niedziela, 13 października 2013

Rozdział 5
Pierwsze kroki


 - Czy on czasem nie powiedział, że ktoś ma po nas przyjść? - zniecierpliwiona nuta w głosie Rimo rozniosła się echem po korytarzu, w którym oprócz nas nie było żywej duszy.
                Staliśmy w tym samym miejscu od ponad dwudziestu minut, ale wydawało mi się, że minęła już cała wieczność. Dziwne znaki na ścianach uporczywie zawracały mi głowę, nieprzyjemnie rażąc moje przekrwawione oczy. Przetarłam je kilka razy, lekko się krzywiąc.
                 - Poczekajmy jeszcze trochę. To w końcu nie hotel, a wątpię, żeby dla seryjnych morderców oprowadzenie dziewczyny z kotem po organizacji było jakąś emocjonującą rozrywką.
                - Co nie zmienia faktu, że stoimy tutaj już ponad kwadrans.
                Westchnęłam ciężko i oparłam się plecami o lodowatą ścianę. Rimo wbijał uporczywie wzrok w lśniącą podłogę, ale wydawał się czymś przygnębiony, a nawet i może zmęczony. Założyłam opadający kosmyk ciemnych włosów za ucho.
                - A może zechcesz mi wyjaśnić, jak to się stało, że nagle znasz członków Akatsuki, a nawet samego Lidera?
                Kot podniósł wzrok, a w jego żółtych oczach dostrzegłam chłód. Wzdrygnęłam się, zaskoczona nagłą zmianą w jego postawie. Tak czy inaczej, musiałam być twarda.
                - Co masz na myśli? - przeciągnął się leniwie, wyciągając swoje zaniedbane łapy do przodu. - Tylko o nich słyszałem. Jasne, znam Kisame, ale to długa historia. A teraz raczej nie mamy czasu do pogawędek.
                 - A kiedy będzie? - prychnęłam zirytowana, na kilka sekund chowając twarz w dłoniach. - Jakbyś nie zauważył, właśnie zgodziłam się na pracę dla lidera Brzasku, czyli przywódcy najgroźniejszych morderców świata. Teraz jest chyba najodpowiedniejszy czas na rozmowę.
                Rimo zesztywniał i spojrzał na mnie z dziwną obojętnością.
                - To była twoja decyzja. Zrobiłaś to, nawet nie pytając mnie o zdanie.
                Nagle zalała mnie fala złości. Czy on niczego nie rozumiał?
                - O czym ty pieprzysz? - z wściekłości podniosłam się na równe nogi. - Zrobiłam to, bo to było słuszne. Nigdy nie mieliśmy się gdzie podziać, codziennie musiałam cię opatrywać i sprzątać po twoich pierdolonych walkach, a ty nawet nie okazujesz mi podziękowania. Teraz mamy gdzie mieszkać, możemy być bezpieczni!
                - Bezpieczni wśród zgrai poszukiwanych ninja? Wybacz, Kita, ale to raczej nie jest miejsce, w którym chciałbym spędzić resztę swojego nędznego życia.
                Zaśmiałam się gorzko, bez krzty rozbawienia.
                - Bardzo mi przykro, Rimo, że nie spełniam twoich oczekiwań i zachcianek. Nie chciałam uczynić twojego życia nędznym.
                Po tych słowach zapanowała cisza. Czułam, jak moje serce wali w oszałamiającym rytmie. Kto jak kto, ale ten kocur potrafił doprowadzić mnie do białej gorączki. Szczególnie w takich sytuacjach, jak ta.
Mój towarzysz już zaczerpnął powietrza, aby – jak sądziłam – wygłosić mi kolejne kazanie, ale nagle w korytarzu usłyszeliśmy kroki. Odwróciliśmy się w stronę, z której dochodził hałas, ale było tam kompletnie ciemno. Nerwowo przełknęłam ślinę, i z oporem podeszłam do opanowanego już Rimo.
                Nagle zza zakrętu wyłoniła się niewysoka, blada postać.
                - A więc to wy jesteście nowymi członkami? - jej wesoły głos mocno kontrastował się otoczeniem i panującą atmosferą.
