Rozdział 3
Ponowne spotkania kończą się krwawo
Kita… Słyszę cię…
Zachrypnięty, przesłodzony głos
odbija się echem po mrożącej krew w żyłach okolicy. Wyciągam przed siebie swoje
blade dłonie, nieudolnie próbując czegoś się chwycić. Niestety gęsta mgła wije
się wokół mojego ciała i wszystkiego wokół, idealnie zakrywając cały krajobraz.
Rozpoznaję swoją sukienkę, a
krzyk, który chce wydobyć się z mojego gardła zamienia się w cichy jęk.
Niebieski materiał poplamiony jest krwią, a do czarnych butów, przyozdobionych ostrymi
ćwiekami klei się błoto. Próbuję zaczerpnąć większej ilość powietrza, ale po
chwili orientuję się, że założony mam gorset. Gdzie ja jestem…?
Jest zimno, a przez krótką
chwilę wydaje mi się, że stoję na lodzie. Kilka sekund później uświadamiam
sobie, że to jednak lepiąca się ziemia.
Kita… Nie mamy tyle czasu.
I nagle dostrzegam błysk.
Rozświetla mroczną okolicę, niczym ratujące życie światełko w tunelu. Z nieopisaną
ulgą ruszam w jego stronę, co chwilę potykając się o wystające z ziemi
korzenie.
Dobiegam do zardzewiałej latarni
ulicznej. Mój oddech znów przyśpiesza, gdy widzę następną. I następną. Biegam w
kółko jak szalona, a nieznośne śmiechy obijają się o moją czaszkę. Czuję się
oblężona.
Wreszcie przy siódmym świetle
dostrzegam jakiś kształt. Przystaję kilka metrów dalej, mrużąc oczy. Nieznajoma
postać ma zdecydowanie za drobne ciało. Głowa wydaje się nienaturalnie duża, a
twarz wykrzywiona jest w grymasie. A tuż za dziwaczną osobą ciągnie się migoczący
cień…
Podchodzę trzy kroki bliżej i
zamieram w przerażeniu. Cień okazuje się lepiącą, szkarłatną krwią. Bo
dziewczynka, która wygląda nie więcej niż na siedem lat, nie ma połowy ciała.
- Co… - mój głos brzmi jak
szept, który łamie się pod wpływem niechcianych emocji. – Co ci się stało?
Mimo obrzydzenia przyklękam obok
łysego dziecka, którego oczy wyrażają czyste szaleństwo. Wyciąga w moją stronę
drobną rączkę i zaciska ją na moim nadgarstku. Jest tak lodowata, że przechodzą
mnie niekontrolowane dreszcze.
- Nie ma czasu… - przy każdym
wydechu dziecka słyszę, jak jego kości wydają obrzydliwe dźwięki. – Wszystko
stracone… On nadchodzi…
Nagle przewraca się na plecy i
wydaje z siebie przepełniony bólem krzyk. Odskakuję jak oparzona, przyciskając
dłonie do klatki piersiowej. Kiedy z oczu dziewczynki zaczyna wypływać
bulgocząca, czarna ciecz czuję, jak moje wnętrzności chcą wydobyć się na
zewnątrz.
- Kto nadchodzi? – krzyczę, z
wściekłością ocierając dłońmi mokre od łez policzki. – Kto ci to zrobił?!
Ale gdy dziewczynka otwiera spierzchnięte
wargi, wstrząsa nią okropny szloch, a drobne ciałko zastyga w bezruchu. Przez
chwilę wydaje mi się, że widzę jej ducha, który unosi się ku ciemnemu niebu,
ale okazuje się, że to tylko ta nieznośna mgła.
I nagle wszystkie światła gasną,
a powietrze robi się ciężkie. Zaczynam kaszleć.
Duszę się. Zaciskam splamione
krwią dłonie na mojej szyi, którą oplata zimny łańcuch. Wydaję z siebie
ostatni, płaczliwy krzyk, a potem rzucam się na ziemię.
-
Kita! Kita! – zacisnęłam dłonie na szorstkim prześcieradle, gwałtownie siadając
na łóżku.
