Rozdział 1
Brak strachu to
choroba
Krople deszczu uderzały o
taflę jeziora z kojącym dla ucha dźwiękiem. Zaledwie kilka minut wcześniej woda
wyglądała jak ciągnące się lustro, które pokazywało piaszczyste dno. Teraz
tworzyły się małe okręgi, wiatr przybierał na sile, a ubranie Kity przylepione
było do jej drobnego ciała niczym uciążliwa macka.
Odchyliła głowę, pozwalając
kroplom deszczu spłynąć po zmęczonej twarzy. Cienkie, ciemne włosy kleiły się
do jej twarzy, tworząc plątaninę kosmyków.
Przesunęła dłonią, z irytacją
zauważając jak szorstka była gałąź, na której siedziała. Z precyzją oderwała
kawałek wilgotnej kory i przyjrzała się jej z bliska. Drzewo było bardzo stare,
ale wszystko wskazywało na to, że przetrwa jeszcze z dobre parędziesiąt lat.
Kita rzuciła szorstki kawałek
drzewa w stronę jeziora. Obserwowała jak powoli kieruje się w stronę czystego
dna. Zadziwiające, że nawet przy tej pogodzie woda była przejrzysta.
- Cholera!
Zdenerwowany syk zmusił Kitę
do obejrzenia się za siebie. Spojrzała w dół i kilka metrów niżej napotkała spojrzenie żółtych ślepi.
- Grzeczne kotki nie używają
takich słów, Rimo – posłała futrzakowi chytry uśmieszek, z rozbawieniem
przyglądając się, jak kot nieudolnie próbuje wdrapać się na drzewo. – Czy koty
przypadkiem nie powinny spadać na cztery łapy? A, no tak. Do tego trzeba umieć
się jeszcze wspinać.
- Mogłabyś się zamknąć?
Próbuję odkryć swoje kocie zdolności.
- Trochę na to za późno.
Po trzech bolesnych próbach
Rimo wdrapał się na drzewo, żałośnie unosząc ranną łapę. Kita przewróciła
oczami.
- Daj – mruknęła, kładąc
pokaźną łapę na swoim udzie. – Zaciśnij ogon, czy coś.
Dziewczyna bez krzty
delikatności wyciągnęła drzazgę z łapy kota, który miauknął przepełniony z
bólem. W ramach rekompensaty zaczęła drapać go za uchem.
- Nie jesteś zwykłym kotem.
Gadanie i umiejętności ataku czynią cię lepszym od reszty. Może proste, kocie
czynności jak właśnie wdrapywanie się na drzewa nie były wliczone w wasze
nadprzyrodzone życie?
Rimo przeciągnął się leniwie,
a na jego kruczoczarnym futrze połyskiwały krople deszczu. Kita zauważyła, że
kot ma nową ranę na pysku, a jego źrenice praktycznie zniknęły.
- Po co chciałeś mnie widzieć?
Myślałam, że dzisiaj polujesz – ciemnowłosa poprawiła kolczyk, który wystawał z
ucha zwierzaka. Dziura była odrobinę za dużo, ale było to zapewne skutkiem
jakiejś walki.
- Byłem na polowaniu –
odpowiedział niechętnie, mocno zaciskając swój brudny ogon. – Spotkałem tam
swojego dawnego znajomego…
Kita wpatrywała się w kota,
który teraz siedział sztywno jak zardzewiała zabawka. Mijały kolejne sekundy, a
Rimo nie kończył opowieści.
- I? – Kita miała najgorsze
przeczucia. Ha, nie myliła się.
- Dawno temu zrobił dla mnie
coś ważnego, więc miałem u niego dług – kot westchnął. – Dzisiaj należy go
spłacić. I jesteś mi do tego potrzebna, kochanie.
Rimo lustrował towarzyszkę
upartym wzrokiem, kładąc łapę na mokrej nogawce jej spodni.