                Dziewczyna wyglądała zadziwiająco młodo, musiała być w moim wieku lub odrobinę młodsza. Jej luźna kremowa sukienka sięgała do kolan, a od nadgarstków do łokci zawieszone były bransolety z nieznajomymi dla mnie znakami. Uśmiechała się szeroko, idealnie wybielonymi ząbkami, a jej długie, jasnoniebieskie włosy wiły się swobodnie po szczupłych ramionach, w końcu kończąc się w okolicach bioder. Jej niebieskie, wpadające w zieleń oczy patrzyły na mnie z nadmierną ekscytacją.
                Wcale nie wyglądała na mordercę. A jednak...
                - Jestem Temko, Nazura Temko i mam zadanie oprowadzić was po naszej cudownej mieścinie! - wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą z niepewnością uścisnęłam.
                - Kita. A to jest Rimo – kciukiem wskazałam na kota, który przypatrywał się nowej znajomej z niesmakiem.
                - Miło was wreszcie poznać! Krąży o was dużo opowieści – nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ona już odchodziła, pewnie licząc na to, że pójdziemy za nią.
                Cóż, mieliśmy inny wybór? Szybko podbiegłam do Temko, starając się dorównać jej szybkim krokom.
                - Moim zdaniem powinno być tutaj bardziej kolorowo – mówiła tak szybko, że naprawdę trudno było ją zrozumieć. - Mówi się, że ciemne kolory są dla ludzi niezdrowe, oczywiście chodzi o psychikę... Podobno łatwiej popaść w depresję. Ale nam to nie grozi, prawda?
                Puściła do mnie oczko, a potem wybuchła beztroskim śmiechem. Rzuciliśmy sobie z Rimo zmieszane spojrzenia. Kim do cholery była ta dziewczyna?
                Zaczęliśmy się wspinać po schodach, ale tym razem były ozdobione ciemnoniebieskim dywanem. Zaczynało robić się coraz cieplej, przez chwilę myślałam, że przez ciągle zmieniającą się temperaturę zaraz zemdleję. Jednak dziewczynie zdawało się to wcale nie przeszkadzać.
                - Nasze pomieszczenia zajmują piętro, parter lub, jak ja to zwykłam nazywać, brudną piwnicę zamieszkuje Lider – zamyśliła się na chwilę, robiąc poważną minę. - Niestety, nie jest zbyt towarzyski... Ale komu się dziwić, ma tyle spraw na głowie!
                Westchnęła ciężko, znów przyśpieszając kroku. Korytarz ciągnął się w nieskończoność, ale wyglądał jak zwykły przedsionek. Panele, lśniąca podłoga, w każdym kącie stała doniczka z całkiem zadbanymi roślinami.
                - To ja je tutaj przyniosłam – Temko z miłością pogładziła liście kwiatka. - Gdyby nie ja, w tej mieścinie byłoby ciemno, brudno i nieprzyjemnie! A tak, to przynajmniej wnętrze jest przyjemne dla oka...
                Uniosłam brwi w geście zdziwienia. Jak taka miła, energiczna i rozgadana dziewczyna mogła być poszukiwanym ninja?
                - Pozory mylą – szepnął Rimo, jakby czytając mi w myślach.
                Uniosłam kącik ust w czymś w rodzaju uśmiechu.
                - Tutaj mamy kuchnię – Temko skręciła w lewo, a moim oczom ukazało się wielkie, całkiem nieźle urządzone pomieszczenie.
                Kuchnia zawierała stół, kilka krzeseł, parę blatów, kuchenkę i dziwnie warczącą lodówkę.
                I co najdziwniejsze, okno.
                - Chwila – przystanęłam zdezorientowana, pytająco wpatrując się w widok za oknem. Kilka uschniętych drzew i kupa ziemi, ale jednak wpadało światło. - Jak to możliwe, że jesteśmy pod ziemią, a przez okna wpada tutaj światło?
                Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i położyła ręce na biodrach.
                - To wszystko: kamienne schody, ukryte tunele i pustkowie wokół, to tylko justu Lidera. Jest bardzo silny, więc bez problemów wpływa na umysły ludzi. Zwłaszcza z taką techniką. Tak naprawdę nikt nie ma pojęcia co jest prawdziwe, a co nie, więc wszyscy wolą uważać.