Mój
oddech szalał jak po przebiegnięciu maratonu, a kosmyki włosów lepiły się do
mokrego od potu czoła.
Uspokój się, uspokój się…
Zamknęłam oczy, z radością
czując, jak moje serce wraca do pierwotnych rytmów. Gdy uchyliłam powieki,
napotkałam spojrzenie zatroskanego Rimo. Był brudny, a jego futro odstawało w
każdą możliwą stronę. Przypatrywał się mi z taką intensywnością, aż mimowolnie
zadrżałam.
-
Wiem, wiem – kot zaczął uspokajająco odgarniać włosy z mojej twarzy. – Ale
musimy iść, słyszysz? Weź kilka głębokich wdechów i wstawaj.
Rimo
zeskoczył z łóżka, a podłoga wydała niezadowolone skrzypnięcie pod jego
ciężarem. Od trzech lat zaczął gwałtownie rosnąć, a teraz sięgał już do moich
łokci. Wciąż jednak pamiętam go jako małego, nieporadnego kotka z szaleństwem w
żółtych ślepiach.
-
Cholera – schowałam twarz w zimnych dłoniach, próbując w pełni wrócić do
rzeczywistości. – Co się dzieje?
Kot
spojrzał na mnie ukradkiem, pakując do zniszczonego plecaka zapasową ilość
broni. Zauważyłam kolejny bandaż na jego łapie. Czyżby sam się opatrzył?
-
Mamy spory problem… - zamruczał rozdrażniony, kiedy kilka noży rozsypało się po
podłodze. – W zasadzie jesteśmy jedynymi żywymi duszami w okolicy.
Oddech
uwiązł mi w gardle, kiedy wymówił słowa „jedynymi żywymi duszami”. Metaliczny
posmak w ustach sprawił, że zachciało mi się wymiotować, ale wiedziałam, że nie
było czasu.
Błyskawicznie
podniosłam się z łóżka i zaczęłam wkładać na siebie czyste ubrania. Szybkim
ruchem pomogłam spakować resztę rzeczy, a gdy Rimo wymawiał słowa zacierające
nasze ślady, szybko przemyłam twarz.
W
lustrze dostrzegłam bladą jak kreda, zmęczoną twarz i jaskrawo zielone oczy.
Wyglądałam okropnie, co było zasługą mojej cholernej psychiki i powracających
koszmarów. Co umierająca dziewczynka miała na myśli? Dlaczego do cholery każdy
sen kończył się w taki sam sposób? Lodowate macki, boleśnie zaciskające się na
mojej szyi…
Ponaglające
chrząknięcie Rimo przywróciło mnie do rzeczywistości. Bez zbędnego ociągania
ruszyłam w jego stronę i nie zaszczycając wnętrza domu spojrzeniem, zaczęłam
podążać za biegnącym w stronę śpiącego lasu kotem.
***
-
Nie mam pojęcia ilu ich było. Musiałem załatwić pewną sprawę w wiosce i…
-
Pewną sprawę? – przerwałam towarzyszowi, poprawiając opadające ramię plecaka.
Nie
miałam pojęcia która była godzina, ale górujący na niebie księżyc wskazywał na
to, że do poranka dzieliło nas jeszcze kilka godzin.
Przemierzaliśmy właśnie las,
który oddzielał naszą małą mieścinę od Kirigakure. Zimny wiatr poruszał
gałęziami drzew, które ocierały się o moje ciało. Gdyby nie nasze
przyzwyczajenie do surowych warunków, zapewne zgubilibyśmy się w tych gąszczach
już dawno temu.
Rimo, którego głównym atutem
był doskonały węch przewodził, bez większego problemu omijając nory i
zagłębienia w porośniętej chwastami ziemi. Zaczęłam zastanawiać się co miał na
myśli i co tak naprawdę stało się w wiosce. Dawno nie widziałam go w takim
stanie – brudnego, z olbrzymią ilością ran i zadrapań. Czy nadal był na mnie
zły?
Gdy cztery dni temu wróciłam
nad ranem, zastałam go zbierającego resztki szkła z podłogi. Nie wiedziałam czy
sam rozbił szybę, ale nie odzywał się do mnie do tego wieczoru. Omijaliśmy się
szerokim łukiem, ten miażdżący dystans dało się wyczuć na odległość, a to mnie
cholernie bolało… I jeszcze te
powracające koszmary.