Zrezygnowana pokręciła głową,
chowając twarz w dłoniach.
- Kiedy przestaniesz być taki
uciążliwy? – szepnęła jakby do siebie.
Usłyszała, że kot parsknął
śmiechem.
- Nie wierz w cuda, Kita.
Jesteś na mnie skazana.
***
- Dlaczego, do cholery,
zostawiłeś ich akurat tam? – odgarniając ostre gałęzie rękoma, Kita próbowała
nadążyć za pędzącym Rimo.
Kot miał zdecydowanie łatwiej –
dzięki swojemu wzrostowi nie musiał schylać się, aby przypadkiem nie narobić
sobie guza na głowie. Mijali właśnie jakąś zapuszczoną polanę, którą zapełniły
denerwujące krzaki i mokra jeszcze od deszczu ziemia. Słońce chyliło się ku
zachodowi, a chmury zwiastowały zbliżający się wiatr.
- Miałem zaprowadzić ich do
naszego królestwa? – mruknął jakby od niechcenia, przeskakując nad brudną
kałużą. – Nikt nie może dowiedzieć się gdzie przebywamy. Nie przemieszczamy się
już od ośmiu lat i osobiście mi to pasuje.
Kita uśmiechnęła się lekko, z
trudem uwalniając kostkę z „rąk” nieznanych jej roślin.
- Pamiętasz, kiedy się tu
znaleźliśmy? – chciała, aby to pytanie zabrzmiało beznamiętnie. Chyba jej się
udało.
Rimo odwrócił głowę, posyłając
dziewczynie rozbawione spojrzenie.
- Byłaś uroczą ośmiolatką –
żachnął się cicho. – Jeszcze wtedy nie grałaś ludziom na nerwach.
- I vice versa – mruknęła,
niby to przypadkiem stając mu na ogon.
Syknął groźnie, rzucając jej
mordercze spojrzenie.
- Jesteś przerażający –
bąknęła rozbawiona.
Rimo nie odzywał się już przez
pozostałe dziesięć minut wędrówki, a Naicie udzielił się jego poważny nastrój.
Nie miała pojęcia o co mogło chodzić „znajomemu” kota, ale skoro znał Rimo, nie
mógł być przyjaznym dziesięciolatkiem z lizakiem w ręce.
A gdy zobaczyła kto
potrzebował ich pomocy przez chwilę myślała, że czas stanął w miejscu.
Dwójka osób.
Przekreślone podobizny wiosek
znajdujące się na opaskach ninja.
Czarne płaszcze z czerwonymi
chmurami.
- Akatsuki – Kita przełknęła
ślinę, przyglądając się stojącym pod drzewem mężczyznom.
- Zgadza się – Rimo ruszył
przed siebie doskonale wiedząc, że otępiała dziewczyna za chwilę ruszy za nim.
Dopiero z bliska Kita
dokładnie przyjrzała się znanym kryminalistom. Nie, żeby jakoś ją to specjalnie
szokowało – sama była poszukiwanym ninja, ale Akatsuki byli o wiele bardziej
znani. Tajemnicza organizacja, której nie da się złapać. Fascynujące…
Jeden z mężczyzn był tak
wysoki, że musiała zadrzeć głowę do góry, by móc przyjrzeć się jego twarzy.
Uderzyło ją podobieństwo do wodnego drapieżnika – rekina. Muskularny nieznajomy
miał małe, okrągłe oczy z przerażającym błyskiem. Ostre zęby ukazywał w
szerokim uśmiechu, a skrzela znajdujące się na policzkach robiły na dziewczynie
duże wrażenie. Ciemnoniebieskie włosy były ułożone na kształt płetwy rekina, a
ogromna, zabandażowana broń dumnie spoczywała na jego plecach.
- Rimo – zwrócił się do kota,
o dziwo, zaskakująco wesołym tonem. – Widzę, że wywiązujesz się z umowy. Jestem
pod wrażeniem.