                Jeśli potrafił stworzyć tak dobrą iluzję, był bardzo silny. Świadomość znajdowania się „na zewnątrz”, wydała się wtedy zadziwiająco pocieszająca.
                - Chodźmy dalej! - pchnęła drzwi do pokoju obok, radośnie wskakując do środka. - To jest salon, lub jak to mówią inni – zwykły pokój do zwykłych czynności. Tutaj możesz siedzieć, rozmawiać, odprężyć się... Mamy nawet małą biblioteczkę, jeśli chciałabyś sobie kiedyś poczytać?
                Lekko pokręciłam głową. Naprawdę nie sądziłam, żebym miała czas się „odprężyć”. Przynajmniej nie w tym miejscu.
                - O! - Temko przyłożyła dłonie do zarumienionych od szczęścia policzków. - Najważniejsza sprawa!
                Bez pytania pociągnęła mnie za rękaw płaszcza, by potem jak szalona przecisnąć się przez kolejne drzwi.
                Jednak to pomieszczenie było inne. Ciemne ściany, okno znajdujące się na suficie i mnóstwo półeczek z ziołami, buteleczkami i różnymi lekami. Biblioteczka, która przechylała się pod dziwnym kątem, była zapełniona medycznymi księgami, a w lewym rogu znajdowała się kanapa.
                Temko stanęła na środku pomieszczenia, rękami pokazując cały pokój.
                - To twoja mała pracownia. Znajdziesz tu wszystko co potrzebne, wiesz, do uzdrowienia... - zawahała się na chwilę, jakby rozważała dalsze słowa. - Tego, kogo chce przywrócić Lider.
                Podeszła do mnie, kładąc na mojej dłoni niewielki, srebrny kluczyk.
                - To twoje małe medyczne królestwo, a więc należy tylko do ciebie.
                Uśmiechnęła się szeroko, a potem znów ciągnąć mnie za sobą, wyszła z pokoju.
                Rimo chrząknął cicho, najwyraźniej zażenowany naszym turystycznym obchodem. Szybko rzuciłam mu spojrzenie typu: „Nie zaczynaj, dopóki jest jeszcze miła”.
                Znów znalazłyśmy się w korytarzu, a potem szybkim krokiem zeszliśmy dwa piętra w dół. Chwilami światło traciło swoją ostrość, ale nie było tak źle. Z porównaniem do zakątka Lidera, było tutaj jak w raju.
                Ponownie wydawało mi się, że korytarz ciągnął się w nieskończoność, ale wolałam się nie odzywać. Nawet nie miałam na to siły.
                Nagle w pokoju, obok którego przechodziliśmy, rozległ się krzyk frustracji i liczne przekleństwa. Temko zatrzymała się gwałtownie, a ja razem z Rimo podeszliśmy do niej.
                W tym samym momencie ciemnobrązowe drzwi, które jeszcze przed sekundą dzielnie pełniły swoją funkcję, znalazły się po przeciwnej stronie korytarza, tworząc w ścianie olbrzymią dziurę. W powietrze uniósł się kurz i pył, który nieprzyjemnie drażnił moje nozdrza.
                Obok nas pojawił się wysoki mężczyzna, który przez swoje ramię miał przerzuconą jakąś kobietę. Pierwsze co zauważyłam to krew – mnóstwo krwi. Był nią oblepiony zarówno mężczyzna, jak i nieprzytomna kobieta.
                - Hidan, co się stało? - Temko podeszła trochę bliżej, z troską wpatrując się w rozwścieczonego samca.
                - To głupie babsko nie nadało się na ofiarę dla mojego Pana! - krzyknął, z furii zaczynając wymachiwać rękoma. - Jashin zasługuje na to, co najlepsze, a to gówno nic nie dało! Pierdolona dziwka!
                Rzucił ciałem dziewczyny tak mocno, że wylądowała w odległym kącie korytarza. Rozległ się głośny huk, a potem milion przekleństw mężczyzny.