- Gówniana robota, nie warte
do opowiedzenia – odpowiedział z niesmakiem, ale po chwili dodał cicho: -
Wiesz, że gdyby było to coś poważnego, powiedziałbym ci. Nawet jeśli byliśmy
tymczasowo w złych stosunkach.
Odetchnęłam ciężko, pod nosem
dziękując Rimo. Miałam nadzieję, że tego nie usłyszał, ale zadowolone
machnięcie jego ogonem przypomniało mi o jego doskonałym słuchu. Pieprzony
kocur…
Po dobrych trzydziestu
minutach marszu, moim oczom ukazała się brama wioski… a raczej jej brak.
Wszystko było w ruinach, a na ledwo stojącym murze dostrzegłam zaschniętą krew.
W powietrzu unosił się jej zapach, a nad wioską zauważyłam dziwny dym.
Ale najbardziej przerażająca
była panująca tutaj cisza. Nic. Tylko ciche świsty wiatru i moje łomoczące
serce. Gdzie podziali się ludzie?
- Jasna cholera…
Spojrzałam na kota, który
wydawał się co najmniej wstrząśnięty. Ściągnęłam brwi w geście dezorientacji,
ale on tylko potrząsnął głową i pociągnął nosem. Zrobił kilka kroków w tył,
jakby nie chciał uwierzyć w to, czego właśnie się dowiedział. Mogłabym
przysiąc, że żółte tęczówki Rimo pociemniały.
- Co się dzieje? Kogo
wyczułeś? – przyklękłam przed kotem, ciągnąc go za przekłute ucho.
Wydawał się nieobecny,
zatracony w czarnych myślach, więc brutalnie nim potrząsnęłam. Wydał z siebie
rozpaczliwy syk, a potem spojrzał na mnie z przejęciem.
- Akatsuki.
***
- Proszę, proszę, a jednak
wyciągnęliśmy cię z twojej norki – beztroski śmiech rozniósł się echem po
okolicy, a mnie od razu dopadła myśl, jak bardzo ten dźwięk kontrastuje się z
otoczeniem.
Jeszcze nigdy nie widziałam
tak makabrycznego widoku jak ten, chociaż w swoim krótkim życiu widziałam
naprawdę wiele. Ilość ciał leżących na ziemi była tak duża, jakby właśnie w tym
miejscu rozegrała się bitwa.
Mężczyźni, kobiety, dzieci…
Każdy z trupów wyglądał okropnie – szeroko otwarte oczy z przemijającym w nich
przerażeniem, mnóstwo ran na ciele, poszarpane ubrania…
Poczułam się jak na cmentarzysku. Śmierć
otaczała mnie z każdej strony, a osoby które stały przede mną sprawiały, że wyglądałam
jak w centrum jej uwagi. Czy wybili całą wioskę…?
- Czego chcecie? – głos Rimo
brzmiał pewnie, ale pod powłoką pewności siebie zauważyłam strach.
Przebywaliśmy razem przez tyle lat, że mogłam bez problemu go rozszyfrować.
- Czy to nie oczywiste? Chcemy
twojej małej towarzyszki… To znaczy, ty też będziesz potrzebny, bo łazisz za
nią jak prześladowca – Kisame uśmiechnął się szeroko, zrzucając z Samehady
ciało jakiejś rudowłosej kobiety, a raczej jego resztki. – Będziesz takim
bonusem, w końcu jesteście jak jedno, prawda?
Wpatrywałam się w niego z
niedowierzaniem. Kiedy widziałam go trzy lata temu nie wydawał się taki
przerażający, chociaż wtedy nie był otoczony górą martwych ludzi. Ludzi,
których zabił wraz ze swoim partnerem.
Po Itachim nie było widać ani
śladu zmęczenia, które było widoczne ostatnim razem. Wnioskując po aktywnym
sharinganie, Uchiha musiał nabrać sporo siły. Czyżby leki miały w tym jakąś
rolę?
