle dłoń. Spojrzałam w błękitne oczy, które w tamtym momencie pociemniały do granic możliwości.
            - Gdybyś potrafiła odkryć, jacy naprawdę jesteśmy – zbliżył się odrobinę, a moje serce dziwnie zadrżało. – Wiedziałabyś, że jesteśmy gorsi od Hidana. Przynajmniej ja.
            Rozchyliłam usta, próbując cokolwiek z siebie wydusić. Wpatrywaliśmy się w siebie w kompletnej ciszy, a ja miałam ochotę rozerwać wszystko i wszystkich, po czym zawyć z bezsilności. Nie miałam już siły. Gdyby nie ręka Deidary zaciśnięta na mojej szyi, z pewnością leżałabym już na ziemi.
            Deidara najwyraźniej zauważył wyraźną zmianę w moim zachowaniu. Zabierając rękę, cofnął się odrobinę. Próbując nabrać do płuc sporej dawki powietrza, osunęłam się na ziemię. Chłopak chwycił mnie za ramiona w ostatnim momencie.
            - Wracajmy – mruknął cicho, pomagając mi wstać. Popatrzyłam na niego z wahaniem, nie będąc do końca przygotowana jak mógł zareagować.
            Wyglądał na zdystansowanego, ale jego oczy odzyskały dawny kolor. Gdybym nie była zmęczona, mogłabym zaryzykować stwierdzeniem, że pojawiła się w nich troska.
            Ale przecież nie chciałam troski. Nie chciałam tworzyć z kimkolwiek więzi, narażając się na ponowne cierpienie. Nie chciałam lubić roześmianego i sarkastycznego Kisame, nadzwyczajnie spokojnej Konan czy psychopatycznej Temko. Nie chciałam zadawać się z niezrównoważonym, zabawnym i czarującym Deidarą.
            Więc będziesz musiała się ogarnąć i ograniczyć kontakty do minimum, usłyszałam w swojej głowie, nie zapominaj, z kim masz do czynienia.
            W myślach zgodziłam się sama ze sobą, ale tego wieczoru pozwoliłam, żeby ten ostatni raz Deidara pomógł mi dotrzeć do reszty. Czując jego przyjemny zapach na płaszczu uświadomiłam sobie, że aby osiągnąć swój cel będę musiała zrobić to co konieczne. Bez względu na to ile mogłabym stracić.
______________
Tak więc mamy rozdział dwunasty. Jak widać Kita ma wahania nastrojów, jest kapryśna, no ale w końcu musi się jakoś wyżyć. A może znajdzie jakiś lepszy sposób...? ;>
Ogólnie to średnio mi się podoba, no ale resztę oceny pozostawiam Wam. Dziękuję za pozytywne komentarze i wyświetlenia - miło wiedzieć, że komuś się to podoba.
Trzymajcie się! c:

10 komentarzy:

  1. Łoooł najbardziej podobała mi się końcówka *.* Czyli Kita teraz już nie będzie taka miła dla Deiaa :D przez ten rozdział nie mogę się już doczekać następnegoo ;< Weny życzę i pozdrawiam oczywiście tak uzdolnioną pisarkę <3
    ~Tamara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dramatu zawsze się przyda, nie? :>
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Blog jest genialny! Strasznie wkręciłam się w historię Kity i Rimo i mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą równie dobre, co ten. :D Końcówka mnie zszokowała, ale to dobrze, bo gdyby to opowiadanie było by przewidywalne to... straciłoby swój urok xD Życzę zdrowia i weny ! ^.^
    ~ Akuma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, strasznie się cieszę że tak Ci się podoba :3 Dobrze wiedzieć, że nie jest banalnie i że jednak ktoś jest zaskoczony takim, a nie innym obrotem spraw.
      A więc mam nadzieję, że się nie zawiedziesz!
      Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  3. Traalalalalalaala ♥♥
    Początkowo Temko mnie irytowała jak cholera, ale teraz, kiedy odkryła tą swoją psychopatyczną stronę to ją wprost u-wie-lbiam! Mam słabość do takich bohaterek z zaburzeniami, a jak widzę, Kita też świruje <3 no dobra, wiem, że jej to nie jara i w sumie wolałaby być normalna, ale mi tam się to podoba xd
    Ubóstwiam moment na balkonie. Więc tak według Temko wygląda rozmowa 'o wszystkim i o niczym'? xD spoko, też tak można. Bez problemy mogłam sobie wyobrazić te jej świrowania, bo bosko opisane no i na dodatek jestem właśnie w trakcie oglądania anime 'Higurashi no Naku Koro ni', które jest pełne takich psychopatycznych dziewczynek xD (swoją drogą polecam, jeśli nie znasz)
    Nieeeeeeeeee nienawidzę cię ;c co to za nowa tajemnicza postać? Co to za nowe sekrety i sekreciki? Weź, rujnujesz mnie, kiedy tak staram się domyśleć, odgadnąć o co może chodzić i poskładać te strzępki informacji do kupy ;__;
    Dobra, a tak serrio to Ikuko jest kolejną ciekawą osobą w opowiadaniu, no i cała ta rozmowa..
    A POTEM...... boże Dei ;__; nie powiem, nie powiem, ten wybuch Kity, całe to podduszanie i przypieranie do drzewa.. *.* lubię tak na ostro xD
    W każdym bądź razie te słodkie elementy jak jego troska i ofiarowanie płaszcza były przeurocze, ale końcówka złamała mi serce. Co ta Kita chce się tak od nich odizolować? OD DEI'A?! ;c
    No dobra, nawet jeśli rozumiem, to i tak tego nie chcę xd
    A żeby nie było za słodko, to błędy błędziki! :
    - 'Dlaczego pozwalasz mi to na patrzeć?'
    - ' uśmiechnęła się perliście' - nie można się uśmiechnąć perliście, co najwyżej zaśmiać.