Kot westchnął, stając kilka
kroków przed Kitą. Jego znudzone spojrzenie obserwowało nieznajomego z równą
czujnością.
- Kisame. Ile to już lat? –
usiadł elegancko na trawie, przechylając głowę w bok.
„Niebieski” roześmiał się serdecznie.
- Nieważne ile, tę waszą rasę
pamięta się na zawsze – po tych słowach jego spojrzenie padło na ciemnowłosą
dziewczynę.
Kita poczuła dziwny węzeł
wokół żołądka, który powoli zaczynał się zaciskać. Jej twarz jednak pozostała
pusta – perfekcyjnie nauczyła się maskować emocje.
- A oto sławna dziewczyna z
klanu Naito – o ile to możliwe, Kisame uśmiechnął się jeszcze szerzej. –
Imponujące, że w wieku piętnastu lat stałaś się poszukiwanym ninja. Jestem
pewien, że byłabyś dobrym towarem dla Kakuzu.
Kita nie miała pojęcia kim był
Kakuzu, ale postanowiła się nie odzywać. Skoro Rimo ją tutaj przyprowadził, to
on musiał radzić sobie ze „wstępnymi uprzejmościami”.
- Do rzeczy Hoshigaki, proszę –
kot znowu podniósł się z wrodzoną gracją, ale takie zachowanie nie pasowało do
oszpeconego bliznami i ranami zwierzęcia.
- Wyluzuj. Nawet nie można sobie
pożartować – prychnął cicho, a kiedy odłożył swoją broń na ziemię, powietrze
jakoś dziwnie zadrżało. – Otóż mam problem. A raczej: mamy. Mój nowy partner
dopiero co dołączył do Akatsuki i niestety ma przykry problem. Nie chcemy, aby
nasz Lider się dowiedział, więc poszukujemy jakiegoś dobrego medyka, który
mógłby chociaż stwierdzić o co chodzi. Szukaliśmy już w wielu miejscach, ale
niestety wszystko kończyło się pożywnym obiadem dla Samehady… - poklepał swoją
broń, a Kitę przeszedł niekontrolowany dreszcz. – Słyszeliśmy o tobie, Kito.
Jesteś podobno całkiem niezła w medycznym ninjutsu.
Dziewczyna skierowała wzrok na
drugiego mężczyznę. Uderzyło ją to, jak młody się wydawał. Czarne włosy wiązał
w kucyka, a grzywka opadała z dwóch stron twarzy. Jego oczy były ciemne jak
niekończąca się czarna dziura, ale Kita miała wrażenie, że ma w zanadrzu coś
lepszego. Był zdecydowanie niższy od swojego towarzysza, a całe jego ciało
pokazywało, że czuł się ogromnie zmęczony.
Kiedy aktywował sharingana
Kita przypomniała sobie, kim tak naprawdę był. Uchiha Itachi. I nagle
zadecydowała, że mu pomoże. Uświadomiła sobie, że w ich historiach było coś
podobnego, chociaż na pewno wiele ich różniło.
Już bez używania medycznych
technik Kita zauważyła, że problemem Itachiego są oczy. Mrużył je, mrugał za
szybko i zdecydowanie za często, a wokół źrenic zauważyła dziwną mgłę.
Wiatr
zaczynał się wzmagać, ale nawet on nie zdołał zagłuszyć jej pewnego głosu.
-
Postaram się pomóc.
***
Po
niecałej godzinie dokładnych obserwacji i badań oczu Uchihy, Kita westchnęła
ciężko i podniosła się na nogi.
Itachi
leżał na trawie i w czasie działań dziewczyny nic nie wskazywało na to, aby
czegokolwiek się obawiał. Nie poruszał się, nie wyrywał, nie wydawał się
zdenerwowany. Po prostu leżał, posłusznie wykonując każde polecenie Kity.