Nastała cisza, a moje
spojrzenie mimowolnie powędrowało w stronę siedziby Mizukage. Nawet jeśli byłam
jednym z kryminalistów Kirigakure, to nie mogłam pogodzić się z myślą, że
Akatsuki mogli zabić tak ważną osobę jak Kage tylko po to, żeby zwrócić moją
uwagę.
- Nie martw się księżniczko, nasza
wspaniała władczyni ewakuowała się z najważniejszymi shinobi – na ustach Kisame
pojawił się przepełniony szyderstwem uśmiech. – Kto by pomyślał, że głowa
wioski ucieknie pozostawiając lud na pastwę takich złoczyńców jak my? Cóż, może
odezwał się jej instynkt samozachowawczy? Co o tym sądzisz, Itachi?
Czarnowłosy rzucił mu obojętne
spojrzenie i mruknął pod nosem co niezrozumiałego. Zaczęłam się zastanawiać,
jak osoby z tak różnymi osobowościami mogły się dogadywać. Czyli prawdą było,
że przeciwieństwa się przyciągają?
- Nieważne. – Kisame podszedł
bliżej, kopniakiem przesuwając stojące mu na drodze ciała. – Naszą misją jest
przyprowadzenie cię żywej do organizacji, więc uprzejmie proszę, nie rób nam
problemów, księżniczko. Jestem odrobinę zmęczony po tej rzezi.
Zacisnęłam dłonie w pięści, z
całych sił próbując nie patrzeć na krwawe trupy. Nagle poczułam się jak w
jednym ze swoich koszmarów, a jednak wiedziałam, że nie mogę się obudzić.
- I dlatego właśnie
wymordowaliście całą wioskę? Żeby zwrócić moją uwagę?
- Nie wymordowaliśmy całej wioski – Hoshigaki przewrócił
oczami, najwyraźniej zmęczony moim „histeryzowaniem”. – Garstka osób uciekła.
Wyglądali całkiem zabawnie, mam nadzieję że się nie poturbowali. Dziwne, że
ludzie uciekają na nasz widok, nawet jeśli nie pokażę mojej Samehady.
Znowu nastała cisza. Zerkałam
to na Kisame, to na Rimo. W tej chwili mierzyli się morderczymi spojrzeniami,
chociaż olbrzym sprawiał wrażenie, jakby wszystko wokół go bawiło. Skąd czerpał
takie poczucie humoru, skoro był poszukiwanym ninja, którego zadanie polegało
na odbieraniu innym życia często jeszcze przed śniadaniem?
- Jeżeli nie będziesz chciała
pójść dobrowolnie, będziemy musieli użyć siły – niski głos Uchihy sprawił, że
wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem.
Wpatrywał się we mnie
uporczywie, a ja z dziwną ulgą dostrzegłam, że jego sharingan zniknął. Od
wieków krążyły plotki o mocy tego spojrzenia, a ja niespecjalnie miałam ochotę
znaleźć się pod jego kontrolą.
- No więc jak będzie?
Załatwimy to przyjaźnie, czy może brutalnie? – ziemia zadrżała gwałtownie,
kiedy Kisame postawił swój zakrwawiony miecz tuż przed sobą.
Rimo stanął przede mną, cały
spięty, ale najwyraźniej gotowy do walki. Pokręciłam głową.
Nawet we dwójkę nie mieliśmy
szans przeciwko Kisame, któremu zapewne pomógłby jeszcze Itachi. Co mogłam
zrobić?
Nie miałam bladego pojęcia
dlaczego Lider organizacji żądał, abym się tam pojawiła. Tak naprawdę niezbyt
uśmiechała mi się rozmowa z mężczyzną odpowiedzialnym za śmierć tylu osób. Z
drugiej strony jak mogłam go oceniać? Sama miałam na swoim koncie kilka ofiar,
co jednak nie było powodem, abym w podskokach udała się za rozbawionym Rekinem i tajemniczym posiadaczem sharingana.
- Czego on chce? – zrobiłam kilka
kroków do przodu, starając się opanować drżenie nóg, kiedy niechcący nadepnęłam
na martwą dłoń czy twarz. – Czego chce ten wasz Lider? Żebym wstąpiła do
Akatsuki?