- Hidan – moja przewodniczka delikatnie położyła swoją dłoń na jego szkarłatnym ramieniu. Wyglądała jak niewinny anioł, a on jak zdruzgotany szatan. - Wiesz, że nie wolno ci się tak denerwować i nie wolno denerwować Lidera. Trzeba będzie naprawiać i drzwi, i ścianę już po raz czwarty w tym tygodniu. Po co masz płacić karę za taką głupotę?
                Hidan jeszcze trochę pobluźnił, ale najwyraźniej przemowa Temko go jakoś uspokoiła. Zadziwiające, jaki wpływ na tak groźnego mordercę miała ta dziewczyna. Naprawdę, kim ona była?
                - A skoro już się uspokoiłeś, chciałabym ci kogoś przedstawić – uśmiechnęła się zachęcająco, odwracając się w moją stronę. - To Kita, nasza nowa współlokatorka i wynajęty przez Lidera medyk.
                Dopiero kiedy spojrzenie fioletowych tęczówek mężczyzny padło na moją twarz, uświadomiłam sobie, że był całkiem przystojny. Siwe włosy, ze starannością zaczesane do tyłu, wyginające się w uśmiech wargi i wysokie kości policzkowe. Tylko w tym spojrzeniu było coś... coś niosącego zniszczenie. Tak, jakby ten koleś rzeczywiście wiedział, że nic nie może go zniszczyć.
                - Wyglądasz strasznie młodo – bez najmniejszego skrępowania lustrował mnie od góry, do dołu. - No cóż, być może na coś się nadasz. Widzę, że masz ze sobą kotka. Jak miło.
                Rimo od razu się zjeżył.
                - No widzisz. A spotkanie z tobą nie było za bardzo miłe – fuknął na niego spod nosa, a ja przeklęłam go w duchu. Cholera, musiał robić sobie wrogów w pierwszy dzień?
                Hidan roześmiał się wesoło, przykucając tak, że byli z kotem na tym samym poziomie.
                - Zadziorny – mierzyli się ostrymi spojrzeniami, jednak siwy mężczyzna wyglądał na bardziej rozbawionego. - Twoja pani też jest taka?
                 Podniósł się jakby od niechcenia, a potem rzucił mi olśniewający uśmiech.
                - Hidan jestem – mrugnął zachęcająco, a ja miałam ochotę przewrócić oczami. - Podałbym ci rękę, jak prawdziwy dżentelmen, ale jak sama widzisz... Ręce mam we krwi.
                A potem podszedł do nieprzytomnej kobiety, brutalnie przerzucił sobie ją przez ramię i westchnął ciężko.
                - A teraz jak na dżentelmena przystało, zakopię te zwłoki w jakimś milusim miejscu.
                Temko popatrzyła na niego groźnie, ale on się tylko skrzywił.
                - No nie patrz się tak na mnie, ona już nie żyje! Myślisz, że kopałbym ją żywcem? O Jashinie, mam serce! - mrugnął do nas, a potem pogwizdując, zniknął gdzieś w ciemnościach korytarza.
                Zapanowała cisza. Wpatrywałam się w zniszczoną ścianę i zaschniętą na podłodze krew. Czy jeszcze przed chwilą uważałam to miejsce za raj?
                - Jest strasznie impulsywny – Temko podrapała się w kark, obdarowując mnie przepraszającym spojrzeniem.
                - Mam nadzieję, że kiedyś wybuchnie – warknął Rimo i nie odwracając się, pewnym krokiem ruszył przed siebie.

***

- A to twój pokój. Mój znajduje się pięć drzwi dalej, więc jak będziesz miała jakieś pytania, wpadaj!
Temko poklepała mnie po ramieniu, a chwilę potem odeszła z wesołym uśmiechem.
                  - Czy tylko mnie wydaje się to chore? - Rimo przysiadł w progu. - Psychopatyczny morderca przyjaźni się z przesłodzoną lalunią. O Boże, w co myśmy się wpakowali?
                Postanowiłam zignorować jego słowa. Zamiast tego weszłam do mojego nowego pokoju i zamykając drzwi, na oślep szukałam włącznika światła.
                Kiedy pokój oświetliło światło, aż zmrużyłam oczy. Blask zwisającej z sufitu lampy boleśnie atakował moje oczy.