-
Nie wygląda to za dobrze – poinformowała go, czując jak jej chakra powoli się
stabilizuje. – Twoje oczy niestety próbują odrzucić moc sharingana, ale nie mam
pojęcia dlaczego. Jednakże, gdy będziesz częściej go aktywować, wszystko
powinno się ustabilizować – przerwała na chwilę, zastanawiając się czy dalsza
część jej wyjaśnień go nie załamie. – Niestety bardzo możliwe jest, że za
kilka, kilkanaście lat twój wzrok całkowicie się pogorszy, co prowadzi do
ślepoty. Mam przygotowane leki na odrzucanie zbędnych czynników, jestem pewna
że podziałają. Sądzę, że jeśli będziesz je zażywał codziennie, twoja technika
będzie poprawna przez kilka najbliższych lat. Kiedy się pogorszy, mogłabym
spróbować wykonać jakiś zabieg, jednak teraz jest za wcześnie. Technika
przyzwyczaja się do oczu przez dwanaście lat; gdybym teraz je naruszyła,
mógłbyś stracić sharingana.
Itachi
wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a potem zaczął się podnosić.
Powoli otrzepał płaszcz z lepiącej się do niego trawy, a potem skinął głową w
stronę Kity. Dziewczyna zrozumiała, że było to podziękowanie. Pokiwała głową ze
zrozumieniem, a potem wyjęła z kieszeni wyblakłego płaszcza zwój.
Składając
dłonie w skomplikowane pieczęcie, obok zwoju pojawił się dym, a chwilę potem
Itachi trzymał już w ręku szklaną, brązową butelkę.
-
Powodzenia w leczeniu – odezwała się na pożegnanie, podchodząc do zamyślonego
Rimo.
Po
dłużej chwili milczenia, Kisame roześmiał się szczerze, podnosząc swoją broń.
Kita zauważyła, że obnosił się z Samehadą jak z dzieckiem.
-
Dzięki za pomoc, księżniczko. Doceniamy to – mrugnął do niej, a potem westchnął
przeciągle. – Imponujesz mi, szczerze mówiąc. Swoją oziębłością i dystansem dorównujesz
nawet mojemu kompanowi. Mam nadzieję, że nie spotkamy się jako wrogowie.
Kiedy
odchodzili, Kisame odwrócił się niespodziewanie i wymierzył w nią palec.
-
Nie daj się złapać, twardzielko.
Kita
i Rimo obserwowali, jak czarne płaszcze stapiały się z ciemnym niebem, kiedy
schodzili ze wzgórza. Zapanowała przejmująca cisza, którą przerywał tylko cichy
świst wiatru.
-
Nie chciałabym już ich spotkać – Kita padła na trawę, rozmasowując pulsujące
skronie.
Rimo
wymruczał jakąś melodię, a potem usiadł na jej kolanach.
-
Nie kuś losu, Kita. Coś mi się zdaję, że będziemy jeszcze mieli z nimi do czynienia.
_____________________________
I oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że nie jest aż tak odpychający, niestety nie chciałam niczego zdradzać już w pierwszej notce. Obiecuję, że mam w zanadrzu wiele ciekawych pomysłów i nie będzie to kolejna, przewidywalna historia o dziewczynie z Akatsuki.
Mam zamiar rozwinąć każdą z postaci, a także skupić się na burzliwej przeszłości Kito oraz wyjaśnić sprawę, o co chodzi z Rimo. c:
A więc, czekam na opinie.
_____________________________
I oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że nie jest aż tak odpychający, niestety nie chciałam niczego zdradzać już w pierwszej notce. Obiecuję, że mam w zanadrzu wiele ciekawych pomysłów i nie będzie to kolejna, przewidywalna historia o dziewczynie z Akatsuki.
Mam zamiar rozwinąć każdą z postaci, a także skupić się na burzliwej przeszłości Kito oraz wyjaśnić sprawę, o co chodzi z Rimo. c:
A więc, czekam na opinie.