Kisame przypatrywał mi się
przez dłuższą chwilę milcząc, co było do niego zupełnie niepodobne. Itachi
utkwił wzrok w sierpie księżyca, który rozświetlał ponure cmentarzysko.
- Będę szczery. Kiedy byliśmy
wysyłani po to, aby osoba dołączyła do Akatsuki, zwykle naszym obowiązkiem było
zadanie jej pytania, czy się zgadza. No cóż, kiedy odmawiała, musieliśmy ją
zabić. – Przerażało mnie to, z jaką swobodą Itachi wymówił słowo „zabić”. –
Lider chce cię żywą, więc nie mamy pojęcia jakie ma wobec ciebie plany. To nie
nasz interes, chodzi nam tylko o dobrze wykonaną pracę.
Kisame odetchnął głęboko,
najwyraźniej znudzony tą konwersacją.
- Słuchaj, księżniczko. Nie
mamy dużo czasu na rozmowy, bo przed południem musimy dotrzeć do siedziby.
Jakby to powiedział Kakuzu: czas to pieniądz.
Po raz kolejny Hoshigaki
wspomniał o Kakuzu, a ja znów nie miałam pojęcia kim była ta osoba.
Wymieniliśmy z Rimo porozumiewawcze spojrzenia. Kot spuścił głowę, a potem
stanął tuż obok mnie, nadal wydając z siebie nieprzyjazne dźwięki.
- Chodźmy – oznajmiłam cicho,
wkładając zimne dłonie do kieszeni płaszcza.
Muskularny mężczyzna
uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej zadowolony z takiego obrotu spraw. Skinął
w milczeniu głową, a chwilę później ruszyliśmy na północ.
Rimo nie odchodził ode mnie na
dłuższą odległość niż pół metra, co jak najbardziej mi odpowiadało. Nie miałam
zielonego pojęcia co czekało mnie w Akatsuki, ale jeżeli ta dwójka była tak
przerażająca, i w ciągu kilku godzin wymordowała większość Kirigakure, z kim
będę mieć do czynienia później?
Milcząca wioska oddalała się
coraz bardziej, a ja nagle poczułam się senna. Oprzytomniałam powtarzając
sobie, że otaczają mnie mordercy. Potem jednak naszła mnie myśl, że sama jestem
jednym z nim. Poruszyło mnie to tak bardzo, że nawet Rimo wyczuł zmianę w moim
zachowaniu.
Rzuciłam mu krótkie
spojrzenie, ale do końca naszej wędrówki nikt nie odezwał się ani słowem.
________________________
Rozdział trzeci za nami. Jak widzicie mamy tutaj ponowne spotkanie Ryby i Łasicy z Kitą i jej towarzyszem. Chyba wszyscy wiemy, że Kisame bywa brutalny? c:
W następnym rozdziale dowiemy się, dlaczego Lider potrzebuje naszej bohaterki i co takiego zmieniło się w Akatsuki.
Zachęcam do komentowania, przydadzą się opinie - uwagi też są bardzo potrzebne. Dzięki za uwagę. :3
Lubię opowiadania o Akatsuki.
OdpowiedzUsuńTwoje jednak, nawet jeśli to dopiero 3 rozdział, podoba mi się szczególnie. Urzekł mnie w nim klimat - mroczny i tajemniczy. Da się tu zauważyć wiele niewiadomych, które pewnie przyjdzie nam poznać dopiero z biegiem czasu. Ale to jest piękne, bo dzięki temu można snuć swoje własne domysły, a w przyszłości - zweryfikować je.
Poza tym, jest krew, brutalność, bezwzględność, a mordercy zachowują się jak mordercy, co mogę z ulgą stwierdzić.
Piszesz tak, że aż przyjemnie poczytać. Nie zauważyłam ani jakichś większych błędów (w sumie mniejszych też nie bardzo) ani powtórzeń. Poza tym, ładnie dobierasz słowa. Zaimponowało mi to.