    Dobra, to tyle.
    Kocham, ściskam i wgl wszystko.
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O psychozach fajnie się czyta, ciekawe postacie... ale wiesz, sama chyba nie chciałabyś zabijać nożem swoich kumpli czy coś XD
      Uuu, tego anime nie znam, a skoro piszesz o psychopatycznych dziewczynkach... może się skuszę ;3
      Aaa, może teraz wszystko jest poplątane i wgl, ale w końcu się wyjaśni, także ten... nic się nie martw i nie stresuj :D
      Smutne, smutne, ale trochę izolacji musi być... Chociaż znając te zmienne humorki Kity, zobaczymy jak będzie.
      Dziękuję bardzo za uwagi i wszystko, odwzajemniam uścisku i buziaki!
      Pozdrawiam :3

      Usuń
  4. Hehehe, no cóż, Rimo to taki biedny w tej grupie jak nie Kisame to Temko go wkurza xD Jeszcze Kita mu na nic nie pozwala, jedynie Deidara się go nie czepia, nie wchodzą sobie w drogę, o! :P niech się cieszy, że to Dei, a nie Hidan xD w ogóle jaki ten, jakie zaufanie, pokazują jej mapy i w ogóle, co chyba jest równe z ty, że raczej nie opuści progów Akatsuki, jak jej obiecał Pain, bo przecież wtedy może spr zedać te informacje, zamiast teraz uciekać – takie logiczne xD w ogóle jak gadała z Deidarą, a ten zrobił to teatralne „auć” to mi się chciało śmiać xD nie no, naprawdę się zaśmiałam xD choć wiem, że ten tekst był bardzo krzywdzący :< XD
    No niezły ten hotel xD taki godny morderców xD no i ta troska Rimo, można, a nawet trzeba ją zrozumieć ;) w dodatku pewnie ma złe przeczucia, jak ja :P ale zobaczymy (komentuję, jak czytam jbc :P)
    Temko. Jest. Dziwna xD masakra, ile ona wie, pewnie ma jakąś moc w stylu przenikania do umysłu innych w czasie snu, czy coś :P jezu tą swoją paplaniną mnie miażdżyła, swoimi słodko idiotycznym oburzeniem o obrażaniu BUDYNKU XD ale potem jak zaczęła mówić o Kicie te wszystkie… głębokie i wszystkowiedzące słowa to WOW, WOW i WOW XDD wariatka, powinna odstawić cukier :P
    Wiesz, podoba mi się, że zachowałaś tą ich cała nieczułość przy akcie mordowania ^^ tak tacy dranie z tych akasi, ale to jest w sumie w nich najlepsze :) Kita się trochę zapomniała w tej podróży, ale czy po tym przeżyciu z ostatniej nocy można jej się dziwić? Chyba nie ^^ Och czyli z wypowiedzi Rimo wynika, że Kita może dostać jakiś wizji czy coś, a to ciekawe, kurde, fajnie wzbudzasz w ludziach ciekawość :D a Kisame, ma wyjebane, pewnie chce wracać, głowa jeszcze nie doszła do siebie i jest na kacu :P tak, to na pewno to, albo tęskni za alkoholem xD no bo kurde, siedział sobie w siedzibie, nikomu nie przeszkadzał i żłopał sobie sake xD a przynajmniej nie pamięta by komuś przeszkadzał, a tu nagle lider mu każe ruszyć dupę :P życie jest nie fair xD
    Rany, ale epicki ten końcowy wątek ♥ Wszystko było tak fajnie napisane, akasie w swoim żywiole, oj tak, mord, mord, mord – taka tam dawka ekstazy ^^ Temko to psychopatka, tak, pewnie zajebiście by się dogadywała w parze z Hidanem, może kiedyś nam to opiszesz xD no i Kita, wybyła na swawole – tu nawet ja stwierdzę, że zachowała się co najmniej głupio, tak ich w środku walki zostawić, jak tak można? Nie można :P ale cóż, stało się i spotkała się z… odebrałabym to jak jakiegoś ducha/zjawę/marę :P nie wiem no, po prostu ta cała Ikuko wydała mi się taka nieprawdziwa, może halucynacje? No mniejsza, aby dowiedziała się o sobie czegoś nowego, czyli kontrolowanie snów, chyba na pewno jej się przyda ta wiedza, jeszcze z tą siłą nad jej klanem… myślałam, że Ikuko z niej drwi, bo nawet dla mnie było to oczywiste, no ale jednak jestem trochę mądra :D podwyższyłaś mi samoocenę xD dalej wpada Deidara :3 wkurwiony xD no, ale zareagował tak… normalnie, nie że „o jezu jesteś tu nic ci się nie stało?” tylko tak stanowczo i solidnie ją w pół opierdolił xD podobało mi się to ;) jeszcze jak Kita zaczęła te fochy strzelać i się nad sobą użalać, a Dei do niej tak brutalnie… ♥ I love it!