Przede wszystkim bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu. Ogromnie mnie cieszy to, że podoba Ci się moje opowiadanie, jak również miło mi, że zdecydowałaś się podać adres swojego bloga c:
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że ostatnio cierpię na niedobór (może i oklepanych, ale bardzo motywujących do pisania) opowiadań o tematyce dziewczyna w Akatsuki. Wszystkie perełki, które znałam zostały niestety albo usunięte albo zawieszone.
Po przeczytaniu pierwszego rozdziału mam mieszane uczucia. Generalnie nie lubię tego typu "magicznych" zwierząt w opowiadaniach czy książkach. W oryginale "Naruto" też denerwują mnie te gadające żaby :v Mimo to, Rimo wydaje się być całkiem sympatyczny i może nawet się do niego przyzwyczaję.
Co do głównej bohaterki, mam nadzieję, że pomimo swojego specyficznego charakteru (ten swoisty chłód itp.) nie okaże się być wredną smarkulą, która napluje w twarz Paina, a ten co najwyżej rzuci w nią książką. Chamstwa w tej kwestii nie znoszę. Mówisz, że nie będzie to przewidywalna historia, ciekawi mnie więc jaki masz plan odnośnie przeszłości i przyszłości bohaterki c: No i odnośnie Deidary też, z Twojego komentarza wywnioskowałam, że również go lubisz :D
Masz fajny styl, używasz przenośni i porównań, podoba mi się to. Dzięki tym z pozoru drobnym aspektom nie jest on nijaki. Ładnie też opisujesz przyrodę, ujął mnie obraz jeziora, który przedstawiłaś. Co prawda mogłoby ich być minimalnie więcej, ot tak, żeby na sam początek zbudować klimat z natury, skoro z emocji nie bardzo jest jak przy takiej ilości niewiadomych. Dobrze też, że nie rzucasz wszystkiego od razu na stół, lecz pozwolisz czytelnikom stopniowo zagłębiać się w historię.
Nie owijając w bawełnę, czekam z niecierpliwością na pojawienie się naszego artysty i to, jak go przedstawisz. Po postaciach Kisame i Itachiego widać, że trzymasz się ich kanonicznych charakterów, a to duży plus.
Pozdrawiam c:
Zaczyna się ciekawie. Żadnych większych błędów się nie dopatrzyłam. Czytało się płynnie.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie bardzo, dlatego z niecierpliwością czekam na next ;)
Pozdrawiam!
Tak, obiecałam kiedyś, że przeczytam Twoje opowiadanie, więc jestem. Wybacz, że tak długo to trwało, a jednak cierpię ostatnio na notoryczny brak czasu, a myśl, że wolne chwile mogłabym (wybacz za to określenie) zmarnować na kolejną historię o Akatsuki, w której wszystko jest sielankowo, a dziewczyna jest oczkiem w głowie wszystkich członków, powiedziałam stanowcze NIE. A jednak wczoraj miałam napad weny twórczej, więc już opowiadam o swoich wrażeniach. To, co mnie cieszy najbardziej, to minimalna ilość błędów - jakichkolwiek, nawet interpunkcyjnych nie ma dużo. Podoba mi się obecność kota i jego usposobienie. Wydaje mi się, że Rimo będzie ogromnym ubarwieniem całej historii. Cieszę się też, że Akatsuki nie przyszło tak po prostu i nie porwało dziewczyny, jak to zazwyczaj bywa. I podoba mi się sposób, w jaki kreujesz postacie. To wszystko z pewnością zasługuje na podziw. Póki co, nie mogę powiedzieć, że coś mi się nie podoba, bo jestem naprawdę ciekawa, kiedy dojdzie do kolejnego spotkania z Akatsuki, bo co do tego wątpliwości mieć chyba nie powinniśmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Mukudori.