Postać Kity już należy do czołówki moich ulubionych, ze względu na jej rozsądne podejście do sytuacji i współczucie dla niewinnych ofiar (nawet, jeśli jej samej zdarzyło się zabijać). Akatsuki, którzy ukazali się do tej pory, wydają się mieć charaktery zbliżone do oryginalnych, co także mi się podoba.
Od początku rzuciło mi się w oczy, że fabuła również jest nieprzeciętna i pomysłowa. Cieszę się, że starasz się stworzyć coś nowego, a nie posługiwać się utartymi schematami. Nie idziesz na łatwiznę i bardzo to cenię.
Jestem ciekawa dalszego ciągu. Już zastanawiam się, co szykuje dla głównej bohaterki Lider. Czyżby miał wobec niej jakiś plan i chciał wykorzystać do własnych celów? Czy może jednak po prostu będzie kazał jej dołączyć? Interesujące.
Z pewnością zajrzę tu jeszcze. A teraz pozdrawiam i życzę weny!
Huehuehue.
Jejku, dziękuję za tak miłe słowa! c: Cieszę się, że to co piszę może się komuś spodobać. Chciałam właśnie stworzyć taki odrobinę mroczny klimat, no bo w końcu nasze Akatsuki żyje w świecie morderstw. Fajnie, że ktoś to zauważył. :)
UsuńCóż, Kita jest nieco zagubiona, popełniła ileś zbrodni, ale to nie znaczy, że nie ma serca. Szkoda mi jej trochę, tyle koszmarów i złych wspomnień, ale muszę ją trochę pomęczyć, huehue.
Ech, nie mogę zbyt dużo zdradzać, więc ciężko mi cokolwiek tutaj napisać, ale mam nadzieję, że z biegiem wszystko będzie się rozwijać. Pain jak to Pain - tajemniczy do samego końca. :3
Dzięki wielkie za tak miły komentarz, pozdrawiam!
Zobaczyłam, że jest już nowy rozdział i od razu wzięłam się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńTen wydaje mi się być jeszcze bardziej tajemniczy niż poprzedni. Sen Kity był prawdziwym koszmarem, o którym sama nigdy nie chciałabym śnić. Lecz bardzo podobał mi się. Czytając ten fragment aż czułam wypływający z niego niepokój :)
Za to strasznie ucieszyło mnie ponowne pojawienie się Kisame :) Pomimo jego bezwzględności w tym rozdziale i tak go lubię. Dobrze też przeczytać o tym, że Itachi ma się lepiej.
Już nie mogę się doczekać kiedy Kita dotrze do Akatsuki. Aż zżera mnie ciekawość, po co im ona. To, co powiedział Kisame, o tym, że inaczej postępują, gdy werbują nowych członków, zdziwiło mnie. Wynika z tego, że mają w stosunku do niej jakieś inne zamiary. Ale nie mam pojęcia jakie ^^
Jeśli chodzi o uwagi, to mam jedynie jedną. Dotyczy ona czcionki. Jak na mój gust mogłaby byc trochę większa. No, ale to tylko moja opinia :)
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam! :)
Kita będzie mieć nad sobą czarne chmury (hm, ciekawe kogo to sprawka :D) jeszcze przez jakiś czas, ale jeśli się to podoba - cieszy mnie to jeszcze bardziej.
UsuńKisame jak to Kisame - sympatyczny, brutalny morderca. A o Itachim nie trzeba dużo mówić, on chyba zawsze będzie miał w sobie tajemnicze "coś".
Cóż, snuję już pewne plany i mam nadzieję, że kogoś zaskoczę, bo obecność Kity w Akatsuki nie będzie przypadkiem czy zwykłą zachcianką Paina. :D
Hmm, też właśnie myślałam nad tą czcionką, ale nie chcę znów, by strasznie rzucała się w oczy. :o
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam. :)
Hmm.. bycie zwykłą zachcianką Peina? To musiałoby być ciekawe. Zwłaszcza, że w wypadku jego zachcianki, wyobrażam sobie dosyć straszne rzeczy. I tak, od Itachiego już naturalnie bije ta tajemniczość, co jest niezmiernie fajne :)
UsuńCo do czcionki, jeśli trochę byś ją tylko powiększyła, to nie rzucałaby się bardzo w oczy, a przyjemniej by się czytało. Bo np. w moim wypadku, bardzo muszę je mrużyć, co jest męczące ^^ Ale zrobisz jak będziesz chciała, a ja będę czytać, nawet, jeśli miałabym się trochę pomęczyć ^^
Znów pozdrawiam! ;)
Zaczyna się rozkręcać , już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Zaglądam tu codziennie :D No pozdrawiam i życzę weny ! :*
OdpowiedzUsuń~Tamara
Haha, fajnie, że zaglądasz tu tak często. :3 Dzięki za miłe słowa i również pozdrawiam! :)
UsuńKisame i Itachi to moje ulubione postacie z Akatsuki. Są tak cholernie różni,ale też tak cholernie...hmmm....podobni ? .