                Pokój był naprawdę w porządku. Dosyć spore łóżko, które znajdowało się pod niewielkim oknem wyglądało na całkiem solidne. W lewym rogu pokoju stało biurko, do którego starannie przysunięto krzesło. Z daleka zauważyłam kilka książek, leżących w niedomkniętej szufladzie. Po prawej stronie znajdowały się dosyć prowizoryczne drzwi, które zapewne prowadziły do mojej osobistej łazienki. Cóż, byłoby dosyć dziwnie, gdybym dzieliła toaletę z mordercami...
                Z westchnieniem podeszłam do ciemnobrązowej szafy, której drzwiczki były ozdobione złotawą literą „S”. Szafa wydała niezadowolone dźwięki, kiedy uchyliłam drzwi.
                Ku mojemu zdziwieniu zauważyłam wiszące na wieszakach ubrania. Były to głównie bluzy, koszule, spodnie i parę spódnic w ciemnych kolorach – większość czarnych, kilka szarych i parę granatowych. Na dnie szafy leżała ułożona bielizna.
                Wszystko wydawało się zaskakująco pasujące do mojej sylwetki. Czyżby Temko miała z tym coś wspólnego?
                Na górnej półeczce w szafie znalazłam szczotkę do włosów, a nawet trochę kosmetyków. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się malowałam...
                - Wszystko jest dziwnie poprawne, prawda? - Rimo, który już zdążył rozsiąść się na łóżku, podejrzanie przypatrywał się pomieszczeniu.
                Bez pośpiechu położyłam się obok, z ulgą stwierdzając, że materac był całkiem wygodny.
                Zapanowała przyjemna dla ucha cisza. Leżeliśmy wyciszeni rozmyślając nad tym, co mogło się zdarzyć.
Czy ja naprawdę miałam zamiar żyć w tym miejscu? Pomagać Liderowi najgroźniejszej organizacji na świecie? To wszystko wydawało się abstrakcją, gdy uświadomiłam sobie, że zaledwie dzień wcześniej nadal mieszkaliśmy w naszym walącym się domku.
                - Przepraszam – głos kota brzmiał teraz łagodnie, niemal kojąco. - Za to co mówiłem wcześniej. Nie powinniśmy się kłócić, tylko trzymać razem. Zwłaszcza teraz.
                - Ja też przesadziłam – mruknęłam, delikatnie drapiąc go za uchem. Moje oczy stały się dziwnie klejące. - Jestem wykończona. Możemy zająć się sprostaniu temu świata później?
                Rimo zaśmiał się cicho, kładąc głowę na moim brzuchu.
                - Nie ma problemu.
A potem, pierwszy raz od parunastu dni, zasnęłam bez najmniejszych problemów i wciąż powracających koszmarów.
______________________
No i oto kolejny rozdział. Wybaczcie, ale coś ostatnio psuje mi się z tymi wszystkimi programami, musiałam zainstalować jakiś nowy program do pisania (jest chujowy) no i ogólnie jest teraz chujowo. Jeszcze problemy z netem, łoboże.
No, ale udało mi się dodać piąty rodział, mam nadzieję, że się spodoba. Enjoy!

5 komentarzy:

  1. Coś długo mnie tu nie było bo komputer się zepsuł ;/ Opowiadanie się rozkręca w ciekawy sposób :) Mam nadzieje, że nadal będzie tak fajne jak teraz :D Wkurza mnie tylko Rimo , strasznie irytujący i pyskaty kocur :P Ale i tak uwielbiam twoje notki już :) Życzę weny :*
    ~Tamara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki, takie słowa motywują. :) A Rimo jak to Rimo, musi sobie trochę ponarzekać i popyskować.

      Usuń
  2. Wreszcie dotarłam i przeczytałam, z miejsca przepraszam, że zajęło mi to tak dużo czasu, ale w końcu.. liceum.
    Od razu spodobało mi się imię głównej bohaterki 'Kita' kojarzy mi się cóż.. z kotem :D ogólnie bardzo ją polubiłam, no i myślę, że dogadałaby się z moją Aną xD wyczekuję każdej wzmianki na temat jej przeszłości, zabójstwo klanów mówisz? Czyżby maczała w tym palce?