    Uwielbiam w twoim opowiadaniu to, że nie ma w nim krzty sztuczności :D
    A więc nadrobiłam wszystko, teraz muszę cierpliwie wyczekiwać rozdziałów :P co mnie niie cieszy, ale cieszy mnie to, że będę już na bieżąco :P
    To czekam na następny rozdział :) :)
    Życzę jakiejś GIGA weny ;D Pozdrawiam ciepło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rimo to tam wszystko wkurza, taki paskudny kocur. Wyobrażasz sobie ucieczkę Kity? Bo ja już widzę, jak się szarpie gdy ją niosą z powrotem, a potem to kazanie lidera. Lub tortury, no ale się nie zagłębiajmy XD
      Chyba nie ma dnia w którym Kita by się w coś nie wpakowała, taki już jej urok. Temko jest psychiczna i tyle, może ktoś jej kiedyś zrobił pranie mózgu, zresztą przesiadywanie z mordercami (samymi facetami) nie zawsze działa korzystnie, nie? XD
      Jak mordercy to mordercy, nie ma srania (jakkolwiek to brzmi...). Kisame to ma przesrane - już jest starszym panem, chce sobie odpocząć, ale nie - wysłano go na misję z małolatami. Żyć nie umierać.
      Wszystko to takie podstępne, no niestety nie mogę nic zdradzić :c Nie będzie słodkości, jak się należało opierdolenie to się należało.
      Jejku, cieszę się, że nie widzisz tutaj sztuczności, bo często się nad tym zastanawiam.
      Dzięki wielkie i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Tak, jak obiecałam, wracam. Mimo to mam nadzieję, że majówka i matury szybko przelecą, bo to dopiero drugi dzień wolnego, a ja już nie mam co ze sobą zrobić. Jedyny tego plus jest taki, że mam czas na czytanie i pisanie.
    Pod względem szeroko rozumianej poprawności jest jak najbardziej w porządku. Tym, co koniecznie muszę powtórzyć jest mój wyraz uwielbienia dla Twojego stylu. Kocham, kocham, kocham! Ten klimat, tą tajemniczość, tą zmienność nastroju - raz wesoła Temko, raz przerażająca Temko. Raz normalna Kita, raz psychiczna Kita. Raz mruczący Rimo, raz drapiący Rimo. Raz opryskliwy Kisame, raz zabawny Kisame. I przede wszystkim Deidara... raz morderca, raz opiekun. Ach, gdyby tylko częściej pokazywał pazurki, jak pod koniec tego rozdziału! Aż mi nogi zmiękły w kolanach. Podobała mi się także sytuacja z początku, kiedy tłumaczył Kicie, że nie da rady uciec. Nie potrafię nawet powiedzieć dlaczego, po prostu lubię takie momenty, zwłaszcza w Twoim wykonaniu. No i kim jest ta kobieta z kotem? Czy jest kimś z klanu Kity? I co zrobi dziewczyna ze Złym i całą resztą? I kim, do cholery, jest tak naprawdę Temko? Wykończy mnie ta niepewność, ale na szczęście mam jeszcze kilka rozdziałów przed sobą (i w takich właśnie chwilach cieszę się, że robię sobie zaległości).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę już chcesz wrócić do szkoły? Dziewczyno, ja mam nadzieję że zdarzy się coś niesamowitego i może skończę ten rok szkolny już w poniedziałek. Byłoby miło :3
      I znowu dziękuję, niezmiernie mi miło czytać coś takiego. To zdecydowanie motywuje do dalszego pisania - świadomość, że jednak mam dla kogo. A pytania pytaniami, niestety odpowiedzi nie udzielę. A przynajmniej w tej chwili c:
      Pozdrawiam!

      Usuń