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa,co będzie dalej. Muszę przyznać,że piszesz dość oryginalnie,no i nie wyłapałam żadnych błędów,a to już coś :).
Zapraszam do mnie na http://aitakunaru-no-shoudou.blogspot.com/ .
+ informuj mnie o nn :)
Wielkie dzięki za miłe słowa! c:
UsuńTeż strasznie lubię Kisame i Itachiego, dla mnie są idealnymi partnerami i też zauważam między nimi jakieś podobieństwo.
Oooooh. Jest Akatsuki- Tsu jest przeszczęśliwa. Ta aura tajemniczości otaczająca chłopaków i ich charaktery... Świetnie ich wykreowałaś. Tak samo Kita i Rimo. Ciekawa jestem, czego może chcieć od niej Lider, a kot... Nie mam pojęcia, dlaczego, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że on zaraz zmieni się w mega przystojnego faceta i będzie ją bronić. Chociaż doskonale wiem, że to niemożliwe... Ach, natura bloggerki się we mnie odzywa xD Nie zdziw się, jak zacznę wpieprzać ci teksty "ja bym zrobiła to i to" xD
OdpowiedzUsuńAle, przejdźmy dalej. Kita chcąc, nie chcąc odchodzi z Kisame i Itachim. W następnym rozdziale pewnie dołączy do Akatsuki i pozna resztę ferajny, a tym samym- Deia. Wyobrażam sobie, jakiego szoku dozna, gdy rozpozna w poszukiwanym mordercy i terroryscie tego samego, miłego chłopaka z baru.
Wiedz, że jestem zachwycona i będę czytać c:
Zapraszam w wolnym czasie do mnie.. Na razie mam problem z komputerem, nie mogę dodać bloga do obserwowanych, więc mogłabyś poinformować mnie w SPAMIE na Zbiorach? Z góry dzięki. Życzę mega dawki weny i chęci do pisania!
Wow, wielkie dzięki. :D Też sobie tak czasem wyobrażam, że Rimo zaraz stanie się jakim rycerstkim gościem, ale nie będę tak mieszać. XD I dobrze, chętnie wysłucham Twoich tekstów.
UsuńNie mogę już nic więcej napisać, bo jeszcze coś zdradzę i cała ta "aura tajemniczości" opadnie. :D
Dzięki za komentarz i pewnie, że wpadnę :3
Tak sobie siedzę i czytam, i myślę, że zjadłabym tego czekoladowego mikołajka, którego sobie chowam w szafie, ale nie mam czasu wstać. Jestem tak zaaferowana całą tą sytuacją i tajemniczym wezwaniem Kity przed oblicze lidera, że nie myślę ani ruszyć nogą. Mam nadzieję, że wyjaśnisz, o co chodzi między Kitą i Rimo, i dlaczego Rimo jest zły. Podoba mi się to, że nawet mimo złości, dba o Kitę. Myślę, że są prawdziwymi przyjaciółmi, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało, biorąc pod uwagę okoliczności. Tworzysz naprawdę wspaniały klimat, jestem zachwycona! Masz boskie opisy, szczególnie podobał mi się opis koszmaru, jak i sam pomysł na niego. I chociaż Itachi i Kisame nie są moim ulubionym duetem, cieszę się, że to oni przyszli po naszą dwójkę, bo to oznacza, że Kita wciąż będzie miała przed sobą spotkanie z Deidarą i Sasorim. Nie mogę się już doczekać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!