    Rimo też jest fajny, podoba mi się ta więź, która jest między nimi. Zastanawiam się nad tym kim on w ogóle jest, gdzieś we wcześniejszych rozdziałach wspominałaś coś o jego kraju/królestwie, no coś w tym stylu. Może summon? Chociaż nie bo spotkali się gdzieś tam jak Kita miała 8 lat.. no w każdym razie jego też jestem strasznie ciekawa ;D
    Temko.. jest irytująca jak cholera xD po tym jednym rozdziale z jej udziałem przedawkowałam cukier kilkukrotnie, normalnie nie wiem jak oni z nią tam wytrzymują.. chociaż to nie zmienia faktu, że też mnie intryguje. Cholera, dziewczyno nie bądź taka tajemnicza :D
    Moja perełka - Hidan ♥
    Przedstawiłaś go genialnie, padłam jak Kita nazwała go 'samcem' i wgl miał boskie teksty xD mam nadzieję, że odegra jakąś większą rólkę u ciebie, bo świetnie ci wychodzi, a poza tym tajemnicą nie jest, że go uwielbiam xd
    Podobała mi się ta taka.. 'pokorność' Lidera gdy prosił Kite o uzdrowienie ważnej dla niego osoby, czyżby chodziło o Konan?
    Jeszcze dwa moje ukochane przystojniaki - Itachi i Deidara. Itacz jak to Itacz, milczy ale świetnie wygląda, a Dei był po prostu uroczy. Jestem ciekawa ich min Dei'a i Kity kiedy się spotkają w siedzibie :D
    A no i jeszcze o Kisame bym zapomniała, też ma boskie teksty i ogólnie sposób bycia.
    A teraz tak bardziej ogólnie.
    Piszesz bardzo fajnie i przyjemnie, podobają mi się twoje opisy. Chociaż czasami zdarzają się powtórzenia. Odrobinę gorzej jest z dialogami, bo choć teksty jak już wspominałam, są udane, to czasami wydają się trochę nienaturalne. Weźmy na przykład przemówienie Kity do Itachiego, kiedy wyjaśniała mu jego chorobę - która piętnastolatka w normalnej rozmowie używa słowa 'jednakże'? No na pewno żadna mi znana.

    Dobra, trzymam kciuki żeby zapał do kontynuowania opowiadania nie zmalał, bo jest naprawdę dobrze :D
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozumiem, w końcu ci wszyscy, którzy nas "edukują" myślą, że szkoła to nasze jedyne życie.
      Ja też uwielbiam Twoją Anę, jest taka wyrazista :D wspomnienia na pewno się pojawią, może jakieś retrospekcje, ale wszystko w swoim czasie.
      Jeju, z Rimo to się w ogóle wkopałam, bo teraz to wszystko muszę tak ładnie przedstawić, żeby nikogo nie zawieść. No, ale zobaczymy jak to będzie.
      I dobrze, bo Temko ma być taką przesłodzoną lalunią, przynajmniej na samym początku. Haha, widzę, że wszyscy uwielbiają Hidana. :3 ale jak go nie uwielbiać? Postaram się dać każdemu z Akatsuki jakieś większe pole do popisu, także się nie martw.
      Aa, co ja tu będę, wszyscy są zajebiści i tyle, jak to Akasie!
      Dzięki za swoją opinię, będę się starała pracować nad tymi moimi słabościami.
      Również pozdrawiam! ;3

      Usuń
  3. Wow, bombowo. Prawie że dosłownie. Wciąż, podtrzymuję swoje zdanie na temat idealnego przedstawiania postaci. Kocham to w Twoim opowiadaniu. A Hidan... Hidan jest w porządku, lubiłam go w anime, a tu - tak czuję - polubię go jeszcze bardziej. Chociaż to wciąż nie to, na co czekam najbardziej! I wciąż nie wiem, kogo będzie leczyć czy też przywracać, bo i takie słowo padło. Strasznie mnie to nurtuje. A, momencik, Temko, Temko... przypomina mi trochę moją Fushigi, ale myślę, że to wcale nie jest jakieś nielogiczne, że osoba taka jak ona znajduje się w Brzasku. Sądzę, że wbrew pozorom potrafią w sobie skrywać więcej mroku niż niejeden posępny morderca.
    Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń